Witajcie, kochani. :D Wiem, że powinnam dodać rozdział, na który (mam nadzieję) czekacie, ale uznałam, że jako przerywnik opublikuję shota, którego napisałam we współpracy z Hiyori. ^^ To jest one shot z BTS, nie z EXO, ale liczę, że mnie nie zjecie. Oczywiście nie musicie tego czytać, ale jednak zachęcam, bo myślę, że wyszedł naprawdę dobrze (przynajmniej część Hiyori xD). Nie jest bardzo długi, więc jeśli chcecie, to przeczytajcie. W internetach jest stosunkowo mało polskich ficków z BTS, a myślę, że jakieś by się przydały więc zapraszam do lektury. :3
Tak przy okazji chciałabym podziękować Hiyori za to, że ze mną wytrzymuje i wytrwała w napisaniu swojej części. xD Uwierz w siebie, gnojku. <3
A tymczasem możecie jeszcze wpaść na jej bloga, jest z aż jednym shotem, ale naprawdę wartym polecenia. ;D <blog>
Autorki: Mana, Hiyori
Tytuł: Tomorrow
Zespół: BTS
Pairing: VMin (Kim Taehyung + Park Jimin)
Bohaterowie: Kim Taehyung, Park Jimin, Im Yoona, Min Yoongi, Kim Hansol, (wspomniani) Jeon Jungkook, Park Chanyeol, Woo Jiho, Son Naeun, Lee Hyeri, Lee Minhyuk
Gatunek: angst, AU
Krótki opis: ,,Dzisiaj chciałbym wrócić do wczoraj, by zmienić jutro"
(okładka by Julka)
Taehyung
Z ciężkim spojrzeniem wbitym w plecy słodko drzemiącego
Jimina westchnąłem podirytowany, podnosząc z drewnianej podłogi w salonie parę
czerwonych bokserek ubrudzonych serem i plamą z piwa. Obrzydzony rzuciłem nimi
prosto w głowę śpiącego chłopaka, który jedynie poruszył się nieznacznie.
Odkładając klucze od mieszkania na szklany stolik, kucnąłem przy kanapie, nie
wiedząc jak mam reagować na niemałe zamieszanie wokół mnie: porozrzucane
kartony od pizzy, z czego niektóre kawałki walały się po podłodze, brudne
ciuchy, pobrudzone różnymi świństwami meble, odłamki szkła i śpiące w kącie
dwie osoby. Jimin natomiast na twarzy narysowane miał wąsy, a pod pachą trzymał
butelkę wina.
Pstrykając bruneta w plecy, zerknąłem przelotnie na
uśpionych w objęciach chłopaka i dziewczynę, których rozpoznałem niemal od
razu. Przegiął.
Połaskotałem go za uchem, na co mruknął i leniwie uchylił
powieki. Usiłowałem nie rozczulać się na widok jego świeżo zaspanej miny, która
nadawała mu wyglądu słodkiego szczeniaczka (nie było trudno, zważając na
dorysowane czarnym markerem wąsy) i wbiłem w niego najbardziej mordercze
spojrzenie ze wszystkich.
-
Tae..hyunggie-ah, czemu, gdzie, kiedy, o której byłeś wczoraj, robiłem imprezę
na szampanie, Taehyunggie-ah, egzaminowaliśmy by zdanie świętowania – uśmiechał
się głupkowato, nie przestając mówić z poplątanym jak cholera językiem - …tak
właściwie, to śniło mi się, że masz na imię Taehyung i jesteś moim hyungiem.
Boli mnie głowa….masz tabletki? Na ból głowy? Mama kupiła mi je dwa lata temu i
nie mogę ich znaleźć, trzymałem je zawsze w paszporcie…YAH! – zapiszczał
głośno, gdy walnąłem go wierzchem dłoni w głowę.
-
Co to ma znaczyć? – warknąłem, pokazując burdel, jaki miałem za sobą –
Obiecałeś mi coś. Jak już masz robić z naszego mieszkania pobojowisko i to bez
mojej wiedzy, to raczyłbyś po sobie posprzątać, nie mam zamiaru ciągle tego
robić.
Park
uniósł jedną brew do góry, przykładając mi palec do grymaśnych ust.
-
Shh…posprzątam wczoraj – idiota.
Odwracając się na bok i ignorując mnie, sprawił, że byłem
bardziej rozwścieczony niż po wejściu.
Biorąc z kuchni foliowe torby, przykucnąłem, zaczynając zbierać wszystko
z podłogi i mebli. Najchętniej rzuciłbym w tego kretyna czymś ponownie, miałem
dość jego szczeniackiego zachowania.
Jimin, grabisz sobie.
~*~
Siedząc zaspany na jednym z wykładów, cały
czas rozmyślałem o tym, co dzieje się w moim związku. Z Jiminem poznałem się
około rok temu i okazał się być najlepszym, co mnie spotkało w życiu. Często
spotykaliśmy się razem, na początku w grupie znajomych, potem jednak nasze
spotkania i rozmowy stały się bardziej osobiste, a ja czułem się bardziej
szczęśliwym człowiekiem. Mimo że byłem realistą zwróconym w bardziej pesymistycznym
kierunku, on sprawiał, że niemal srałem tym całym optymizmem i to mnie sfrustrowało.
Zmieniał mnie. Na lepsze.
Czy
jednak musiałem pobyć z nim na tyle długo, by przewidzieć, jaki się stanie?
Teraz, gdy wykłady kończyłem wcześniej od niego, a to akurat było sytuacją na
porządku dziennym, on wracał wiecznie zmęczony, mijając mnie bez słowa bez
nawiązania jakichkolwiek prób konwersacji, której było ostatnio niewiele. Nasze
rozmowy ograniczały się do ,,tak”, ,,nie wiem”, ,,nie”, ,,a co mnie to
obchodzi”. Jeśli chciałem spędzić z nim trochę czasu, to zawsze miał wymówki. A
to, że jest zmęczony, a to, że umówił się już z kimś, a to, że musi się uczyć.
I nigdy nie znalazł dla mnie ani chwili.
Mieszkaliśmy
w jednym apartamencie, jak każdy, chociaż niektórzy wynajmowali kawalerki.
Wiadome było, że właściciele sprawdzają, w jakim stanie jest wynajmowane
mieszkanie, a u nas zawsze było perfekcyjnie. Nie, nie jesteśmy jakimś super
zgranym zespołem sprzątającym, bo zwykle to ja robię wszystko sam. Nienawidzę
sprzątać i najchętniej kopnąłbym Jimina w ten jego zgrabny tyłek, by wreszcie
się ruszył, a nie, do cholery, zostawiał mnie ze wszystkimi obowiązkami, kiedy
ja też miałem naukę. I życie. Kiedy poruszam z nim ten temat, zawsze jest to
jedno głupie słowo, którego nie znoszę. Jutro.
Przy każdej naszej rozmowie, rzuca to swoje słówko, czym jednocześnie ją
kończy, a ja po prostu poddaję się, sfrustrowany i robię wszystko sam. I tak
właśnie wygląda nasz związek.
-
Wszystko w porządku? – siedząca obok Yoona zmierzyła mnie zatroskanym, lekko
zamglonym spojrzeniem.
-
Mhm.
-
Złamałeś ołówek.
-
A ty mi lampę – odburknąłem, odkładając resztki białego ołówka na bok.
Dziewczyna
zawstydzona opuściła na moment głowę, zaczynając bawić się bransoletką.
- Lampy nie da się złamać. Co najwyżej
stłuc – uśmiechnęła się bystrze, nieznacznie mrugając w moim kierunku.
- Nieważne.
Miałem ochotę zasnąć na tym nudnym wykładzie, bo szczerze
mówiąc, nie wiedziałem nawet o czym mówi ten człowiek, a dodatkowo byłem
zmęczony po sprzątaniu wczorajszego syfu, którego było aż za dużo. Park pieprzony Jimin.
-
Co do wczoraj… - zaczęła, a ja niechętnie przeniosłem na nią wzrok. Uwielbiałem
Yoonę, ale byłem zły. I dość głęboko chowałem urazę. - …. Wiem, że prosiłeś,
żebyśmy wyszli gdzieś razem, ale um… - przerwała.
-
Ale zamiast tego, poszłaś sobie razem z Yoongi na imprezę do Jimina, który był
przecież wielce zmęczony, jak zwykle, a po twoich oczach zaczynam myśleć, że
coś ćpałaś – uśmiechnąłem się sztucznie szeroko, nie kryjąc ani jednej nuty
ironii w moim głosie.
Brunetka zaczepiła mnie lekkim uderzeniem w ramię, czując
się najpewniej zażenowana.
-
Yah! Taehyung-ah! Nigdy bym nie – rozejrzała się, czy wykładowca nie patrzy w
naszą stronę, a gdy spostrzegła, że naprawia jakiś błąd w prezentacji
multimedialnej, zniżyła głos do szeptu - …ćpała. Ty wiesz, że nie jestem taka.
-
Tak? A kto wczoraj zabawiał się z moim
chłopakiem i moim przyjacielem,
demolując mi dom i, przepraszam, że to mówię, wyglądając przy tym jak pierwsza
lepsza?
- Słucham?! Nie zabawiałam się z
Jiminem, ledwo go znam! A to, że spałam z Yoongi na podłodze, nie świadczy o
tym, że uprawiałam z nim seks, bądź rozsądny!
- Właśnie w tym jest problem. Jesteś
moją przyjaciółką, równie dobrze jak Suga, z Jiminem jesteście może na „cześć”,
ale co z tego, i tak wystawiacie mnie dla niego, bo robi jakąś durną imprezę. A
co z jego ciągłą nauką? Co z tym, że jest zmęczony, huh? – poczułem, jak
knykcie pobielały mi od ciągłego zaciskania pięści, a ja sam miałem zaraz
eksplodować od mówienia na jednym wdechu. Im zauważyła to i położyła dłoń na
moim nadgarstku.
- Nie chcieliśmy. No, ale mieszkamy
obok, więc Jimin zaprosił nas, bo zdał jakiś egzamin i po prostu to uczciliśmy…
- Szkoda, że to ja sprzątałem ten cały
bałagan – burknąłem oburzony. – Tamten głupek sobie smacznie spał, jak i wy.
Wykładowca, jak i studenci przyglądali nam się ze
zmieszaniem i zainteresowaniem, więc oboje postanowiliśmy się zamknąć.
Mężczyzna oparł się o biurko, wlepiając w nas intensywne spojrzenie, a siedzące
obok Hyeri i Naeun szeptały coś między sobą.
- Panie Kim, panno Im.
Yoona
zażenowana odwróciła wzrok, a mi odechciało się nawet ruszać. Ta krótka
konwersacja wystarczająco mnie zdenerwowała.
- Czy przeszkadzam wam w czymś? –
zapytał.
Yoona
pokręciła przecząco głową i wyszeptała ciche „nie”, na co ja tylko wzruszyłem
ramionami.
- Widzę, że musimy porozmawiać, Panie
Kim.
~*~
Wparowałem wykończony i wzburzony do
mieszkania, z hukiem zatrzaskując drzwi. Rozglądając się, zauważyłem, że mojego
chłopaka jeszcze nie ma, pewnie swoje zajęcia jak zwykle skończy później.
Zerknąłem na zegarek. 13.45. Skoro nie mam nic do roboty, to wezmę się za
naukę, poczytam książki o filozofii lub zrobię coś do jedzenia.
Ta, jasne.
Usiadłem na skórzanej, białej kanapie i zmęczony włączyłem
telewizor. Jak ja nienawidzę tego gnojka, nawet przez rozmowę związaną z nim mi
się obrywa. Chwilami zastanawiałem się, co tak właściwie ja z nim jeszcze
robię. Czemu go we wszystkim wyręczam, bronię, skoro on nie raczy nigdy dać nic
od siebie. Traciłem przez niego życie towarzyskie, jakkolwiek śmiesznie to nie brzmi.
Prychnąłem na głos, przetwarzając w myślach, jak bardzo Jimin stał się
arogancki i irytujący, a to była moja rola. Egoistyczny pajac skupiony tylko na
swoich mięśniach i piance do włosów. I to też była moja rola. To ja miałem mieć
te lepsze włosy w naszym związku. To ja byłem ten chamski, sarkastyczny i z
lekka egoistyczny, jego zadaniem było mnie sprowadzać na dobrą drogę czy coś
tam. A teraz jest odwrotnie. Chociaż ja nawet nie staram się go nawracać, bo
jak dojść do tego bez komunikacji? To jest tak śmieszne, że momentami żałosne.
Dzisiejsze starcie z Yooną dało mi do myślenia. Ona też
mnie opuści, też nie będziemy rozmawiać, a Yoongi… on wydaje się już mną nie
przejmować. Chciałem po prostu mieć osiem rąk, by uderzyć więcej osób naraz.
Pech.
Przejechałem dłonią po białej skórze kanapie, natrafiając
na coś dziwnego. Już nie tak gładkiego, mógłbym powiedzieć, że nawet obleśnego.
Skrzywiłem się, napotykając obok coś na kształt spleśniałego jedzenia, które
dziwnie przylepiło się do kanapy. O, nie. Nie mam zamiaru trącić tego chociażby
kijem od szczotki.
Odsuwając się, usłyszałem odgłos otwieranych
drzwi, przez które wszedł Jimin, rzucając notatki na podłogę i zdejmując
skórzaną kurtkę. Nie obdarzając mnie spojrzeniem, udał się do drzwi na lewo do
swojego pokoju, po sekundzie się ulatniając. Ale tym razem nic mu nie ujdzie na
sucho.
Chwilę później stałem przed tymi samymi drzwiami,
otwierając je bez pukania. Czarnowłosy wystukiwał coś na klawiaturze,
uśmiechając się zaczepnie. Podszedłem do niego, wyrywając mu telefon z ręki, po
czym schowałem za plecy.
- Ruszasz dupę i idziesz sprzątać syf z
kanapy – rozkazałem, mrużąc oczy.
- Cześć, Taehyung – rzucił niedbale,
lekko zauważalnie obdarzając mnie uśmiechem przepełnionym dziwną kpiną.
-
Cześć, idziesz sprzątać kanapę.
Jimin
machnął lekceważąco ręką, po czym wstał z łóżka.
-
Jutro – oznajmił spokojnie, wyciągając rękę do moich pleców – Oddaj mi telefon.
Odsunąłem się szybko, ograniczając mu jakikolwiek dostęp do
mnie i do jego komórki.
- Taehyung, bez żartów – zmrużył
oczy, próbując wyrwać mi przedmiot.
-
Powiedziałem ci coś. Idź sprzątnąć kanapę, nie będę siedział obok tego
obrzydlistwa.
-
Kto Ci każe? – zapytał, unosząc brew do góry – Poza tym, powiedziałem już.
Zrobię to jutro.
-
Nie, właśnie, że nie zrobisz, do cholery! – warknąłem, ciągnąc go za pasek od
spodni do salonu.
Uśmiechnął
się zaczepnie, wyswobadzając się ode mnie.
-
Jeśli chodzi ci o to, o czym myślę, to nie mam dziś siły, może jutro…
Walnąłem
pięścią w ścianę, czując, jak uszy palą mnie od słowa na „J”.
-
Do kurwy, przestaniesz kiedyś?!
Jimin udał się do kuchni, gdzie zaczął nalewać sobie
mrożonej herbaty do kubka. No tak, znowu mnie zignorował. Podszedłem, szybko
odstawiając szklankę na krawędź blatu, tak, że omal nie spadła.
-
Co ty masz dziś z zabieraniem mi tych rzeczy? – mruknął, też powoli wytrącony z
równowagi.
-
Bo ty nigdy mnie nie słuchasz! Każę Ci coś zrobić, więc łaskawie to wykonaj!
-
A co ja jestem? Twój zwierzaczek? – warknął, klepiąc mnie w tyłek – Tu mam
twoje prośby.
Prze-giął.
Miałem ochotę powiesić go za genitalia na klamce, zrzucić z
klifu, cokolwiek, byle nie oglądać jego irytującej twarzy i słuchać jeszcze
gorszego paplania. Ale klepiąc mnie po tyłku przesadził.
Popchnąłem go tak, że uderzył o blat, a głową o półeczkę z
przyprawami. Byłem blisko walnięcia go prosto w twarz.
- Mam cholernie dość twojego ciągłego
ignorowania mnie, rozumiesz? – odburknąłem, patrząc mu bezlitośnie prosto w
oczy tak, by nie próbował odwracać wzroku.
-
A kiedy ja cię niby ignoruję?
-
Nie żartuj – prychnąłem drwiąco. – Zawsze. Przychodzisz z wykładów i nawet się
nie przywitasz, a jak ja próbuję nawiązać rozmowę to mnie odrzucasz. Zamiast
tego imprezujesz, kiedy mnie, kurwa, nie ma, a podobno jesteś wiecznie
zmęczony!
-
Zdałem egzamin. Chciałem to uczcić – wyjaśnił spokojnie.
-
Z moimi przyjaciółmi? Mogłeś poczekać
na mnie, po prostu – jęknąłem sfrustrowany.
-
Czemu podkreślasz, że są twoi? Nie bądź śmieszny. Poza tym, nie było cię, a
zawsze wracasz wcześniej, dziwne, co? – zmarszczył brwi, a ja wywróciłem
oczami.
-
Tak, nawet bardzo, bo wiesz co robiłem? Siedziałem w bibliotece sam. Do późna.
Ucząc się. Bez Yoony, bo gdzie była? U ciebie na „imprezie”. A gdzie był Suga?
No popatrz, tam gdzie Yoona! Mogłeś zadzwonić do mnie na cholerny telefon i
chociaż mówić, że świętujesz. Przyszedłbym. Ale nie, dowiaduję się sam, kiedy
przychodzę i zastaję w domu burdel! – krzyknąłem na jednym wdechu – I
podkreślam, bo tak chcę. To moi przyjaciele. Byłem z nimi umówiony, ale nie,
przyszedłeś ty i wszystko zepsułeś. Nie mogłeś zadzwonić po Jungkooka albo nie
wiem, Chanyeola?
-
Jungkooka? – odburknął zdziwiony – Odkąd robiłeś mi awantury, bo byłeś o niego
zazdrosny, to teraz boję się go gdziekolwiek zapraszać.
- Chanyeol to nadal opcja numer dwa –
powiedziałem – Ale nie pozwolę, byś zabrał mi moich przyjaciół po raz kolejny.
Jimin odetchnął głośno, nieco zdezorientowany.
- Dobra, czekaj. W ogóle jak temat
zaplamionej kanapy się odnosi do braku czasu i zabierania przyjaciół? –
zapytał, drapiąc się nerwowo po karku – Poza tym, to że Jiho i Minhyuk woleli
mnie zamiast ciebie, to już ich decyzja.
- Słyszysz czasem sens swoich słów? –
zmarszczyłem brwi, mając powoli wszystkiego dość. Ale zaskoczeniem było to, że
nawiązywałem z nim jakąkolwiek dłuższą rozmowę – Mam już cię dość. Co się z
tobą stało? Wszystkie obowiązki zwalasz na mnie, ciągle gadasz „jutro”, a co
jest jutro? Nic nie robisz i powtarzasz to samo. Ja też mam życie, ja też się
uczę, ale nigdy nie odtrącam cię głupimi wymówkami i nie zwalam na ciebie całej
roboty.
- Ale teraz mówię, że posprzątam
j-u-t-r-o. Jutro. Mówi ci to coś?
- Co ja tu jeszcze z tobą robię? Znajdź
sobie jakąś dziwkę lub idź do Jungkooka, a mnie zostaw w spokoju. Nawet się do
mnie nie odzywaj. Mam cię serdecznie dość.
- Stary, wyluzuj.
Spojrzałem na niego zrezygnowany, mierząc pogardliwym
spojrzeniem jego sylwetkę i twarz.
- Nie jestem ,,stary”. Jestem
Taehyung.
Odsunąłem się od Jimina, idąc powoli w stronę pokoju.
-
Taetae, bądź tak miły i posprzątaj za mnie.
Co za tupet.
-
Może, kurwa, jutro, co?!
Czułem, jak ciśnienie gwałtownie mi podskoczyło, a krew w
żyłach niebezpiecznie buzuje. Zamykając się w pokoju, opadłem na łóżko, myśląc,
co zrobić dalej ze sobą. I ze swoim życiem.
~*~
Dopinając ostatni odcinek walizki,
cicho otworzyłem drzwi, chcąc uniknąć jakichkolwiek skrzypów. Popatrzyłem
chwilę na pokój, który zostawiłem mimo wszystko uporządkowany i zrezygnowany
zamknąłem drzwi. Zza ściany usłyszałem też ciche pochrapywanie Parka, co
jeszcze bardziej siało w moim sercu wątpliwości. Nigdy nie chciałem być aż tak
okropny, by go zostawiać i to bez informowania. Jednak na moich oczach stawał
się innym człowiekiem, a jak mogłem dzielić dach z kimś zupełnie obcym?
Westchnąwszy głęboko, taszczyłem ze sobą
kremową walizkę i wyszedłem z mieszkania. Zamykając drzwi, wyrzuciłem moje
klucze od mieszkania do jakiejś doniczkowej rośliny w korytarzu, idąc przed
siebie.
To nie będzie mi już potrzebne.
Szczerze mówiąc, działałem lekkomyślnie i gwałtownie, rzucając
studia i po prostu zostawiając wszystko za sobą. Ale nie obchodziło mnie to do
momentu, w którym mogłem być z daleka od Jimina.
To wyjdzie nam obu na dobre.
Jimin
- Taetae, bądź tak miły i posprzątaj za mnie –mruknąłem
lekko cynicznym tonem, początkowo nie zdając sobie sprawy, jak bardzo sobie tym
zaszkodzę.
- Może, kurwa, jutro, co?! – krzyknął Taehyung, rzucając mi
na odchodne miażdżące spojrzenie, po czym ruszył do swojego pokoju, trzaskając
drzwiami. Marszcząc brwi, wzruszyłem obojętnie ramionami. Nie posprząta
dzisiaj, wysprząta jutro, w końcu to
Kim Taehyung. Nieważne, jak bardzo by się wkurwiał i tak ostatecznie zrobi
wszystko, aby każdy skrawek domu był perfekcyjnie czysty, a poza tym – był zbyt
wielkim tchórzem, aby w jakikolwiek sposób wykonać coś wbrew mojej osobie.
Zabrałem ze stołu szklankę, którą wcześniej tak brutalnie
mi zabrano i nalawszy do niej mrożonej herbaty, wróciłem do swojego pokoju.
Zrezygnowany usiadłem przy biurku, na którym walało się kilka otwartych
książek. Sama ich ilość i grubość przyprawiała mnie o zawrót do głowy, a myśl,
że mam sobie wbić dziś do mózgu po
kilkanaście stron z każdej z nich odbierała mi jakąkolwiek chęć do życia.
Jak najbardziej odsuwając moment, kiedy powinienem wreszcie
pochłonąć wszystko, co miałem wiedzieć o matematyce stosowanej, padłem na łóżko
i zamknąłem oczy, myśląc o Tae.
Co za niepoprawny dramaturg. Kochałem tego rudzielca całym
sobą, mimo że ostatnio za intensywnie tego nie okazywałem, ale wnerwiało mnie,
że robił ze wszystkiego taki problem. A to, że mam posprzątać w domu, a to, że
ciągle siedzę w książkach, a to, że nie mam dla niego czasu. Każdą najmniejszą
rzecz potrafił wyolbrzymić do rangi wybuchu wojny atomowej. Poza tym nie był w
stanie zauważyć, że to wszystko działa w obie strony, w końcu ja też mógłbym
zacząć go oskarżać, że nie ma dla mnie ani chwili czasu. Kiedy ostatnio jakoś
dłużej ze sobą rozmawialiśmy? Pomijając oczywiście naszą dzisiejszą bezsensowną
kłótnię o byle gówno. Może jakieś dwa tygodnie temu? Ja potrafiłem zrozumieć,
że Tae ma inne zajęcia niż spełnianie moich erotycznych pragnień, ale raz na
jakiś czas mi się należało.
Nie czułem złości ani nienawiści do Taehyunga. Właściwie to
miałem w dużym poważaniu to, co sobie o
mnie myślał i jakoś bardzo nie brałem sobie do serca jego słów. Przejdzie mu, w
końcu zawsze mu przechodziło, niby czemu teraz miałoby być inaczej? Jutro już wszystko będzie dobrze.
A mnie czeka jeszcze wkuwanie kilkudziesięciu stron na
jutrzejszy mega ważny egzamin, który pewnie znowu będzie trzeba uczcić
alkoholem. Jak zdam, zaleję się w trupa ze szczęścia, a jeśli obleję (co było
wątpliwe) – alkohol przynajmniej uśmierzy mój ból. Każda okazja jest dobra.
Zamiast jednak powstania z łóżka i zajęcia jakże
niewygodnego miejsca przy biurku, przewróciłem się na prawy bok i najnormalniej
w świecie zasnąłem.
O godzinie 18 mój niemalże zaprogramowany umysł kazał mi
się obudzić. Westchnąwszy głośno, przeciągnąłem się i zabrałem do nieuniknionej
nauki, która ostatnimi czasy odbierała mi resztę młodzieńczego i beztroskiego
życia, jakie mi jeszcze pozostało. W mieszkaniu było wyjątkowo cicho, nie słyszałem
nawet Taehyunga, który zwykle o tej porze robił sobie herbatę w kuchni. Może
wykończony po sprzątaniu kanapy też postanowił uciąć sobie drzemkę? Hamując
przemożną ochotę, aby iść do pokoju Tae i położyć się obok niego, obejmując go
mocno, zwróciłem wzrok w stronę zapisanej malutkim druczkiem książki. Tym razem
nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek rozproszenie się. Taehyung będzie
musiał poczekać. Mam nadzieję, że już ochłonął, bo nie mam ochoty całować
takiego naburmuszonego pacana jak on. Moje uczucia jednak wzięły górę i po raz
kolejny olewając naukę, poszedłem do pokoju Taehyunga. Zapukałem cicho, ale gdy
nikt się nie odezwał, postanowiłem bezczelnie sam się wprosić.
Jednak ku mojemu zaskoczeniu rudzielca w pokoju nie było.
Początkowo trochę się zdziwiłem, w końcu Tae nie mówił, że
gdzieś się wybiera, a poza tym wydawało mi się, że sam też przygotowuje się do
jakiegoś ważnego egzaminu. Co prawda nie musiał mi się ze wszystkiego
spowiadać, w końcu ja też nie mówiłem mu wszystkiego, ale chyba raz na jakiś
czas mam prawo wiedzieć, co mój chłopak planuje.
Obojętnie wzruszyłem ramionami i wróciłem do swojego
pokoju. Nawet nie dzwoniłem do Taehyunga, uznałem, że nie będę mu przeszkadzał.
W zamian za to postanowiłem zabrać się za naukę. Znowu.
Do godziny 22 siedziałem w domu sam jak palec. Nieobecność
Tae robiła się nie tyle podejrzana, co po prostu irytująca. Sam często wracałem
do mieszkania późno, nawet nie myśląc o tym, jak czuje się Kim, dlatego bardzo
nie przeszkadzało mi to, że sobie gdzieś wyszedł. Po prostu wnerwiało mnie, że
w całym apartamencie byłem sam. Znając życie i tak pewnie nie rozmawiałbym z
chłopakiem, ale sama świadomość, że on gdzieś tam jest, w tym samym
pomieszczeniu, co ja, podnosiła mnie na duchu. Natomiast teraz czułem się jakoś
dziwnie pusto.
Ignorując niepokój, który mimowolnie opanowywał całe moje
ciało i umysł, położyłem się spać. Nie tyle z samej potrzeby snu, co po prostu
z chęci tłumienia lęku o Tae, który powoli budził się w moim wnętrzu. Może
byłem chamski, wredny, bezczelny, mało opiekuńczy i działałem Taehyungowi na
nerwy. Jednak bałem się o niego. I za cholerę nie umiałem tego przezwyciężyć.
Jakoś nigdy nie byłem zwykł martwić się o kogokolwiek. Zazwyczaj miałem na
wszystko wyjebane i obojętne mi było, co ludzie robią, mówią i co się z nimi
dzieje. Byłem przyzwyczajony, że to raczej inni troszczą się o mnie niż ja o
nich. Taehyung był jedyną osobą, która sprawiła, że poczułem się dziwnie
niespokojnie.
- Jimin, Jimin, wstawaj.
- Tae, daj mi spokój, mówię, że posprzątam jutro.
- Nie będziesz musiał.
- Dlaczego? Posprzątałeś za mnie?
- Nie. Już nigdy za ciebie nie posprzątam, wiesz?
- Czemu?
- Bo zrywam z tobą, Jimin.
- Co? Tae, nie żartuj.
- Nie żartuję, to prawda. Mam dość twoich ciągłych wymówek,
tłumaczeń, uznałem, że tak będzie lepiej. Dzisiaj wyjeżdżam i zostawiam cię
tutaj samego.
- Tae, ale… Przecież cię kocham.
- Cieszę się, tylko że ja już ciebie nie. Kocham kogoś
innego.
- Kogo?
Taehyung odsunął się, a przed moimi oczami pojawiła się
rozpromieniona głowa mojego najlepszego przyjaciela – JungKooka.
Co, kurwa?!
Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony, próbując jak najszybciej
wywalić z głowy obraz, jaki przed momentem wytworzył mój umysł. Na zegarku
widniała godzina 3.25. W pokoju było ciemno jak w dupie, nawet księżyc został
zakryty przez chmury. Ledwo zauważalna smuga światła wydobywała się w
podświetlanej tarczy zegara i mojego ładującego się telefonu.
Nigdy nie miałem proroczych snów. Właściwie większości z
nich nie pamiętałem. Ogólnie nie przejmowałem się ich treścią, uważałem, że to
jedynie głupie mary, które mózg tworzy tylko po to, aby człowieka zamęczyć albo
przestraszyć. Jednak sen o Taehyungu i Jungkooku był tak realistyczny, że nie
zważając na wszechobecną ciemność wokół mnie, powlokłem się do pokoju
rudzielca. Musiałem sprawdzić, czy to, co przed chwilą wykreował mój umysł jest
tylko senną zmorą. Co do Jungkooka nie miałem wątpliwości – był homofobem.
Miałem jednak dziwne przeczucie, że druga część – wyjazd Tae nie jest jedynie
moim wymysłem. Na samą myśl coś ścisnęło mnie w żołądku.
Będąc zbyt
roztrzęsionym, aby pomyśleć racjonalnie, zaświeciłem światło, chcąc upewnić
się, że zobaczę w pokoju spokojnie śpiącego Taehyunga, który, gdy mnie zauważy,
wydrze się na mnie, że musi wcześnie wstać i dlaczego mu przeszkadzam, a potem
wywali mnie za drzwi. Rzeczywistość jednak okazała się całkiem inna niż moje
wyimaginowane oczekiwania.
Pokój Taehyunga znajdował się w takim samym stanie, w jakim
był kilka godzin temu. Na perfekcyjnie pościelonym łóżku nie było ani śladu
chłopaka. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale pomieszczenie, nie licząc mebli,
było całkowicie puste. Na biurku nie było żadnych książek, nienaruszone półki
świeciły pustkami, a zdjęcie moje i Tae, które wcześniej wisiało na centralnej
ścianie teraz leżało w koszu.
Drżąc, zbliżyłem się do szafy, mając jeszcze jakąś nikłą
nadzieję, że to wszystko jest tylko wytworem mojej wyobraźni, a otworzywszy ją
szeroko, poczułem gwałtowne zawroty głowy. Szafa, podobnie jak biurko, łóżko,
półki, regały była pusta. Nie było w niej nawet walizek.
W chwili, gdy zauważyłem w tym pomieszczeniu całkowity brak
jakiegokolwiek dobytku osobistego Tae, zdałem sobie sprawę, że mój chory sen
nie przyśnił mi się przez przypadek. Miał pokazać mi, że Taehyung nie wyszedł
sobie na spotkanie ani się z nikim nie umówił. Tylko naprawdę mnie opuścił.
Wiedziałem, że nie było nawet sensu dzwonić. Mimo że tak
naprawdę nie znałem przyczyny wyjazdu Tae, aż za dobrze zdawałem sobie sprawę,
dlaczego to zrobił.
Dopiero wyjazd Tae uświadomił mi, że byłem pierdolonym
zarozumialcem, który nie widzi nic oprócz czubka własnego nosa, a na pewno nie
zauważa uczuć najbliższej mu osoby. Przez cały ten czas nie widziałem, że krok
po kroku przeze mnie nasz związek ulega coraz większej destrukcji. Podobnie jak
moje życie.
Kiedyś nawet bym się czymś takim nie przejął. Obojętne by
mi było, czy Taehyung chodziłby ze mną, czy nie, mogłem mieć każdego. Miałem
jednak wrażenie, że za bardzo przywiązałem się do Kima, aby teraz nie
uświadomić sobie, że właśnie go straciłem.
Czując, jak nagle wyparowują ze mnie wszelkie siły i
emocje, padłem bezwładnie na łóżko, które kiedyś należało do mojego chłopaka.
Nawet jeszcze nim pachniało.
Wtuliłem twarz w poduszkę, przypominając sobie każde dobre
chwile spędzone z rudzielcem, których, ku mojemu zdziwieniu, było wyjątkowo
mało. Większość stanowiły albo moje wymówki albo kłótnie.
Czy naprawdę przez cały ten czas nie zauważałem, jak bardzo
z mojej winy nasz związek się rozpierdala?
Mimowolnie skuliłem się w kłębek, pierwszy raz od cholernie
długiego czasu, czując się jak skończony skurwysyn. Ogólnie tego nie
dostrzegałem. A prawda była taka, że byłem tylko i wyłącznie śmieciem.
Bezskutecznie starając się zahamować łzy, które jak deszcz
wypływały z moich oczu, powtarzałem w głowie jedną formułkę, mając nikłą
nadzieję, że w jakikolwiek sposób zadziała. Taehyung,
wróć do mnie.
~*~
- To co, Jiminnie? Świętujemy zdany egzamin, co? – zapytał
Hansol, uśmiechając się szeroko, zaraz po tym, kiedy jak burza wbiegł do mojego
mieszkania, machając mi przed oczami butelką wódki. Odtrąciłem mocno jego rękę,
co spotkało się z dużym zaskoczeniem ze strony chłopaka, który spojrzał na mnie
sceptycznie, a uśmiech znikł z jego twarzy.
- Nie mamy czego świętować
– odparłem obojętnie, na co blondyn zdezorientowany zaczął błądzić
wzrokiem po pokoju. Westchnąłem ciężko, ponownie czując, jak łzy napływają mi
do oczu, szybko jednak je zatrzymałem. Nie byłem mięczakiem. – Nie mamy czego
świętować, bo oblałem – powiedziałem, za wszelką cenę starając się nie pokazać,
jak bardzo ten fakt uderza w moją dumę. A uderzał.
Hansol otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Nie chcę nic mówić, ale TY, Park Jimin, oblałeś jeden z
najważniejszych egzaminów półrocza? – zapytał z niedowierzaniem, co automatycznie
mnie wkurwiło.
- Tak, ja, Park Jimin, oblałem egzamin – wycedziłem, na co
chłopak mimowolnie lekko się cofnął, zaskoczony moim wybuchem. - A teraz
wypierdalaj z mojego mieszkania – warknąłem, czując jak wszystkie złości, nerwy
i rozczarowania nocy teraz się we mnie kumulują.
- Dobra, dobra, nie denerwuj się. Gnij sobie tutaj sam –
odparł Hansol, po czym wyszedł na korytarz, zostawiając mnie, kipiącego z
wściekłości, samego w domu.
Gdyby Taehyung jeszcze ze mną mieszkał może jakoś by mnie
pocieszył, powiedział, że wszystko będzie dobrze i nie ma się czym przejmować.
Przytuliłby mnie i zaoferował pomoc w poprawce, a potem uśmiechałby się do mnie
ciepło, sprawiając, że automatycznie mój humor by się poprawiał.
Gdyby Taehyung jeszcze ze mną mieszkał, nie oblałbym
egzaminu.
Nie byłem w stanie skupić się na tym, co piszę ani mówię.
Nie jestem nawet pewien, czy podczas egzaminu udało mi się cokolwiek
wykrztusić. W sumie nie pamiętałem, czy chociaż trochę uczyłem się na to
zaliczenie.
Mimo że Tae opuścił mnie dosłownie kilkanaście godzin temu,
czułem jakby minęła wieczność.
Wieczorem, gdy postanowiłem
jakoś przerwać bezcelowe wpatrywanie się w wyłączony telewizor, chwyciłem za
telefon i drżącymi ze zdenerwowania rękami oraz szaleńczo bijącym sercem zadzwoniłem
do Taehyunga.
Miałem duże wątpliwości co do
tego, czy chłopak odbierze czy nie, ale po kilku sygnałach w słuchawce odezwał
się jego nieco zaspany głos. Głos, za którym tak bardzo tęskniłem.
- Słucham.
- Taehyung… - wyszeptałem, na co
po drugiej stronie usłyszałem dziwne poruszenie.
- Po co dzwonisz, Jimin? –
zapytał ostro, a mnie ścisnęło się serce. Po dawnym, kochanym Taehyungu nie
było ani śladu. A czego się spodziewałeś,
debilu?
- Chciałbym, żebyś do mnie
wrócił, Tae… - powiedziałem, czując, jak któryś raz tego dnia po moich
policzkach spływają łzy. W słuchawce usłyszałem cichy śmiech.
- Za późno, Jimin.
- Nigdy nie jest za późno… Nie
moglibyśmy się spotkać, choć na chwilę? Na przykład… jutro..
- Nie, Jimin. Dla nas nie ma już
jutra.
Zanim zdążyłem jakkolwiek
zareagować, Taehyung rozłączył się, zostawiając mnie z uczuciem, jakiego
jeszcze od nikogo nie doświadczyłem. Odrzucenia.
Gdybym miał jeszcze
jeden dzień, zrobiłbym wszystko, aby cię odzyskać, Tae. Jednak dla nas nie ma
już jutra.
W chwili, kiedy w słuchawce usłyszałem dźwięk przerwanego
połączenia zrozumiałem coś, czego nie dostrzegałem przez cały rok mojego
związku z Taehyungiem. Teraz jednak było za późno, żeby to naprawić.
Dzisiaj chciałbym wrócić do wczoraj, by zmienić jutro. Dzień, którego Taehyung tak
bardzo nienawidził.
Usiadłem na podłodze, opierając się plecami o zimną ścianę
pokoju Tae, po raz ostatni zerkając na zgniecione zdjęcie, które nadal
nietknięte leżało w koszu. Zamknąwszy oczy, powtarzałem jak mantrę jedno słowo,
które spierdoliło moje życie. Jutro.
P.S Zgadnijcie, kto pisał część Taehyunga, a kto Jimina. xD
Mam ochotę zamordować Was obie (a w szczególności Manę), że nie powiedziałyście mi nic, iż skończyłyście tego shota. Nic. Dostałam tylko powiadomienie na tt....... Hejtuję was tak mocno, mocno i żadna maść na ból dupy mi nie pomoże.
OdpowiedzUsuńOd samego początku wiedziałam, że część Taehyunga pisała Julka, a Ty, Mano (będę mówiła do Ciebie, ok? W końcu to Twój blog... XD), pisałaś partię Jimina ^^;; Na początku tylko zgadywałam, ale później poznałam też po stylach, bo jednak troszkę się różnią, a jednocześnie fanie razem zgrywają. Cieszę się, że wasza współpraca nie poszła na marne i powstał z tego taki fajny shot, który nadal przeżywam i hejtuję Was (znów), że to angst. I siebie, bo jestem tępakiem i nie przeczytałam notki o gatunku.
Przechodząc do samej treści - Tytuł "Tomorrow" tak bardzo przywiódł mi na myśl piosenkę BTS i w zasadzie słuchałam jej sobie, jak czytałam Wasze dzieło. Fajnie się zgrało ^^;;;
Muszę stwierdzić, że Jimin jest dupkiem. I to takim cholernym, że aż mam ochotę go walnąć w twarz przez monitor młotem pneumatycznym. Każde "jutro", jego olewający styl bycia i nawet (wydawałoby się) brak szacunku do Taehyunga. Rozumiem, że miał egzaminy i wszystko, to jasne. Ale nie usprawiedliwia go to do takiego zachowania, po prostu... nie. Ja też czasem mam lenia i to takiego, że najchętniej jeździłabym po całym domu stołkiem na kółkach bez wstawania, bo po co, skoro tylko się zmęczę, ale staram się jakoś ogarniać rzeczy dookoła mnie. Owszem, mówię sobie często "Jutro" (Hikari, musisz napisać tego ficka. *wzdycha* Dobra, jutro! Wspomnę tylko, że to "jutro" trwa od dobrych czterech dni, jak nie więcej), ale nie jestem taka arogancka w stosunku do innych... Jimin, grabisz sobie też i u mnie.
"- Złamałeś ołówek.
- A Ty mi lampę." Nie wiem, jak wpadłyście (Julka?) na ten pomysł, ale brawo, bo parsknęłam śmiechem jak gwałcony orangutan xD Fajnie jest komuś pewnie złamać lampę, hmmm.
Cała konfrontacja z Jiminem, jak ten wrócił do domu była taka, że aż się we mnie zagotowało. W momencie, kiedy klepnął Taehyunga w tyłek, wrzasnęłam na cały dom coś w stylu "TY DUPKU!" (tak bardzo adekwatnie do sytuacji....). Przegiął, serio. Rozumiem cały czas się wymigiwać, bo to Taehyung jakoś znosił, ale ja osobiście nie wytrzymałabym, gdyby ktoś mi coś takiego zrobił. Tak bardzo współczułam Tae w tamtym momencie i miałam ochotę go przytulić, tak do serca.... ;-; Ta cała sprawa musiała go cholernie boleć, nie dziwię się. Nie chciałabym być nigdy tak potraktowana i nikomu tego nie życzę.
W zasadzie chyba podświadomie czułam, że się wyprowadzi. Jakoś tak..... chyba we mnie uderzył moment, kiedy ta bariera się złamała. Taehyung się złamał. I wątpię, żeby jakoś się posklejał... Nie sam. I cóż, z Jiminem też nie, choć aż przykro mi to mówić.....
I okej, tutaj kończy się część Julki, więc tylko ogólnie powiem, że super Ci wyszło i mogłam się wczuć w całą sytuację między Taehyungiem a Jiminem. Gratulacje ^^;;
Teraz czas na Ciebie, Mano. Tak myślałam, że mnie nie zawiedziesz i będzie milion przemyśleń, uczuć i wszystkiego, co uwielbiam. Jak w partii Julki wydawało mi się, że Jimin to skończony dupek i miałam ochotę wsadzić mu łeb do kibla, a później spuścić wodę, tak teraz... to ja się złamałam. Siedziałam przed laptopem i powoli moja złość mijała. Rozumiałam Jimina, cholera. Naprawdę go rozumiałam. Z jego punktu widzenia wszystko było jakby..... jaśniejsze. Całkowicie inne. Kochał Taehyunga i to było widać. Cholera, szkoda, że oni nie mogli porozmawiać na spokojnie. Że Jimin nie powiedział tego cholernego "Kocham Cię i przepraszam za wszystko", tylko stał jak ciota i udawał, że nic nie interesuje go jego własny chłopak. I chyba właśnie to zabolało mnie najbardziej. Że dał mu odejść. Dopiero w momencie, gdy rudzielec nie wracał do domu, coś go tknęło. To przeczucie i proroczy sen. Czy nie mogło się to stać wcześniej? Ale cóż, jak mówią - Nie docenisz, póki nie stracisz, huh? I tak było w tym przypadku. Serce mi się ścisnęło, jak czytałam całą panikę Jimina i to "Taehyung, wróć do mnie". Zaszkliły mi się oczy i naprawdę w tamtej chwili Cię nienawidziłam, Mano, że doprowadziłaś mnie do tego stanu. Już chyba wiem, jak się czujesz, kiedy czytasz moje angsty i przepraszam Cię za to ;-;
UsuńMUSIAŁAŚ wpleść Hansola, musiałaś...... XD I jeszcze Jimin go tak chamsko wyrzucił, biedny ;-; <3 Aż mam ochotę go utulić, choć też pewnie jest dupkiem (ostatnio wszystkich tulę.... Ciebie też chcę! ;cccc). Byłam w szoku, że Park oblał ten egzamin, ale pewnie sama bym to zrobiła po stracie ukochanej osoby, kiedy cała odpowiedzialność Cię przygniata i wiesz, że to właśnie Ty spierdoliłeś. Że to przez Ciebie wszystko się zaczęło rozpadać, aż w końcu skończyło bezpowrotnie (Słyszę, jak Jimin krzyczy: "Jasne, kop leżącego, Hikari, kop :)))").
Moment, kiedy Park dzwoni do Taehyunga i ten jest taki zimny.... Ostatnie słowa, wieńczące rozmowę: "Nie, Jimin, dla nas już nie ma jutra". Chyba sobie trochę pochlipuję i akurat skończyło mi się Tomorrow. Puszczę jeszcze raz i rozkleję się bardziej, yolo.
Boże, całe zakończenie jest takie super, że aż nie wierzę, iż się poryczałam... Weźcie za to odpowiedzialność i przyślijcie mi chusteczki czy coś.... dobra? ;-;
Angsty mają to do siebie, że doprowadzają nas niekiedy (w 95% przypadków) do płaczu, ale pozostają nam w sercu na dłużej. Na baaaaardzo długo. I dają do myślenia.
Super robota, dziewczyny. Kłaniam się nisko i tak dalej, chodźcie się utulić ;_____; ♥
"Dzisiaj chciałbym wrócić do wczoraj, by zmienić jutro" Zapiszę to sobie gdzieś i będę czciła do końca życia, amen.
Ps. Mam nadzieję, Pinky, że nasze dzieło wyjdzie tak samo uczuciowe i ogólnie zajebiste, jak to Wasze. Jeszcze raz się kłaniam. (!!!!! Mano, Ty naprawdę przeklęłaś kilka razy w swojej partii....... Co To się stało? QQ)
Ściskam Was mocno i dziękuję, że mogłam to przeczytać (choć nic mi o tym nie powiedziałyście - nadal obu nienawidzę),
Życzę dużo weny i hm, do następnego razu, co?
Hikari.
Kochana Mano, moją opinię już znasz, ale napiszę ją tutaj jeszcze raz. Jak już ci mówiłam, kocham twoje fanficki i ten nie był wyjątkiem. Szczególnie cieszę się, że jest to fanfick o moim ukochanym BTS. Wiem, że nie pisałaś tego sama, ale to twój blog, więc mam nadzieję, że druga autorka nie obrazi się, że zwracam się głównie do ciebie. :P Podoba mi się sposób w jaki przedstawiłyście V i Jimina. Na początku było mi szkoda Tae i wściekłam się na Jimina, że ten go tak olewa, ale później znowu zrobiło mi się szkoda Jimina, kiedy Taehyung go zostawił, a on w końcu zrozumiał swoje błędy.. Trochę smutno, że tak zakończył się ich związek.. Uśmiałam się przy tym "wieszaniu na klamce za genitalia" xD I cieszę się, że udało wam się wplątać Jungkooka w to opowiadanie nawet, jeśli tu nie występował i pojawiło się tylko jego imię XD Mam nadzieję na więcej ficzków z BTS ( może coś z Kookiem? ), życzę weny i przyjemnego pisania w przyszłości :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale starałam się jak mogłam ;p Krótko, ale od serca XD
Karen :)
Jaaaaaaj, ten shot jest taki kochany, cudo po prostu. No oczywiście ty pisałaś Jimina, A Julka Taehyunga, ale boziu, świetnie się spisałyście. Kocham toooo, ale chyba nic nie przebije "Apple" z jego 4 zakończeniami (3 najlepsze :3)
OdpowiedzUsuńA na koniec życzę dużo weny na przyszłość i czekam na dalsze historie spod twojego pióra <3
Obiecałam, że przeczytam i skomentuję, więc Cianpek melduje się na posterunku (tzn blogu XD) Podobnie jak osoby wyżej, strasznie denerwowała mnie postawa Jimina. Czasami miałam taką ochotę mu... wirtualnie przywalić *jeżeli tak się da* jednakże obyło się bez przemocy, z czego się bardzo cieszę. Oczywiście tak miało być i przyznaję, że obie postacie - Jimina, jak i Taehyunga były dobrze wykreowane i pasowały do całości. Tak bardzo żal mi było Tae, jak czytałam co ten Jimin wyrabia i jak go traktuje. Czym on sobie na to zasłużył? Nie mam pojęcia, jednak dobrze, że zdecydował się na odejście. Jimin powinien zrozumieć swój błąd i jak widać zrobił to, jednak za późno. Gdy opowiadanie powoli zbliżało się ku końcowi, znalazłam w sobie odrobinę współczucia dla tego jednego, wielkiego nieroba. Cóż, nawet miałam trochę nadziei, że wrócą do siebie i będą razem, ale... No właśnie. Zakończenie było mistrzowskie. To jak Tae wykorzystał przeciwko niemu jego własne słowo, którym wiele razy ranił chłopaka (jutro) było bardzo dobrym pomysłem. Ogromnie spodobał mi się w związku z tym fragment:
OdpowiedzUsuń- Za późno, Jimin.
- Nigdy nie jest za późno… Nie moglibyśmy się spotkać, choć na chwilę? Na przykład… jutro..
- Nie, Jimin. Dla nas nie ma już jutra.
Wysyłam wam obu miłość za tego ficzka i cieszę się, że go przeczytałam, ponieważ bardzo mi się spodobał. Prawdę mówiąc był moim pierwszym opowiadaniem z BTS, bo dotąd nie miałam okazji trafić na żadne, co mnie jeszcze bardziej cieszy. Nic tylko pozostaje mi życzyć wam dalszej weny i powodzenia w tworzeniu nowych ficzków. :)
Płakam ;; Feelsy atakują mnie z każdej strony. Boże... kurde no! Jimin to mój ukochany bias i tak bardzo teraz płakam... Cudowna, mega smutna końcówka. Bosz *^* Jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek przeczytałam (a sporo ich było xD) <3
OdpowiedzUsuńBoże....to jest tak piękne :')
OdpowiedzUsuńŁzy w oczach mi stają T T
Nie wiem co pisać.....po prostu Cudo, Arcydzieło, najlepszy shot świata <3
Mam nadzieję na coś jeszcze z BTS na twoim blogu.
Życzę dużo weny, a teraz idę płakać w kącie T T