Od autorki: jeśli zawędrowałaś tu przez przypadek to wróć tutaj: <klik> , gdyż to jest kontynuacja znajdującego się tam opowiadania.
Zarzuciłem plecak na ramię i
krzyknąwszy mamie „Żegnaj, mamusiu! Ja znikam!”, wyszedłem z domu i skierowałem
się w stronę szkoły. Po drodze kupiłem jeszcze dwie reklamówki jabłek, po czym
chowając je do pustego plecaka, ruszyłem dalej z uśmiechem na ustach. Miałem
bardzo dobry humor i byłem pewny, że nic dzisiaj nie jest w stanie mi go
zepsuć. Gdyby w tamtym momencie zobaczył mnie ktoś znajomy, pewnie pomyślałby
sobie, że dawny Chayeol powrócił. Jednakże bardzo by się pomylił. Dawnego
Chanyeola już nie ma. Teraz jest nowy, lepszy Chanyeol. I ten Chanyeol jest
cały przeznaczony dla Baekhyuna. Dla nikogo innego, tylko dla mojego kochanego
Baekkie’go.
Zbliżyłem się do placówki
edukacyjnej, do której jeszcze miesiąc temu uczęszczałem. Wokół niej plątało
się jak mrówki mnóstwo ludzi z wymalowanymi na twarzach szerokimi uśmiechami.
Chowając się za drzewami, aby nie dosięgły mnie spojrzenia żałosnych gapiów,
przebiegłem najszybciej jak umiałem i będąc poza obrębem, który jeszcze należał
do szkoły, zwolniłem nieco, dysząc ciężko. W podskokach, jednak umiarkowanych,
biorąc pod uwagę zawartość mojego plecaka, skierowałem się w stronę wejścia do
lasu. Rozglądałem się za wiewiórkami, zawsze, jak przychodziłem tu z Baekhyunem
to ich wypatrywaliśmy. Uwielbiałem ten zaciesz chłopaka, kiedy nagle jakąś
zauważył. Zachowywał się wtedy jak dziecko, które miałem ochotę tylko tulić i
całować. Tęskniłem za tym.
Przekraczając granicę, na której
zawsze z Baekkie’m się zatrzymywaliśmy, poczułem narastającą obawę.
Przystanąłem na chwilę. Czy na pewno dobrze robię? Może nie powinienem? A co,
jeśli Baekhyun nie przyjmie mnie dobrze? Może wcale mnie nie chce?
Potrząsnąłem głową. Co ja gadam,
na pewno mnie chce. Gdyby nie chciał, to coś by zrobił, prawda?
Pewny swoich myśli, ruszyłem
przed siebie, czując jak strach zostaje zastąpiony przez radość i zadowolenie.
Krzyknąłem na cały głos „Baekkie, idę do ciebie!”, po czym zrobiłem piruet w
powietrzu. Im bardziej w las się zagłębiałem, tym robiło się coraz ciemniej,
jednak nie zrażało mnie to. Brnąłem dalej w to bagno, aż zobaczyłem
przedzierające się przez drzewa promyki słońca i wyszedłszy spomiędzy
roślinności, stanąłem na stromym klifie. Rzuciłem plecak na ziemię i spojrzałem
w dół. Pode mną rozciągała się bezkresna dolina, upstrzona tu i ówdzie ostrymi
i szpiczastymi kamieniami. Wpatrywałem się z zafascynowaniem w krajobraz,
czując coraz większą wesołość na myśl, co za chwilę nastąpi.
Wyciągnąłem z plecaka jabłka.
Zabrawszy jedno do ręki chwilę je oglądałem, po czym cisnąwszy nim przed
siebie, podziwiałem, jak roztrzaskuje się na malutkie kawałeczki, z których
każdy leci w inną stronę, rozpryskując miąższ na całą dolinę. Za chwilę tak
będę wyglądać. Jak rozwalone jabłko, z którego miąższ zostawia ślad na każdym
kamieniu.
Baekkie. Kocham cię, wiesz? Moja
miłość do ciebie mnie tu zaprowadziła. Jest tak wielka, ze z każdy krokiem
bliżej nieba, odczuwam ją jeszcze bardziej i jeszcze mocniej. Gdybym mógł,
pewnie oddałbym ją komuś innemu. Ten ktoś byłby bardzo zadowolony, w końcu we
wszystko, co robię, wkładam dużo serca. Na pewno byłoby nam ze sobą dobrze. Jednak
nie chcę tego. Chcę, aby do końca ta miłość była twoja. Od początku ją miałeś.
Miałeś, masz i będziesz miał. A ja właśnie dążę do tego, aby tak zostało. Na
zawsze.
To wszystko dla ciebie, Baekkie.
Zawsze było. I zawsze będzie.
Zabrawszy rozbieg, skoczyłem w
tak wyczekiwaną dla mnie przestrzeń. Na początku poczułem wolność i wiatr we
włosach.
Potem nie czuł już nic.
Więc... Postanowiłam zostawić swoją opinię pod każdym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, jak zaczęło się opowiadanie. Ostatnio ciężko było od ciebie wyciągnąć na temat tych kilku zakończeń, ale jak tylko usłyszałam o takim rodzaju oneshota, to stwierdziłam, że to świetny pomysł. Po za tym od samego początku spodziewałam się od ciebie czegoś dobrego.
To widać już na początku oneshota. Na początku siedziałam jakaś taka przygnębiona, jak zaczęłam czytać o tym pogrzebie - aż mama podeszła do mnie i patrzyła mi na ekran, co ja czytam! Ona tak nigdy nie robi - bo jej to zwisa. Musiałam dziwnie wyglądać, bo mówiła do mnie, że nie reaguje jak do mnie mówi. hahahaha
No, ale jak zobaczyłam ten fragment o jabłkach, to co dziwne poczułam się jeszcze smutniej. Jakaś wrażliwa jestem.
Dopiero uśmiechnęłam się, jak przeczytałam fragment z Jonginem. hahaha Jak wpadł z buta! Moje kochane Kaisko wie jak pocieszać. hahahha
No, ale wreszcie zakończenie. Siedzę sobie spokojnie i czytam pierwsze, myśląc, że to będzie słodki fluff. Takie: "O! Chanyeol idzie do szkoły... już wziął się w garść." Później znowu wspominał Baekhyuna, więc myślałam, że to tak tylko z miłości i sentymentu tam poszedł - ale jak przeczytałam słowo "klif" - TO WSZYSTKO RUNĘŁO!!!
Już wiedziałam, jak się skończy.
:(
Idę czytać dalej - mam nadzieje, że nie pójdzie mi tusz!
Jabłka.
OdpowiedzUsuńCiekawe, skąd to przyszło ci do głowy.
Akurat te owoce, a nie żadne inne.
Ile Chan zamierzał ich zjeść?
Już nic nie wiem, Mano.
Chyba chcesz mnie tym zabić, tak jak bohaterów tego opowiadania i tego zakończenia.
*kłaniam się*
A mimo to, kocham cię jeszcze bardziej...
AVA