środa, 10 czerwca 2015

Rozdział trzynasty ,,Keep calm and don't cry"



 Cześć! Pamiętacie jeszcze małą Manę? Jeśli ktokolwiek jeszcze tutaj zagląda, to właśnie tym osobom należą się szczere przeprosiny. Uwierzcie, jest mi naprawdę wstyd, szczególnie, że coś mnie natchnęło i postanowiłam poczytać sobie komentarze pod niektórymi rozdziałami. ;_; Wybaczcie. Mam nadzieję, że jestem choć trochę usprawiedliwiona - w tym roku pisałam maturę i skupiałam się jedynie na niej, nie miałam za wiele czasu na inne rzeczy. Q.Q Kilka głupich dni matury, a wpływają na całe nasze życie. Jednak zawzięłam się i uznałam, że czas powrócić. Jestem prawie jak samo EXO, mam comeback po roku. xD W każdym razie nigdy nie przyszło mi na myśl, że mogłabym zostawić SH. O.o Dlatego jestem tutaj i postaram się spiąć i zakończyć to z dumą. :D Oczywiście jak zwykle mam swoje własne zdanie o tym rozdziale, ale nie będę was zniechęcać, wolałabym, żebyście przeczytali to z przyjemnością. :D Mam nadzieję, że chociaż kilka osób tu zaglądnie i może zostawi jakiś malutki ślad po sobie. Przepraszam jeszcz raz i WITAM Z POWROTEM. <3






- Nienawidzę pożegnań. Za każdym razem mam wrażenie, jakbyśmy się żegnali już na zawsze -wymamrotała Sulli, jednocześnie wtulając się mocno w moje ramię i kurczowo chwytając mnie za podkoszulek. Podziwiałem ją, że potrafiła wytrzymać tak długo. Zazdrosny wzrok Luhana naprawdę mógł zabić. W sumie dziwiłem się, że Xiao odczuwał jakąś zazdrość o moją osobę. Po jego niedawnych słowach, które, nie powiem, zabolały mnie, wątpiłem, że mógł odczuwać wobec mnie coś takiego. W końcu uświadomił mI, że jego miłość do mnie nie jest całkowicie czysta. W pewien sposób jest jeszcze zatruta miłością do Jongina.
              - Nie przesadzaj, Sull. Przecież nie wyjeżdżam na Księżyc, jeszcze tu wrócę - odpowiedziałem, na co dziewczyna tylko westchnęła i jeszcze mocniej się mnie uczepiła.
              - Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale za jakieś 10 minut mamy autobus - za sobą usłyszałem zniecierpliwiony głos Luhana, na co Jinri odsunęła się ode mnie, a ja spojrzałem na chłopaka z nieukrywaną niechęcią.
              - Mnie się nie śpieszy. Jak chcesz, to możesz sobie iść, ja pojadę następnym kursem - odpowiedziałem oschle. Czerwonowłosy prychnął i odwrócił się do mnie plecami. Jeszcze tylko brakowało tupnięcia nogą, jak małe, obrażone dziecko.
              - Trzymajcie się - odparłem w stronę Sulli i ciotki, po czym wyminąwszy Luhana, ruszyłem przed siebie. Nie obchodziło mnie, czy Xiao pójdzie za mną czy nie, ale po chwili pojawił się obok mnie, nadal z naburmuszoną miną. Czułem przy sobie jego dłoń, która raz po raz muskała moją, jednak nie chwyciłem jej. Byłem aż nazbyt wkurzony przez ostatnie słowa chłopaka, żeby jakikolwiek kontakt fizyczny z nim sprawiał mi przyjemność. Albo żebym chociaż miał na niego ochotę.
              A może po prostu przesadzałem? Może Luhan w tamtym momencie był najzwyczajniej w świecie zmęczony i nie do końca był świadomy tego, co mówi? A może to ja coś źle usłyszałem i teraz wkurwiam się bez powodu? Może tak naprawdę nie o to chodziło?
             Luhan nie poruszał więcej tego tematu. W sumie zachowywał się, jakby takie słowa nawet nie wyszły z jego ust. To ja robiłem problemy i odnosiłem się do niego w chamski i wredny sposób. Jednak wbrew wszystkiemu, nie wydawało mi się, abym sobie cokolwiek ubzdurał.
            Gdy doszliśmy do przystanku, autobus już czekał, więc weszliśmy do niego i zajęliśmy miejsca z samego tyłu. Miałem przemożną chęć, aby odepchnąć Luhana i mieć święty spokój, ale nie zrobiłem tego. Miałem nadzieję, że Xiao tym razem nie stchórzy i wytłumaczy,  o co mu chodziło.
            - Sehun, co się dzieje? - Luhan odwrócił się do mnie, wbijając we mnie pełne żalu i zdezorientowania spojrzenie. Po raz kolejny nie mogłem zdobyć się na to, aby popatrzeć mu w oczy.
            - Sam sobie odpowiedz na to pytanie - odparłem z niechęcią, chociaż w głębi siebie miałem nadzieję, że Luhan nie odpuści i będzie drążył temat.
            - Uwierz, chciałbym, ale nie potrafię, bo nawet nie wiem, dlaczego się złościsz - odpowiedział, powoli stając się nieco zniecierpliwiony.
            - To idź sobie do Jongina, może on ci powie - odrzekłem, nieco cedząc słowa, co spotkało się ze szczerym zdumieniem Luhana. Może naprawdę sobie coś uroiłem?
            - Hunnie... - zaczął, przybliżając się do mnie i powoli splatając palce swojej ręki z moimi.
            - Nie hunniuj mi tutaj - powiedziałem, na co Xiao zaśmiał się. - Bo jeszcze Kai się obrazi i z tobą zerwie - dodałem jadowicie. Czerwonowłosy jednak tylko uśmiechnął się pobłażliwie, a na jego twarzy zauważyłem zrozumienie.
            - Czyli o to ci chodziło... - westchnął, a rozbawiony uśmieszek nadal błąkał się na jego twarzy.
            - Dziwne, żeby nie, skoro trochę mnie to dotknęło - odpowiedziałem, mając pełną świadomość, że zachowuję się jak dziecko, ale nie przerwałem tego.
            - Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało - odparł. Moje pełne pogardy spojrzenie jednak nie zbiło go z pantałyku. - Wiedz, że nie miałem na myśli tego, iż nie chciałbym, by Kai ze mną zerwał, bo jakoś bardziej zależy mi na naszym związku. Po prostu...  chcę cię chronić. A dopóki jestem z Jonginem, nikt nie może podejrzewać, że ja i ty jesteśmy razem - dodał, spuszczając wzrok.
            - A nie sądzisz, że tak byłoby łatwiej? Chcesz być ze mną czy z nim? Nie uważasz, że bycie w dwóch związkach jest co najmniej dziwne? - zasypywałem chłopaka pytaniami, a gdy nadal milczał, postanowiłem dalej ciągnąć mój monolog. - Powiedziałeś kiedyś, że w końcu przyjdzie ten dzień, kiedy zerwiesz  Kaiem, aby swobodnie być ze mną. A teraz boisz się, że on zerwie z tobą. To nie trzyma się kupy, Luhan. Zdecyduj się, czego chcesz - skończyłem, wyczuwając między nami dość napiętą atmosferę. Uczucie to jednak szybko się ulotniło, kiedy Luhan przytulił się do mnie, co automatycznie mnie rozczuliło. Xiao zbyt mocno na mnie oddziaływał.
            - Zobaczysz, jakoś to rozwiążę... Nie przejmuj się tym, ja się wszystkim zajmę - wyszeptał, głaszcząc mnie lekko po ręce.
            - Wierzę ci na słowo - odparłem trochę bez przekonania, ale czerwonowłosy nie zwrócił na to uwagi. Jedyne, co zrobił to pocałował mnie w policzek. Do końca podróży panowała między nami grobowa cisza.

            - Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale w ten piątek, czyli za zaledwie 6 dni mamy przesłuchanie. W związku z tym, czy tego chcecie, czy nie, zaczynamy zajebiście ciężkie próby. Musicie uświadomić sobie, że w tej oto piwnicy możemy spędzać nawet 24 godziny na dobę. Mamy być najlepsi, ogarniacie? Mają nas tam zapamiętać, rozumiecie? - Jongin ciągnął z pasją swoją mowę, po raz pierwszy chyba tak bardzo wczuwając się w swoją rolę lidera. Tak prawdę powiedziawszy, dopiero po raz pierwszy pokazał, że jest liderem. Wcześniej jego rola ograniczała się do opierdzielania nas i przy okazji hejtowania mnie.
            - W związku z niespodziewaną kontuzją Luhana - tu Jongin spojrzał na mnie wymownie, jakby to z mojej winy Xiao miał złamaną nogę - musimy trochę zmodyfikować nasze układy. O to jednak się nie martwcie, bo myślałem trochę nad tym i prawdę powiedziawszy nie wprowadziłem zbyt wiele zmian.
             - A co z partiami wokalnymi Luhana? - spytał Baekhyun, widząc zapewne dla siebie szansę otrzymania więcej linijek do śpiewania.
             - Nic. Nadal będzie śpiewał je Luhan. Jest częścią zespołu, a jego kontuzja nie może być przeszkodą do tego, aby nie mógł się z nami zaprezentować. Po prostu będzie stał z boku - odpowiedział Kai, zakończywszy swoją wypowiedź promiennym uśmiechem wysłanym w stronę czerwonowłosego. Mimowolnie przewróciłem oczami.
             - Dobra, koniec gadania - Kim klasnął w dłonie. - Właźcie na scenę, zaczynamy. Sehun - Jongin spojrzał na mnie, tym razem bez cienia jakichkolwiek negatywnych uczuć - jako że jesteś jednym z lepszych tancerzy w naszej grupie, będziesz stał ze mną z przodu. Nie spieprz tego - dodał, po czym rzucił w moją stronę niewinny uśmiech. Ignorując wściekłość, która bez powodu zalała moje ciało, poszedłem jego śladem, a zaraz potem w całym pomieszczeniu rozległa się głośna muzyka.
             Lubiłem to uczucie, kiedy podczas śpiewania i tańczenia na scenie na te kilkanaście minut mogłem oderwać się od rzeczywistości i zapomnieć o wszystkim, co do tej pory miało miejsce. Występowanie na scenie pod tym względem przypominało trochę życie w Arkadii - nie musiałem się niczym martwić, o nic obawiać. Skupiałem się jedynie na wykonywanych ruchach i słowach piosenki. W takich momentach nawet Kai swoim gderaniem nie mógł zepsuć mi humoru. Tańczenie i śpiewanie było całym moim życiem i gdyby kiedykolwiek Luhan, Xiumin czy mama by mnie opuścili, mogłem jeszcze polegać na tych dwóch elementach.
               Dlatego nie zważając na Jongina, który raz po raz specjalnie wchodził mi pod nogi, całym sobą skoncentrowałem się na piosence, odpływając w swój własny świat.

               - Teraz zostaje nam do omówienia jeszcze jedna kwestia - Kai rozparł się wygodnie na kanapie, zarzucając rękę na siedzącego obok niego Luhana. - Nazwa naszego zespołu.
               Po pomieszczeniu rozeszło się westchnienie 5 osób.
               - Nie wzdychajcie mi tutaj, tylko myślcie nad nazwą. Nie możemy przecież iść na przesłuchanie bez nazwy, to będzie żałosne - powiedział Jongin, przyciągając do siebie czerwonowłosego, który mimowolnie przytulił się do chłopaka. - Jakieś propozycje?
              - Nazwa powinna dobrze określać charakter naszego zespołu - stwierdził oczywistą rzecz Chanyeol, na co każdy z nas pokiwał głową. Kai również, przy okazji zsuwając swoją dłoń na talię Luhana.
             - Jak na razie jedynym słowem, które mi się z wami kojarzy jest kłótnia - stwierdził sarkastycznie Tao, który od jakiegoś czasu siedział w kącie piwnicy, bacznie przypatrując się naszym ćwiczeniom.
Baekhyun spojrzał na niego złowrogo.
               - To, że Sehun i Kai ciągle się kłócą nie znaczy, że wszyscy tak robimy - odparł, na co pozostali roześmiali się.
               - No to może "przyjaźń"? W końcu wszyscy jesteście od dawna przyjaciółmi - zaproponował Chińczyk, wzruszając ramionami.
               - Nie, to zbyt oklepane - Jongin pokręcił nosem. Wydawało mi się jednak, że nie odrzucał tej propozycji tylko z powodu jej trywialności. Zespół był jedynym elementem życia Kima, który naprawdę miał dla niego jakieś znaczenie i dlatego chciał, żeby każda kwestia tego dotycząca była adekwatna i szczera. A że Kai nie uważał mnie za przyjaciela, nie miał zamiaru nazywać zespołu w sposób, który zaprzeczałby prawdziwej istocie rzeczy.
               - No to co myślicie o "najlepsi"? Pokazywałoby to, że jesteście pewni siebie - powiedział Tao, jednak wszyscy spojrzeliśmy na niego sceptycznie. - No to może... hm... "niezniszczalni"? Fajnie by brzmiało.
              - Nie.
              - A "najzajebiście najzajebistsi"?
              - Nie.
              - "Wielcy i potężni".
              - Zwariowałeś.
              - "Niepokonani"?
              - Puknij się w głowę.
              - No to "super wspaniałe niezwyciężone rozproszone marmolady w cieście"!
              - Lecz się, Huang.
              - No to sami sobie wymyślajcie nazwę!
              Tao zrobił minę obrażonego dziecka i założył ręce na piersi. Trochę było mi go szkoda, skoro chciał pomóc, ale z drugiej strony proponowane przez niego nazwy były dość dziwne.
              - No to może coś uniwersalnego? - tym razem propozycję wysunął prawie nie odzywający się Xiumin. - W końcu można wymyślić świetną nazwę, która niekoniecznie będzie nas opisywała. Skoro z taką jak widać mamy trudności... - dodał, na co wszyscy mimowolnie pokiwali głowami.
              - Ej, a co powiecie na We Are One? - Jak objawiony Chanyeol podniósł się z fotela. - Jest uniwersalna, bo można ją odbierać na kilka sposobów. A poza tym w jakiś sposób nas opisuje, bo od dawna trzymamy się razem. Nawet pomimo tych wszystkich kłótni i spin i tak dalej nasz zespół istnieje. Kto jest za?
              Jak na komendę w górę wystrzeliło pięć rąk. Z wyjątkiem tej należącej do Tao, który nadal naburmuszony siedział w kącie i ręki Kaia, który był zbyt zajęty obłapianiem Luhanowej szyi. Nie powiem, żebym był tym jakoś wybitnie zachwycony, chociaż starałem się to ignorować. Satysfakcję jednak dawały mi niespokojne spojrzenia obdarowywane mnie czasami przez Xiao.
             - Czyli co? We Are One zostaje? - spytał uradowany Chanyeol z dumą w głosie, zapewne czując się doceniony i dowartościowany.
             - Zostaje. To jest dobra nazwa. A nawet jeśli to i tak lepszej byśmy nie wymyślili - odparł Baekhyun, na co Yeol obrzucił go jadowitym spojrzeniem.
             - No to ustalone - Jongin przerwał dobieranie się do czerwonowłosego, wstał, klasnął w dłonie i uśmiechnął się do nas. - Na dzisiaj koniec. Chciałbym, żebyście wiedzieli, że jestem z was dumny, ale to nie znaczy, że macie osiąść na laurach i się opierdalać. Jutro zapierniczamy tak samo jak dzisiaj, jak nie bardziej. Mamy być perfekcyjni. Mają nas przyjąć do tej wytwórni, choćbyśmy mieli tutaj płakać na próbach. Kumacie? - wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem oprócz mnie, na co Jongin spojrzał na mnie z ironiczną pobłażliwością, a potem podszedłszy do mnie, poklepał mnie po ramieniu i powiedział:
              - Ty, Sehunnie, weź się za siebie. Do ideału ci daleko, dlatego radziłbym ci nad sobą popracować. W końcu oni przyjmują tylko najlepszych.
              Po tych słowach Kai zabrał plecak, pożegnał Luhana namiętnym pocałunkiem, zawołał: "to do jutra, misie!" i wyszedł z pomieszczenia. Idąc w jego ślady, wszyscy po kolei się wykruszali, przez co ostatecznie w piwnicy zostałem tylko ja i Luhan. Na początku było trochę niezręcznie, jednak potem czerwonowłosy usiadł obok mnie i pocałowawszy mnie w policzek, przytulił się do mnie. Wtedy po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy Lu nie czuje się przypadkiem jak szmata. W końcu to trochę nie w porządku, żeby na raz chodził z dwoma osobami. Chyba że jest tego typu człowiekiem, któremu to w żaden sposób nie przeszkadza i lubi urozmaicać sobie życie. Tylko z drugiej strony to trochę chamskie wobec mnie i Jongina. Głównie mnie, bo przecież to ja wiem o małym sekreciku Luhana.
Sehun, ogarnij się. O czym ty w ogóle myślisz?
- O czym myślisz, Hunnie? - jak na zawołanie zapytał Luhan, wbijając we mnie spojrzenie swoich jelenich oczu.
              - O niczym. O tobie. O wszystkim - jąkałem się, ale Lu skwitował to jedynie śmiechem.
              - Hunnie, nie chce mi się tu siedzieć - westchnął chłopak, odrywając się ode mnie.
              - No to możemy iść do ciebie albo do mnie - zaproponowałem, na co Luhan uśmiechnął się tajemniczo.
              - Nie chodziło mi o siedzenie w piwnicy, ale w tym konkretnym miejscu - odparł, jednak zanim zrozumiałem o co mu chodzi, ten pociągnął mnie za rękę. Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, Luhan wpił się swoimi ustami w moje i objąwszy mnie mocno w pasie, pchał mnie lekko w stronę sceny. Pomimo moich różnej natury urazów, nie protestowałem. Prawdę powiedziawszy trochę brakowało mi bliższych kontaktów z Luhanem, szczególnie, że tak bardzo zazdrościłem ich Jonginowi.
                Podczas pocałunków z czerwonowłosym nawet nie zauważyłem, kiedy moje plecy natrafiły na opór w postaci sceny. W ten sposób straciłem ostatnie pole manewru, od tyłu zatrzymywany przez podest, natomiast od przodu przyciskany do niego przez Luhana. Aczkolwiek w żadnym wypadku mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, nawet mi się podobało. A spodobało mi się jeszcze bardziej, kiedy na torsie poczułem zimne dłonie Luhana. Podobnie jak za pierwszym razem gnany impulsem, położyłem ręce na biodrach chłopaka i przyciągnąłem go do siebie z taką siłą, że obaj wylądowaliśmy na scenie. Przy czym on miał o wiele wygodniej, gdyż leżał na mnie. Ja musiałem znosić lodowatą posadzkę.
                Kiedy ręce Xiao zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do paska moich spodni, stwierdziłem, że powinienem interweniować.
Tak dla odmiany teraz Luhan leżał bezpośrednio na scenie. Natomiast ja usiadłem na nim okrakiem, chwyciłem go za ręce, które nieruchome przytrzymałem nad jego głową i delikatnie zacząłem go całować. Najpierw w usta, potem w szyję. Nie przewidziałem jednak, że Xiao prędzej czy później wyrwie się z mojego uścisku, co w konsekwencji poskutkowało tym, że w ramach zemsty dosłownie zerwał ze mnie podkoszulek. Nie pozostałem mu dłuższy, jednak postanowiłem pójść trochę dalej i ściągnąć z niego spodnie. Do moich nie pozwoliłem mu się dobrać, chociaż miałem wrażenie, że nawet tego nie chce, bo zawzięcie zaczął całować mnie po torsie. Nie chciałem, żeby tylko on był aktywny, więc sięgnąłem ręką do jego bokserek, ten jednak przyciągnął mnie do siebie, ponownie namiętnie całując mnie w usta. Zamknąłem oczy, rozkoszując się dotykiem jego warg na moich i idealnym rytmem naszych języków. Pewnie taki arkadyjski stan rzeczy trwałby w nieskończoność, gdyby nie zdyszany głos Luhana, mówiący:
- Hunnie… wiesz, że drzwi są otwarte?
Na jego słowa zerwałem się jak oparzony, łapiąc w rękę podkoszulek, czym doprowadziłem chłopaka do szaleńczego śmiechu.
- Nie przejmuj się, tu i tak właściwie nikt nie wchodzi – odparł z uśmiechem, najwidoczniej nie mając zamiaru się podnieść, a nawet ubrać spodni. Postanowiłem się odwrócić, tak dla bezpieczeństwa, bo taki na wpół roznegliżowany Luhan działał na moje zmysły zbyt dobitnie.
- Chodź tu, Hunnie – wymruczał Xiao tym swoim seksownym głosem, uznałem jednak, że to zignoruję. Jednak gdy ponowił swoją prośbę, nie mogłem pozostać bierny, więc ją spełniłem, co oczywiście nie było dobrym pomysłem, gdyż Luhan znowu przyciągnął mnie do siebie, tym razem jednak z zamiarem lizania mnie po szyi.  
- Luhan, uspokój się – odparłem, na co Xiao tylko się zaśmiał, ale nie przerwał swojej jakże fascynującej czynności. W końcu jednak uszczypnąłem go lekko w bok, dzięki czemu mogłem uwolnić się z jego żelaznego uścisku. Tym razem chłopak chyba zrozumiał, że to koniec, gdyż zaczął wciągać na siebie spodnie, robiąc przy tym tak naburmuszoną minę, że automatycznie wybuchnąłem śmiechem. Po krótkiej chwili poczułem, jak ręce Luhana mocno oplatają moją talię, a tuż przy uchu usłyszałem jego cichy głos.
- Mam nadzieję, że kiedyś to kontynuujemy.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, ten klepnął mnie w tyłek, po czym zszedł ze sceny i podszedł do drzwi.
- Chodź, Hunnie. Nie będziemy tu siedzieć cały czas.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg drzwi, Xiao znowu przyszpilił mnie do ściany i obdarzył namiętnym pocałunkiem. Nie powiem, żeby mi się to nie podobało, ale obawiałem się, aby nikt nas nie zobaczył.
- Do jutra, kochanie. Pamiętaj, że o 14 mamy próbę – powiedział chłopak, uśmiechając się do mnie zadziornie.
- Nie wiem, czy mam ochotę na nią przychodzić. Nie mam zamiaru ponownie znosić tego, jak Kai się do ciebie dobiera – odparłem, na co Luhan tylko spojrzał na mnie pobłażliwie.
-No tak, ty przynajmniej robisz to jak już jesteśmy sami – odpowiedział, po czym pomachał mi i odszedł w stronę swojego mieszkania. Chciałem jeszcze rzucić jakąś ciętą ripostą, ale że żadna nie przyszła mi do głowy, jedynie prychnąłem pod nosem i zwróciłem się w stronę drogi do domu.


Kolejne 5 dni było istną męczarnią. Jongin nie pozostawiał na nas suchej nitki i każdego zmuszał do wysiłku niemal ponad jego siły. Nie dawał spokoju nawet Luhanowi, który generalnie zawsze był jego oczkiem w głowie. Natomiast teraz, patrząc na ich obecne relacje, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że są parą. Czasami miałem wrażenie, że to na Xiao Kai uwziął się najbardziej.  Co prawda z jednej strony traktował go nieco lepiej przez wzgląd na jego niedawno złamaną nogę, ale z drugiej zachowywał się wobec niego jak kat. Wiedziałem, że Luhanowi taki stan rzeczy niezbyt przypada do gustu, ale nie mógł nic zrobić. Każdy z nas wiedział, że pomimo olewczego stosunku Jongina do większości rzeczy, akurat zespół i jego kariera był czymś, co miało dla niego naprawdę ogromne znaczenie.
W miarę zbliżania się sądnego dnia przesłuchania, Jongin dawał mi coraz więcej spokoju. Zgodnie z jego poleceniem zabrałem się do pracy, jednak nie robiłem tego dla niego, a dla siebie. Chciałem zaprezentować się jak najlepiej i pokazać sobie i innym, co potrafię. Dlatego mój trening nie zawierał w sobie jedynie tych kilku godzin spędzonych z chłopakami, on trwał cały dzień. Od samego rana do późnego popołudnia wylewałem siódme poty, żeby tylko opanować wszystko do perfekcji. Natomiast wieczorem szukałem ukojenia w ramionach Luhana, który chętnie mi je dawał. Miałem wrażenie jednak, że w tych chwilach nie tylko ze mnie uchodziło napięcie całego dnia. On chyba też miał powoli dość ciągłych pretensji Jongina, w takim stopniu, że gdy ten zaproponował mu nockę, Xiao odmówił. Nie powiem, sprawiło mi to szaleńczą i bezczelną radość, bo w takiej sytuacji tę noc czerwonowłosy mógł poświęcić mnie. W taki oto sposób zakończenie prób uczciłem metaforyczną wisienką na torcie, jednak u mnie tą wisienką był sam Luhan.

Słońce świeciło niemiłosiernie, ludzie obijali się o siebie wyczerpani z gorąca, natomiast ja wlokąc się w tempie minus 60 kilometrów na godzinę, próbowałem osiągnąć cel, który stanowił mój dom. Jedyna rzecz, na którą w tamtym momencie miałem ochotę to zrzucić z siebie wszystkie lepiące się ubrania, położyć się na łóżku i odpocząć. Sądny dzień przesłuchania miał nastąpić jutro, jednak ja nie miałem już siły na żadne próby ani ćwiczenia. Miałem nadzieję, że te kilka tygodni zrobiły swoje i jutro dam z siebie wszystko. Chciałem pokazać Kaiowi, Luhanowi, a przede wszystkim sobie, że potrafię. Że pomimo słabej psychiki, fizycznie jestem silny.
Nie zdążyłem nawet pomyśleć o tym jak przyjemnie będzie w końcu pozbyć się wsiąkających we mnie szmat, kiedy na wycieraczce przed drzwami do mojego domu zauważyłem blond czuprynę Tao. Mimowolnie powstrzymałem się przed jawnym westchnieniem rezygnacji, na szczęście chłopak był jeszcze zbyt daleko aby mógł cokolwiek zauważyć.
- Hej, Sehun - przywitał mnie, na co uśmiechnąłem się niewyraźnie.
- Cześć - odparłem i poddając się cichemu głosikowi w mojej głowie, zapytałem:
- Wpadniesz na herbatę?
              Tao, który zapewne od samego początku oczekiwał z mojej strony wysunięcia owej propozycji, wzruszył ramionami.
- Mogę wpaść - mruknął z tonem obojętności w głosie, ale nie do końca udało mu się ukryć ten cień zadowolenia, że dałem się złapać w jego pułapkę. Miałem nadzieję, że miał do mnie jakiś porządny interes, który wart będzie tego czasu jaki mógłbym przeznaczyć na zimną kąpiel.
Na samą myśl poczułem przyjemny dreszczyk, ale niestety musiałem się powstrzymać przed zerwaniem z siebie podkoszulka i wskoczeniem do wanny. Tao mógłby to źle odebrać.
 -Owocową czy czarną? - zapytałem, stawiając przed chłopakiem kilka rodzajów herbat.
- Owocową, czarna jest za gorzka - odpowiedział, wskazując na wybrane przez siebie pudełko.
- Ale wiesz chyba, że do herbaty można wsypywać cukier..? - zasugerowałem, na co Tao zaśmiał się. Szczerze mu zawtórowałem i automatycznie poczułem jak atmosfera między nami się poprawia.
- Denerwujesz się przed jutrem? - zapytał mój przyjaciel, kiedy usiadłem naprzeciwko niego przy stole.
- Na razie nie. Chociaż mogę się założyć, że jutro będę srał ze strachu - odpowiedziałem, na co Tao pokiwał głową.
- Kai zajebiście was tępi.. - powiedział, nadal kiwając głową. - Ale w sumie na jedno chyba dobrze, przynajmniej jesteście wystarczająco przygotowani - dodał.
               - Może i tak, ale ja dalej mam wrażenie, że nie jestem dostatecznie przygotowany. I chyba nigdy nie będę. Wiecznie będzie mi czegoś brakowało - westchnąłem, po raz pierwszy odkrywając swoje myśli przed kimkolwiek. Zaskoczyło mnie to, ale uświadomiłem sobie, że przynosi mi to ulgę.
              - Żartujesz sobie? - Tao naskoczył na mnie, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. - Jesteś jedną z lepszych osób w tej grupie. Okej, może wokalnie lepiej radzi sobie Baek czy Lu, ale jeśli chodzi o taniec to nie masz sobie równych. Tak naprawdę w tym bandzie prawdziwym tancerzem jesteś ty i Kai. Przy czym u Jongina jest ten problem, że on próbuje być za dobry i przez to traci… - przerwał i ściszył głos, jakby bał się, że Jongin siedzi w lodówce i lada moment z niej wyskoczy, jeśli tylko Tao powie o nim coś złego. – Czasem nawet mam wrażenie, że on ci trochę zazdrości.. Talentu… Wyglądu… Luhana.. – tutaj chłopak spojrzał na mnie badawczo.
                - Luhana? – zapytałem szczerze zdziwiony, modląc  się w duchu, żeby Tao nie miał zamiaru powiedzieć o tym, o czym ja właśnie pomyślałem.
              - Nie wmówisz mi chyba, że to, co się wykluło pomiędzy tobą a Lu to tylko zwykła przyjaźń, aż tak tępy nie jestem – odpowiedział, uśmiechając się do mnie trochę złośliwie, a trochę serdecznie. Spuściłem wzrok.           
Tao był jedną z nielicznych osób, która bez względu na wszystko zawsze stała po mojej stronie. Nieistotne, czy miałem rację, czy odwrotnie – nie miałem jej, on starał się brać mój punkt widzenia i bronić go jak swojego. Może nie byliśmy super bliskimi przyjaciółmi, fakt. Jednak Huang wzbudzał we mnie tak duże zaufanie, że nawet gdybym nie widział go przez 400 lat, to gdy już doszłoby do spotkania , opowiedziałbym mu o wszystkim, nawet o rzeczach, których nie przyznawałbym się przed samym sobą. Dlatego też postanowiłem milczeć i nie odpowiedzieć na niemą zachętę Tao. Nie chciałem zaprzeczać, bo byłoby to jawnie nie fair, ale też bałem się powiedzieć na głos to, co paradoksalnie najbardziej chciałbym z siebie wyrzucić.
Moją pantomimę chłop k uznał za potwierdzenie swoich przypuszczeń, bo wstał, usiadł na krześle obok mnie, położył mi rękę na ramieniu i odrzekł:
- Chciałbym, żebyś wiedział, że nieważne, co się stanie, ja zawsze będę cię wspierał. Ciebie i Luhana. Widzę, że wasza relacja nie jest tak czysta, na jaką ją kreujecie – tutaj mrugnął do mnie przyjaźnie – ale wiedz, że mi to nie przeszkadza. Nawet nie przeszkadza mi to, że wpakowałeś się w ten chory trójkącik. Zaakceptuję wszystko, okej? Tylko… uważaj – Tao uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja, gnany jakąś niewytłumaczalną siłą, przytuliłem się do niego bez słowa. Moje wyjaśnienia były już zbędne, skoro Huang podsumował wszystko idealnie. Wtedy byłem mu wdzięczny i naprawdę wierzyłem, że musi być już dobrze. Doceniałem to, że Tao nie wydarł się na mnie ani nie wzgardził mną. W końcu ja nim i Krisem gardziłem w dość wysokim stopniu. A on nawet o tym nie wspomniał.
- Dobra, koniec tych sentymentów – chłopak odepchnął mnie i wrócił na swoje miejsce. – Teraz masz mi opowiedzieć wszystko od początku, jak do tego doszło, gdzie, kiedy, po co i dlaczego. Chcę znać każdy szczegół.
- No ale.. – zacząłem, mając nadzieję na choć minimalne darowanie mi tych katuszy. Bezskutecznie.
- Mój drogi, tym razem się nie wywiniesz. Zaczynaj tę swoją powieść, bo mi zaraz herbata wystygnie.


Powodzenia na przesłuchaniu, Hunnie! Ja, babcia i ciocia mocno w ciebie wierzymy! Rozwal tam wszystkich! Sull
Być może nieco dziwnie wyglądałem, stojąc w prowizorycznej poczekalni przed wejściem do właściwej części budynku wytwórni i susząc zęby do malutkiego ekranu telefonu, jednak w tamtym momencie nie miałem nawet siły o tym myśleć. Esemes od Sulli wywołał we mnie tyle pozytywnych emocji, że czasami zapominałem, iż powinienem się bać. W końcu lada chwila mieliśmy przeżyć jedno z najbardziej stresujących wydarzeń w naszym życiu. Kilkanaście minut, a może zaważyć o całej naszej przyszłości.
                Brr.
                Przeczytałem króciutką wiadomość jeszcze raz, starając się nie skakać po salce – trochę z radości, a trochę ze strachu. W sumie czytałem ją właściwie tylko dla formalności, tak naprawdę znałem już na pamięć całą treść.
                - Sehun, spokojnie – Luhan dyskretnie pogłaskał mnie po kolanie. Spojrzałem na niego zdziwiony, bo przecież jestem oazą spokoju, a on każe mi się uspokoić, jednak nawet nie zorientowałem się, że cały czas ruszałem ze zdenerwowania nogą. Chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a ja z tego wszystkiego zapomniałem jak w ogóle rusza się ustami.                        
                Nie miałem pojęcia, że taki ze mnie paranoik.
                Rozejrzałem się po pomieszczeniu, mając nadzieję, że któryś z chłopaków zachowuje się gorzej ode mnie, wyrywa sobie włosy z głowy, tańczy kankana dla relaksu czy uprawia jogę, ale po bacznych oględzinach przeliczyłem się. Chanyeol z Baekhyunem oglądali na telefonie jakiś durny program, śmiejąc się jak popieprzeni. Xiumin miał słuchawki na uszach, Kai ćwiczył w kącie jeden z układów, natomiast Luhan siedział spokojnie i wpatrywał się w plakaty na ścianach. Jedynie ja zachowywałem się jak dzika hiena, nie kontrolując w żadnym stopniu mojego ciała.
                Niezwyciężony Sehun, ta.
                - Czy to wy jesteście tak zwani We Are One? – zza grubych, szklanych drzwi wysunęła się mała głowa otoczona ciemnymi włosami zebranymi w kok i w okularach z okrągłymi oprawkami. Na jej widok każdy z nas zerwał się jak nadpobudliwy, jednak niespodziewana jejmość zdawała się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Jej spojrzenie było tak obojętne, że automatycznie poczułem się jak kupa gnoju. – Pan Kim zaprasza was na przesłuchanie.

                Popychany przez Xiumina wpełzłem z ociąganiem do ogromnej sali gimnastycznej. Zewsząd spoglądała na mnie moja przerażona twarz, gdyż na każdej ścianie znajdowały się lustra. Odkąd pamiętam marzyłem, aby kiedykolwiek zatańczyć właśnie w takiej sali. Pomyśleć, że moje marzenie spełnia się akurat w takich okolicznościach.
                - Witajcie, chłopcy – Z drugiego końca sali usłyszałem głęboki głos, jak się potem okazało należący do wysokiego mężczyzny, jakim był owy pan Kim. – Bardzo miło mi was u mnie gościć. Sprawiliście mi wielką przyjemność, ponieważ od dawna nie słyszałem niczego dobrego, a po waszym występie w Club Garden spodziewam się fajerwerków – mrugnął do nas, chociaż z tonu jego głosu wywnioskowałem, że mówił całkowicie poważnie. Albo wy rozpierdolicie tę salę albo ja rozpierdolę was.
                - Chciałbym, aby najpierw każdy z was się przedstawił, powiedział jaką rolę pełni  w zespole i tak dalej, a potem przejdziemy do tej właściwej części – powiedział, siadając naprzeciwko nas na krześle, który podłożyła mu kobieta z kokiem. – Prawdę powiedziawszy oczekuję, że się denerwujecie, ale nie przejmujcie się. Adrenalina jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A teraz bez zbędnego owijania w bawełnę, przygotujcie się, rozgrzejcie i pokażcie, co tak naprawdę potraficie.

                Ludzka psychika jest bardzo dziwnie ukształtowana. Nakręca człowieka, aby tracił zmysły przez obezwładniający strach, żeby w miarę upływu czasu przekształcić go w niemal zaprogramowaną maszynę.
                Zanim zaczęliśmy występ, wydawało mi się, że stres, który towarzyszył mi od samego rana, już do końca dnia ze mnie nie zejdzie. Jednak gdy już zaczęliśmy występować, a moje ciało poruszało się w rytm znanej mi piosenki, poczułem jak z każdą chwilą ten strach się ulatnia, szydząc ze mnie, że tak łatwo mu uległem. Stres ma swoje objawy w ciele, ale tak naprawdę wszystko siedzi w głowie. Kiedy już poddałem się muzyce i tańcu, uświadomiłem sobie, że przesadzałem. W każdym razie adrenalina była niemała. A w połączeniu z naszymi umiejętnościami, synchronem i wyjątkową zgodnością zaprowadziła nas do zwycięstwa.

                Wracając do domu, całkowicie zlany potem i zmęczony jak po dziesięciotysięcznokilometrowym maratonie, próbowałem tylko nie wydawać triumfujących okrzyków, żeby nie przestraszyć ludzi wokół. Już i tak mój widok wzbudzał w ludziach dzikie instynkty, wolałem nie dolewać więcej oliwy do ognia. Chociaż momentami i tak łapałem się na tym, że zamiast iść spokojnym krokiem, skakałem sobie po chodniku jak rusałka dziewica po łące pełnej galopujących sarenek.
                We Are One zostało przyjęte do prawdziwej, profesjonalnej wytwórni muzycznej.
Nadal nie jestem w stanie w to uwierzyć. A jeszcze bardziej nie jestem w stanie dać wiary w to, co stało się po oficjalnym ogłoszeniu wyników.

Retrospekcja

                - Sehun, pozwól do mnie na moment – Pan Kim skinął na mnie ręką. Poczekał, aby wszyscy wyszli z sali i w konsekwencji zostaliśmy sam na sam.
                - Wiesz, dlaczego was przyjąłem? – zapytał, a ja spojrzałem na niego nieco zdezorientowany. – Nie przyjąłem was dlatego, że wasza gra jest zapierająca dech w piersiach, bo do takiego stanu jest wam jeszcze trochę daleko. Oczywiście bardzo podobał mi się wasz występ, jako amatorzy jesteście naprawdę świetni, ale to jeszcze ciut mało, aby się wybić. Przyjąłem was dlatego, bo widzę w was potencjał. Macie coś, czego nie ma nawet wielu popularnych już artystów. Macie tę siłę i mobilizację, zapał do tego, aby się  pokazać, ujawnić światu. Jako zespół jeszcze tego nie czujecie. Jednak widzę to w każdym z was z osobna. Każdy z was ma coś, co miło byłoby zobaczyć u mnie w wytwórni. A u ciebie widzę to w dwukrotnym powiększeniu – mężczyzna uśmiechnął się, ale po sekundzie przyjął poważny wyraz twarzy. – Masz zbyt mało pewności siebie, Sehun. Może myślisz, że masz jej dużo, ale tak nie jest. Uwierz w siebie. Jesteś dobrym tancerzem, jednym z lepszych, jakich udało mi się zobaczyć. Przestań zadręczać się czymś, czym nie powinieneś i szlifuj swój talent. W końcu to on był jednym z powodów, dla których przyjąłem do mojej wytwórni nie tylko ciebie, ale też twoich przyjaciół.

                Uśmiechnąłem się szeroko, czując jak radość rozlewa się po całym moim ciele, emanując nawet na otoczenie wokół mnie. Czułem się naprawdę szczęśliwy i miałem wrażenie, że nic nie będzie w stanie zepsuć mojej euforii.
                Nadal z wypisanym uśmiechem na twarzy wszedłem do domu, krzycząc, że wróciłem. Jako że nikt nie wybiegł mi na spotkanie (czego w głębi serca choć trochę oczekiwałem), sam postanowiłem doprosić się o uwagę, więc zwróciłem się w stronę sypialni rodziców.  Gdy otworzyłem drzwi, moim oczom ukazała się zapłakana twarz mamy, trzęsącej się jak w panicznym strachu i ściskającej ostatkami sił w ręce telefon.
                - Hunnie… - wyszeptała, ledwo trzymając się na chwiejnych nogach. Jej zmizerniała postać wydawała się tak nierealna, że mogłem tylko stać i obserwować ją bez słowa. – Hunnie.. – powtórzyła, a telefon, który trzymała w ręce, zsunął się na podłogę jak zwolnionym tempie.
               
- Babcia umarła.



                PS  O matko, ale mam stresa. ;-;

7 komentarzy:

  1. Przeżyłam niezły zawał serca. Poważnie. Ja się w ogóle nie spodziewałam rozdziału, na serio. Było to niezłe zaskoczenie. Poza tym, naprawdę lubię to opowiadanie, choć nieraz pisałam, że ja i hunhan to dwa różne światy, a kailu i ja to już w ogóle inny wszechświat i kosmos.
    Ale dobra.
    I tak mnie wkurza Luhan, bo: naprawdę może wziąć się w garść i zerwać z Kaiem, bo granie na dwa fronty nie jest fajne. Aż się dziwię, że Sehun nie mówi, żeby się ogarnął ;-; Nie wiem, mam nadzieję, że Lu nie zrobi jeszcze większej krzywdy Sehunowi.
    Ja się cieszę, że dostali się do wytwórni (niech Hunnie przytrze nos Jonginowi).
    Natomiast końcówka była zaskoczeniem, bo jak zdążyłam zauważyć, to babcia Huna była naprawdę dobrą kobietą. Mam wrażenie, że Sehun się kompletnie nie załamie, bo jest na serio delikatnie psychicznie.
    Tak więc, rozdział i tak twój comeback to taki szok, że jeszcze nie do końca wierzę, że przeczytałam kolejny rozdział. Naprawdę. Mam nadzieję jednak, że tym razem będzie dobrze i nie opuścisz nas na kolejny rok. Cieszę się z nowego rozdziału, bo jak pisałam, nieliczny hunhan, który lubię.
    Także weny, pozdrawiam cieplutko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję comebacku! :D Ten czas tak szybko zleciał, że nawet bym nie zauważyła, że minął już rok, gdybyś o tym nie napisała. xD Ale zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, naprawdę. Szczerze mówiąc przez ten czas zdążyłam już prawie zapomnieć o tym opowiadaniu i musiałam sobie przypomnieć poprzednie rozdziały. xD
    Nie wiem czemu, ale w tym rozdziale strasznie wkurzał mnie Kai. W sumie nic takiego nie robił, zachowywał się jak zwykle, ale jakoś tak mnie denerwował. Chyba go nie lubię. xD Zachowanie Luhana też zaczyna mnie powoli irytować. Powinien się w końcu określić i zdecydować z kim chce być, a nie lecieć na dwa fronty, bo to jest nie fair w stosunku do Sehuna. W stosunku do Kaia też jest nie fair, ale kij z nim, bo go tu nie lubię. :P
    Podczas tej sceny HunHan w piwnicy spodziewałam się, że ktoś tam wejdzie i ich zobaczy. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że będzie to Kai i się pobiją z Sehunem, ale cóż. xD Chyba za dużo sobie wyobrażam. xD
    Cieszę się, że chłopcom udało się dostać do wytwórni, chociaż to nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem. To było do przewidzenia, że prędzej czy później się dostaną, ale nie sądziłam, że Hunnie jest aż taki zdolny.
    Jeśli chodzi o zakończenie to bardzo współczuję Sehunowi. Śmierć babci na pewno była dla niego dużym zaskoczeniem. Oby się nie załamał i szybko się po tym otrząsnął. ;)
    Mam nadzieję, że wszystko jest zrozumiałe, bo pisałam te swoje przemyślenia trochę bez ładu i składu. xD Cieszę się, że w końcu udało Ci się znaleźć czas na pisanie i będę czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział. :D
    Dużo weny życzę! Hwaiting! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. BABCIA UMARŁA?! Zaraz Ty umrzesz, diable mały!
    Ekhm, tak, to jest super wstęp do komentarza, hej. :D
    Tak dawno mnie tu nie było i zdążyłam się niesamowicie stęsknić. ;_; Choć przyznam, że niedawno z ciekawości odwiedzałam SH i mruczałam pod nosem, że Cię docisnę z kolejnym rozdziałem. Jak widać nie musiałam i bardzo się cieszę, bo przecież jestem miłą osobą. Zazwyczaj.
    Bardzo się cieszę, że wróciłaś, bo po to przypomina mi początek naszej znajomości i te wszystkie komentarze pod postami, haha! <3
    Tak odwykłam od bohaterów, że włączył mi się natychmiastowy hejt na Kaia. Jak tylko coś powiedział, to od razu fuczałam, żeby nie przeszkadzał HunHanowi.. xD I mam wielką nadzieję, że Luhan nie skrzywdzi Jongina. Bo inaczej ja skrzywdzę jego. Mimo że to fikcyjny bohater. ;_;
    Tao to mądra bestia w sumie. Niby się nie odzywa jakoś dużo i nie zabiera poszczególnych stron, ale widzi, co się dzieje. I to się mu chwali, niech wspiera Hunhany, a nie jakieś KaiLu. T^T ♥
    DOSTALI SIĘ DO WYTWÓRNI, jejku. Wiedziałam, że się dostaną, bo jakby inaczej z ich ciężką pracą, ale i tak niesamowita radość. No kto by się nie cieszył, przecież to takie spełnienie marzeń! Uśmiech na pół twarzy murowany.
    A teraz...... JAK TO BABCIA UMARŁA. Pamiętasz, jak jakieś pół roku temu Ci mówiłam, że po prostu czuję, iż coś jej zrobisz? Wiedziałam to. Wiedziałam. I... nie wybaczę Ci. MOJA BIEDNA BABCIA. Wszyscy, tylko nie ona. T^T
    Haha, już w sumie wyszłam z wprawy, jeśli chodzi o komentarze, bo jesteś pierwszą osobą, której komentuję od jakichś... 6 miesięcy. Przepraszam. ;;
    Mimo wszystko mam nadzieję, że choć ciut się ucieszysz z mojej obecności tutaj, bo w końcu obiecałam, right? ♥
    Rozdział był super, jak zawsze. Uwielbiam Twój styl pisania i zjadłabym Cię żywcem, gdybyś porzuciła to opowiadanie. Czuj się zagrożona. xD
    Love you,
    Hikarikpop(SH). Bo obie wiemy, że podświadomie właśnie dlatego te dwie literki znalazły się w moim username. ;_; ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Mana <3 Jak miło jest cię znowu widzieć :D Fajnie, że wróciłaś na bloga. Muszę ci powiedzieć, że obecnie, jakby się nad tym dobrze zastanowić, to jeden z nielicznych blogów o exo, na które chcę wracać. Nie mam nic do chłopców, nawet lubię ich posłuchać od czasu do czasu, ale ciężko jest teraz znaleźć blogi nie o exo xd I to dobre blogi. Twoje opowiadanie należy moim skromnym zdaniem do tych dobrze napisanych i do których chcę wracać myślami :)
    Rozdział mi się bardzo podobał. Nie wiem, w co Lu gra, ale powinien załatwić tę sprawę z Kaiem jak najszybciej. Szczególnie że teraz, jak dostali się do wytwórni, wszystko się skomplikuje... tak myślę xd
    Uh, rozumiem problem Sehuna z brakiem wiary w siebie, mam to samo z pisaniem... i wszystkim innym x.x
    ZABIŁAŚ BABCIĘ?! Jak mogłaś? ;;;
    Wybacz mi ten krótki komentarz, ale jestem teraz w Niemczech w pracy i mój dostęp do internetu jest ograniczony. Dzisiaj sobie trochę na nim posiedziałam, bo miałam wolne, chociaż wolałabym mieć je jutro, w końcu kto chce pracować w urodziny, ale to nic :) I rozumiem też, czemu nie miałaś w tym roku czasu - ja też pisałam teraz maturę i nie miałam za bardzonani czasu, ani ochoty na pisanie FF (jakbyś lubiła SuJu, to zaprosiłabym cię na swojego bloga~) xd Jak ci poszedł ustny polski? :D
    Życzę powodzenia w dostaniu się na wymarzone studia, weny twórczej i czasu na pisanie :))
    Pozdrawiam, Chizu~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Chizu! <3 Powiem Ci tak szczerze, że ostatnio myślałam sobie o Tobie, jakoś mi tak wpadłaś do głowy. xD A tu nagle komentarz od Ciebie. <3 Bardzo Ci dziękuję za świetny komentarz, aż mi się cieplej zrobiło na serduszku, że jeszcze o mnie pamiętasz. :D Co do mojej matury z polskiego, dostałam 85%, więc jestem zadowolona. Za to z angielskiego mam 90%, wychodzi na to, że lepiej mówię po angielsku niż po polsku, xD A Ty jak wrażenia po maturach? <3 Co do adresu Twojego bloga, możesz mi go podać. :D Może nie jestem fanką SuJu, ale znam ich dość dobrze, więc chętnie poczytam Twoje ff. :D
      Tak poza tym to WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!! <3 Trochę spóźnione, ale z głębi serca. :D
      Dziękuję raz jeszcze i hwaiting w pracy! <3

      Usuń
  5. Boże co za emocje !! Kocham tą serię i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ^ - ^
    Weny chingu~
    Iku Byun Hunnie

    OdpowiedzUsuń
  6. I gdzie Cię wcięło moja droga?

    OdpowiedzUsuń