Cześć! W sumie to miałam dodać rozdział w niedzielę, ale jednak dodaję go dziś. W sumie to nie mam dużo do powiedzenia, w post scriptum sobie pewnie poczytacie, chciałam Was jedynie poinformować, że wszystkie rozdziały/shoty u Was, których jeszcze nie przeczytałam albo nie skomentowałam w najbliższym czasie postaram się nadrobić. <3 Bo jak nie to zżarłyby mnie wyrzuty sumienia, a poza tym zżarłabym się sama z ciekawości. xD No nic, nie ględzę już, MIŁEJ LEKTURY! <3
- Wszystkiego najlepszego,
babciu.
- Dziękuję, kochanie. Bardzo
się cieszę, że pamiętałeś.
- Babciu, jak ja mógłbym
zapomnieć o twoich urodzinach?
- No tak, głupie pytanie.
Przecież wiem, że mój ukochany wnuczek nie pozwoliłby sobie na przegapienie tak
ważnego dnia.
- Babciu, czy ja w twoim
głosie słyszę sarkazm?
- Ależ nie, Hunnie, ja nigdy
nie posługuję się sarkazmem.
- Pani Lee, czy mogę
porozmawiać z Sehunem?
- Oczywiście, skarbie. Hunnie,
daję ci Sulli do telefonu
- Dobrze. Trzymaj się tam
babciu i sto lat!
- Oh Sehun!
- Cześć, Sulli.
- Co słychać?
- Właściwie nic ciekawego. Jak
zwykle nuda i beznadzieja.
- Nie mów nawet. Jak tam z
Luhanem? Pogodziliście się?
- Przecież to pewne, że nie.
Minęły dopiero cztery dni od mojego powrotu, nawet nie miałem okazji.
- Z pewnością miałeś okazję,
ale jak zwykle jej nie wykorzystałeś.
- Dzięki, Sulli, ty wiesz, jak
mi pomóc.
- Przepraszam cię, Sehun, ale
taka prawda. Gdybyś chciał to już pierwszego dnia bylibyście pogodzeni, ale ty
od tego uciekasz.
- Skąd mam wiedzieć, że on
chce się ze mną pogodzić?
- Jestem pewna, że chce. Nie
wierzę, że mogłoby być inaczej. Z tego, co wiem, nie byłby Luhanem, gdyby
pozwolił na to, żebyście zostali wrogami.
- Sam już nie wiem, Sulli. To
wszystko jest do dupy.
- Nie jest, po prostu ty sobie
to wmawiasz. Sehun, ja idę, powodzenia i do usłyszenia!
- Na razie.
Rozłączyłem się, mając po
rozmowie z dziewczyną totalny mętlik w głowie. Sulli chciała, abym pogodził się
z Luhanem. Prawie w każdym mailu, smsie i rozmowie telefonicznej drążyła ten
temat i zachęcała mnie do podjęcia jakichś odpowiednich działań w tym kierunku.
Ona była przekonana, że Xiao chce się ze mną pojednać. Utrzymywała jednak, że
czerwonowłosy boi się to zrobić, gdyż powstrzymują go przed tym dwie
przeszkody. Pierwsza - jego wrodzona nieśmiałość, a druga - Kai. Według
dziewczyny, Lulu znajduje się pod dużym wpływem Jongina i dlatego ostatnimi
czasy dzieje się z nim coś dziwnego.
Nic nowego. Od początku wiedziałem, że Xiao w związku z
Kimem pełni rolę pachołka. Przecież to wyraźnie widać i nie trzeba nawet się z
nimi przyjaźnić, żeby to dostrzec. Miałem jednak wrażenie, że czerwonowłosemu
nie do końca się to podoba i wewnątrz siebie próbuje jakoś się przeciwstawiać.
Był chyba w Jonginie za bardzo zakochany, żeby wprowadzić to w życie.
Dlatego coraz częściej myśląc
o Luhanie i Kaiu jako parze, czuję, jak ogarnia mnie bezbrzeżna zazdrość, która
sprawia, że nie potrafię obiektywnie myśleć i dojść do jakiegokolwiek
porozumienia z samym sobą.
Sulli nie ma racji. Nic o mnie
nie wie. Nie zakochałem się w Luhanie. Nie jestem gejem, kurwa! Nie mogę nim
być. Jak mogę być czymś, czym tak bardzo gardzę i czego najbardziej na świecie
nienawidzę?
Z drugiej strony jednak, gdy pomyślę o czymś, co dotyczy
Xiao, ogarnia mnie dziwne uczucie. Nie mam pojęcia, co to jest, nigdy wcześniej
niczego takiego nie doświadczyłem. Nie wiem nawet, kogo mam się poradzić. Sulli
uważa, że to miłość. Prosto z mostu powiedziała mi, że moja i Luhana przyjaźń
od samego początku nie była tylko przyjaźnią, bo to, że byłem mu tak bardzo
oddany nie jest dowodem tylko przyjacielskiej relacji. Według niej kochałem
Luhana. Nie jak brata czy przyjaciela. Inaczej.
Że niby kocham go tą popierdoloną
pedalską miłością.
NIE. NIE. NIE.
A nawet jeśli, nie wiedziałem
jak to zweryfikować. Byliśmy pokłóceni, zachowywaliśmy się właściwie jak
najwięksi wrogowie. Ja mógłbym się z nim pogodzić. Czułem nieodpartą potrzebę
doświadczenia jakiegokolwiek pozytywnego kontaktu z Luhanem. Jednak biorąc pod
uwagę jego niechęć do mojej osoby i to, że prawdopodobnie nigdy mi nie wybaczy,
coraz bardziej mi to utrudniało. A ja łapałem się na tym, że bałem się, iż Xiao
mówił prawdę.
Czy to możliwe, że uczucia do
jednej osoby mogą się w tak krótkim czasie diametralnie zmienić?
Przecież odrzuciłem Luhana. To ja zerwałem z nim
przyjaźń, bo wkurwiał mnie jego związek z Kaiem i to, że poświęcał mi zbyt mało
czasu. A teraz chcę to naprawić, bo nagle poczułem, że Lulu jest dla mnie w
jakiś sposób ważny i nie czuję już do niego żadnego żalu, tylko coś całkowicie
odwrotnego. Teraz moim największym priorytetem jest pogodzenie się z nim.
Co się ze mną dzieje?
- Synu, czy możesz podać mi
sól?
- Tak, tato, proszę.
- Dziękuję.
Siedziałem z rodzicami przy
stole w kuchni i jak na prawdziwą rodzinę przystało, jedliśmy niedzielny obiad
razem. Zaskoczyło mnie, że ojciec w ogóle pojawił się w domu. Podejrzewałem, że
jak zwykle zostanie w pracy, przez co my z mamą kolejny raz zjemy sami,
ewentualnie kobieta wyśle mnie do jakiegoś baru, bo nie będzie jej się chciało
robić posiłku na dwie osoby.
Od naszej ostatniej, dłuższej
rozmowy z tatą półtorej tygodnia temu, nasze stosunki znacznie się pogorszyły.
Chociaż nie. Wcześniej między nami nie było żadnej relacji, jedynym elementem,
który nas łączył, w pewnym sensie zespajał, była mama. Teraz natomiast jesteśmy
na poziomie niższym niż zerowy. Co prawda odzywamy się do siebie, jednakże są
to wypowiedzi konieczne i jeśli już następują, to mają bardzo chłodny i
szorstki charakter. Zwłaszcza u ojca. Stał się dla mnie niebywale oschły, a w
jego zachowaniu nie dostrzegam żadnych oznak tego, jakoby był moim tatą.
Czasami zastanawiam się, czy mogę jeszcze go tak tytułować. Chyba powinienem
zacząć zwracać się do niego per pan Oh, a nie „tato”. Dziwię się, że jeszcze mi
tego nie wytknął.
- Kochani, mam propozycję -
odparła mama wesołym tonem, gdy ze stołu zniknęły wszystkie naczynia, a my nie
zdążyliśmy jeszcze od niego odejść. - Może byśmy tak wyszli gdzieś razem? Na
jakiś spacer, czy coś... Co myślicie? Tak dawno nie spędzaliśmy razem czasu, a
skoro zdarza się okazja, to może ją wykorzystamy, co? Porozmawiamy, pośmiejemy
się, a Hunnie potem będzie mógł spotkać się z przyjaciółmi. Więc jak? - spytała
i spojrzała na nas wyczekująco. Ojciec, z poważnym wyrazem twarzy założył na
nos okulary i podniósłszy się z krzesła, odpowiedział:
- Mam dużo pracy.
Po czym mijając zasmuconą mamę, ruszył w stronę swojego
gabinetu. Kobieta spojrzała na mnie błagalnie.
- Hunnie, chociaż ty... -
szepnęła, jednak pokręciłem przecząco głową.
- Przepraszam, mamo, ale nie mam ochoty - odparłem,
starając się zignorować jej rozżalony wzrok. - A tak właściwie, raczej nie
wyobrażam sobie taty śmiejącego się, przynajmniej nie w moim towarzystwie -
dodałem, a następnie zabrawszy z szafki butelkę z wodą, zaszyłem się jak zwykle
w pokoju, zamykając drzwi na klucz. Może Baekhyun miał rację. Może i robiłem z
siebie ofiarę. Ale zważając na to, co ostatnio dzieje się z moim życiem, nie
potrafiłem zachowywać się inaczej. Wszystko sypie mi się na głowę. A moją
największą wadą jest to, że nie umiem sobie z tym poradzić. Bo mimo że z
zewnątrz próbuję być twardzielem, w środku jestem słaby. I mam wrażenie, że
nawet jedno potknięcie zniszczy mnie całkowicie.
Około godziny 18:00 po
pomieszczeniu rozległ sie głośny dźwięk dzwoniącego telefonu. Zerknąłem na
wyświetlacz, a moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Chanyeola. Odebrałem.
- Tak?
- Sehun! To ty? - spytał chłopak.
Jego zdyszany głos wyrażał zdenerwowanie i zniecierpliwienie w jednym.
- Tak, ja, a niby kto? Stało
się coś? - zapytałem, czekając na wieści typu: „Baek się upił” albo „Poznałem
kogoś” ewentualnie „Kai i Luhan zerwali”, chociaż na to ostatnie nie miałem co
liczyć.
- Luhan jest w szpitalu -
odpowiedział.
Zamarłem. Może i spodziewałem
się czegoś dotyczącego Luhana, ale na pewno nie tego. Po moich plecach
niespodziewanie przepłynął zimny pot, a serce zaczęło bić jak oszalałe.
Zatrzęsła mi się ręka, tak, że niemal wypuściłem komórkę, jednakże w porę się
opanowałem i ścisnąwszy przedmiot mocniej, spytałem:
- Co się stało?
- Dokładnie to nie wiem, bo
Kai do mnie zadzwonił, ale tak bełkotał, że zdołałem jedynie zrozumieć, iż Lulu
leży na piętrze czwartym, sala numer osiemnaście - odparł, a w mojej głowie od
razu zakodowało się: piętro czwarte, sala osiemnaście. W tym momencie jedyne,
czego pragnąłem najbardziej na świecie, to jechać do tego szpitala i być przy
Luhanie. Kierowała mną jakaś wewnętrzna siła, która owładnęła mną tak, że nie
byłem w stanie sam podjąć decyzji, tylko ona robiła to za mnie. Tak jakbym
stracił kontrolę nad własnym ciałem i czynami. Tak jakbym... zaczął się
martwić.
- Dzięki, Chanyeol. Na razie -
odpowiedziałem, chcąc jak najszybciej się rozłączyć, ubrać i pobiec do
szpitala, do Luhana.
- Czekaj, Sehun, jeszcze coś!
Muszę ci jeszcze powiedzieć, że... - nie dokończył, bo nacisnąłem czerwoną
słuchawkę, ucinając wypowiedź czarnowłosego i nie słysząc już jego niemego „Kai
tam jest”, które może usłyszane przeze mnie oszczędziłoby mi kolejnych
nieprzyjemności.
Do szpitala dotarłem w niecałe
piętnaście minut. Wszedłszy do budynku, poczułem od razu, jak z każdej strony
atakuje mnie przytłaczająca biel, a do nozdrzy wpada nieprzyjemny zapach antybiotyków
zmieszany ze smrodem środków dezynfekujących. Nienawidziłem szpitali. Mimo że
nigdy osobiście nie leżałem na szpitalnym łóżku, miejsce to zawsze kojarzyło mi
się z czymś złym i odpychającym, oraz wywołującym cierpienie. Następowała tutaj
pewna sprzeczność - z natury szpitale powinny wiązać się z nadzieją,
ozdrowieniem czy ratunkiem, przecież każdy chciałby, aby dana osoba,
przyjeżdżając do tego miejsca, wróciła z niego o wiele lepsza i zdrowsza.
Natomiast większość ludzi nie lubi tych instytucji, gdyż za bardzo przypominają
im o marności i krótkości ich życia. Należałem do tej grupy.
Skierowałem się w stronę
recepcji w celu zapytania o umiejscowienie w budynku pokoju numer osiemnaście.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się w tamtym pomieszczeniu i zobaczyć Luhana.
Byłem nawet gotów, aby się z nim pogodzić, przeprosić go za wszystko i prosić o
wybaczenie. Nie było to podobne do zwyczajnego Sehuna, jednak ostatnio sam
siebie zaskakiwałem i robiłem rzeczy, które normalnie nie przyszłyby mi nawet
do głowy. Powoli zmieniałem się. I za cholerę nie wiedziałem, jak ten proces
zatrzymać.
Zbliżywszy się do tak
oczekiwanego przeze mnie pokoju, spotkałem pielęgniarkę.
- Przepraszam - zatrzymałem
ją, czym zasłużyłem sobie na jej pełne zniecierpliwienia i pogardy spojrzenie.
Jako że mój wyraz twarzy zazwyczaj był podobny, nie zraziła mnie jej chłodna
reakcja, więc kontynuowałem - czy może mi pani powiedzieć, co się stało
czerwonowłosemu chłopakowi spod osiemnastki? - spytałem, na co kobieta zaczęła
przerzucać szybko kolorowe strony w notatniku.
- Chłopiec ten spadł ze
schodów i stracił przytomność, podejrzewano wstrząśnienie mózgu, jednakże
skończyło się jedynie na małym guzie i nadwerężonym nadgarstku - wyrecytowała
mechanicznym głosem, nadal obrzucając mnie pogardliwym spojrzeniem.
Podziękowałem jej i jeszcze szybszym tempem ruszyłem do pokoju numer
osiemnaście.
Spadł ze schodów? Podejrzenie
wstrząśnienia mózgu? Mały guz?
Z jednej strony ogarnęła mnie
niezrozumiała radość, że Luhanowi nie stało się nic poważnego i jego wrodzona
niezdarność nie sprawiła u niego żadnych trwalszych urazów. Z drugiej jednak
strony chciałem jak najszybciej znaleźć się przy nim i osobiście sprawdzić, czy
nic mu nie jest i jak się czuje. Sucha relacja pielęgniarki nie była dla mnie
wystarczająca. Miałem nadzieje, ze już nie będę musiał nawiązywać żadnego
kontaktu z tą kobietą, gdyż tacy beznamiętni i pozbawieni jakiejkolwiek empatii
ludzie wzbudzali we mnie obrzydzenie.
Kto by pomyślał, że kiedyś też
taki byłem...
Z każdym krokiem zbliżającym
mnie do pomieszczenia, gdzie znajdował się Luhan, czułem, jak serce coraz
mocniej tłucze się w mojej klatce piersiowej.
Drzwi do pokoju były otwarte i
gdy już miałem wyłonić się zza ściany i przekroczyć próg, usłyszałem tak bardzo
znienawidzony przeze mnie głos. Zerknąłem do pomieszczenia i zauważyłem
leżącego na łóżku szpitalnym, ubranego w biała koszulę nocną i uśmiechającego
się promiennie Luhana, a zaraz przed nim, na krześle, trzymając czerwonowłosego
za rękę, siedział Jongin. Cofnąłem się, w zamiarze szybkiego oddalenia się i
opuszczenia budynku, przeklinając w myślach Chanyeola i to, że nie powiedział
mi, iż u Xiao jest Kai. Chociaż podejrzewałem, że była to właśnie informacja,
którą czarnowłosy chciał mi przekazać, zanim brutalnie się rozłączyłem, kończąc
rozmowę.
Moja reakcja była jednak zbyt
wolna, bo zza ściany dobiegł mnie przytłumiony głos Luhana wypowiadający moje
imię, a zaraz potem stanąłem twarzą w twarz z Jonginem, który wyłonił się zza
kolumny, prawdopodobnie w celu sprawdzenia autentyczności wypowiedzianego przed
momentem przez Luhana słowa. Spojrzałem na niego z pogardą, wewnątrz jednak
ogarnęło mnie niedowierzanie. Przez podbródek Kaia biegła krótka, różowa blizna
- pamiątka po moim decydującym i ostatecznym ciosie podczas naszej bójki
półtorej tygodnia temu.
- Czego tu chcesz? - warknął.
Dłonie zacisnął w pięści i podejrzewałem, ze jedyną rzeczą, której teraz
najbardziej pragnął, było obicie mojej gojącej się buzi.
- Przyszedłem odwiedzić Luhana
- odpowiedziałem, nie zwracając uwagi na pełny niechęci wyraz twarzy chłopaka.
- Luhan nie chce twoich
odwiedzin - odparł.
- Nie jesteś nim. Nie wiesz,
czego chce - odbiłem pałeczkę.
- Po tym co ostatnio zrobiłeś,
a raczej co spierdoliłeś, nawet tak tolerancyjna osoba jak ja nie miałaby
ochoty na oglądanie twojej parszywej twarzy - powiedział, uśmiechając sie
szyderczo. Zaśmiałem się cicho, śmiech ten jednak pozbawiony był jakiejkolwiek
wesołości.
Tylko spokojnie, Sehun, nie
chcesz przecież bijatyki w szpitalu, broń resztek twojej godności.
- Wolałbym usłyszeć to od
niego niż kogoś takiego jak ty - stwierdziłem, jednak złośliwy grymas nadal nie
schodził z twarzy Jongina.
- Myślisz, że on w ogóle chce
z tobą rozmawiać, po tym co zrobiłeś? - spytał sarkastycznie. - Przejrzyj na
oczy, Sehun, i uświadom sobie wreszcie, że Luhan nie chce się już zadawać z
takim skurwielem jak ty. Podobnie jak Xiumin, ale o tym chyba już wiesz, co? -
dodał, puszczając do mnie oko. Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, gdyż Jongin
spojrzał na mnie triumfalnie i powróciwszy do osiemnastki, zamknął drzwi. Westchnąwszy,
ruszyłem do wyjścia ze szpitala, ignorując pogardliwy wzrok pielęgniarki, która
cały ten czas z uwagą przysłuchiwała się mojej rozmowie z Kaiem.
Skarciłem się w duchu, że
zrezygnowałem tak szybko. Powinienem kłócić się z Jonginem i za wszelką cenę
dostać się do Luhana. Słowa, które ciemnowłosy do mnie wypowiedział były mi
całkowicie obojętne. Wiedziałem, że Kai to hipokryta i oszust, dlatego miałem
gdzieś to, co mówił. Zacząłbym się przejmować dopiero wtedy, gdybym usłyszał to
bezpośrednio od Luhana. Jego słowa, czy tego chciałem czy nie, przenikały do
mojego umysłu, zagnieżdżając się tam i dobijając mnie przy każdej lepszej
okazji. Dlatego tak cholernie bałem się, że to, iż nigdy mi nie wybaczy, to
była pieprzona prawda.
Zaczynało dochodzić do mnie,
że odrzucenie przyjaźni Luhana było ogromnym błędem. Co jak co, ale był częścią
mojego życia. Dlatego czułem taką nieodgadnioną pustkę - bo straciłem
najważniejszą dla mnie osobę.
W domu czekała na mnie
rozświergotana mama, krzątająca się po kuchni i podśpiewująca po nosem jakąś
wesołą acz bezsensowną piosenkę. Ruchem ręki przywołała mnie do siebie i
wskazawszy miejsce przy stole postawiła przede mną duży talerz z parującą
potrawą. Pierwszy raz dźwięku ocierających się o siebie sztućców i połykania
pożywienia nie przerywała stała gadanina mamy. Pomimo jej nadzwyczaj dobrego
humoru, nie odzywała się, natomiast ja cały ten czas próbowałem się nie
rozbeczeć i przybrać na twarz nikły uśmiech. Nie chciałem psuć mamie jej
radosnego nastroju, co ostatnimi czasy niestety robiłem zbyt często.
- Hunnie, co powiesz na to,
żebyśmy razem obejrzeli jakiś film? - zaproponowała, gdy tylko skończyliśmy
jeść. - Możesz wybrać - dodała i uśmiechnęła się tak szczerze i ciepło, że
automatycznie pokiwałem twierdząco głową. Może nie byłem zbyt chętny do
siedzenia przed telewizorem i wpatrywania się w szklany ekran, jednak chociaż
raz mogłem sprawić mamie przyjemność i się zgodzić.
Ojciec od czasu obiadu nadal
siedział w swoim gabinecie, aczkolwiek w żaden sposób mi to nie przeszkadzało.
Wręcz cieszyłem się, że nie będę musiał oglądać jego wykrzywionej szyderczym
grymasem twarzy.
Wybrawszy jakiś horror,
wsunąłem płytę do odtwarzacza i usiadłem obok podekscytowanej mamy. Zachowywała
się trochę jak dziecko, ale cieszyło mnie to. Mama może była czasami nieco
niezdecydowana, sama nie wiedziała, czego tak naprawdę chce, ale podziwiałem w
niej to, że zawsze starała się mieć uśmiech na twarzy.
Poczuwszy przemożną potrzebę
doświadczenia jakiegokolwiek czułego gestu, przytuliłem sie do mamy. Kobieta
objąwszy mnie, pocałowała mnie w czoło. Przez cały film nie wypowiedzieliśmy do
siebie ani jednego słowa, mama tylko ciągle głaskała mnie po włosach,
sprawiając, że na chwilę zapomniałem o problemach, które miotały mną jak
szmacianą lalką.
Dwa dni po mojej nieudanej i
niezbyt przyjemnej wizycie w szpitalu dowiedziałem się, że Luhan wrócił już do
domu. Ostatnimi czasy moje myśli krążyły stale wokół jego osoby, nie pozwalając
skupić się na niczym innym. Sam nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, byłem
rozkojarzony i roztrzepany. Nawet mama zauważyła, że coś jest ze mną nie tak,
bo nagle przestała prosić mnie o jakąkolwiek przysługę, zezwalając mi na
zajęcie się własną osobą. Rozmowy z Sulli w żaden sposób mi nie pomagały,
sprawiały tylko, że byłem jeszcze bardziej zagubiony i rozdarty. Z każdą chwilą
czułem, jakby czegoś mi brakowało i jakbym powoli tracił jakąś część siebie.
Mój umysł od jakiegoś czasu był całkowicie zamknięty i odizolowany, bo przesyłał
mi myśli, których nie chciałem. W końcu alienacja przerzuciła się z mojego
rozumu na mnie - jedynymi osobami, z którymi rozmawiałem, była mama i Sulli.
Nawet Chanyeol nie zaszczycał mnie swoją radosną obecnością, ani Baekhyun,
któremu chyba po ostatnim incydencie zrobiło się głupio. Stawałem się powoli
samotnikiem. I pomimo mojej wrodzonej pogardy dla świata, nie chciałem tego.
Może i byłem nastawiony do otoczenia dosyć negatywnie i na każdym kroku to
okazywałem, jednak przerażała mnie perspektywa osamotnienia. Nie potrzebowałem
sympatii od wszystkich naokoło - chciałem choć jednej osoby, która będzie przy
mnie bez względu na okoliczności.
Wyszedłem około godziny czternastej z domu, kierując się
do miejsca którego tak intensywnie starałem się unikać. Dom Luhana od jakiegoś
czasu wzbudzał we mnie tylko i wyłącznie niechęć, bo kojarzył mi się z
wszystkimi nieprzyjemnościami, jakich tutaj doświadczyłem. Tym razem chciałem
jednak oczyścić swój umysł z niepotrzebnych myśli i skoncentrować się na tej
jednej, która od kilku dni nie daje mi spokoju.
Biorąc głęboki wdech i
starając się nie wymyślać w głowie niestworzonych scenariuszy, zapukałem do
drzwi domu państwa Xiao.
- Sehun, witaj! - zawołała
mama czerwonowłosego, otworzywszy mi drzwi i niemal siłą wpychając mnie do
mieszkania. - Cieszę się, ze przyszedłeś, Luhan bardzo potrzebuje teraz
towarzystwa. Jest u siebie - uśmiechnęła się ciepło, po czym zniknęła w
czeluściach zadymionej i zamglonej kuchni. Zmarszczyłem brwi. Czyżby pani Xiao
nie wiedziała o tym, że ja i jej syn aktualnie jesteśmy w niezbyt dobrych
stosunkach? Luhan nic jej nie powiedział? Nawet moja mama, która zazwyczaj nie
mieszała się w prywatne i przyjacielskie sprawy jej syna, zauważyła, że z Lulu
nie łączy mnie już tak bliska relacja jak wcześniej.
Z walącym jak oszalałe sercem,
zbliżyłem się ku wejściu do pokoju czerwonowłosego. Nie fatygując się z pukaniem,
uchyliłem delikatnie drzwi.
W tamtym momencie czułem się,
jakbym znajdował się co najmniej w jakiejś sali konferencyjnej i miał wygłosić
przemowę, która wpłynie na przyszłe losy całego świata. W rzeczywistości miałem
zrobić o wiele łatwiejszą i błahszą, z perspektywy ogółu, rzecz. Jednak z mojej
perspektywy rezultaty moich starań odbiją się na moim samopoczuciu, psychice i
całym życiu.
Luhan leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach i
zamkniętymi oczami, a jego zabandażowany nadgarstek zwisał bezwładnie z
krawędzi mebla. Wpatrywałem się przez chwile w jego szczupłą sylwetkę i
spokojny wyraz twarzy, myśląc tylko o tym, że chciałbym mieć już wszystko za
sobą i tak jak dawniej siedzieć z czerwonowłosym w tym pokoju, mając
świadomość, ze między nami jest wszystko w porządku. Nagle Luhan otworzył oczy
i widząc moja kolorową głowę w drzwiach do jego królestwa, ściągnął słuchawki i
z oburzeniem zapytał:
- Co ty tu robisz?
Nie wiedziałem, co
odpowiedzieć. Jak sparaliżowany stałem w progu i patrzyłem na chłopaka przede
mną, przy którym zamierałem i zapominałem, jak oddychać.
- Sehun! Halo! Po co tu
przylazłeś? - spytał znowu, wyrywając mnie z dziwnego transu, w który przed
momentem wpadłem.
- Ja... - wyjąkałem, robiąc
krok w stronę czerwonowlosego. Luhan momentalnie cofnął się. Zabolało. -
Przyszedłem, żeby cię przeprosić... - wyszeptałem, po chwili jednak usłyszałem
pogardliwy śmiech Luhana.
- Przeprosić? - powtórzył,
wbijając we mnie wzrok swoich ciemnych oczu. - Myślisz, że twoje przeprosiny mi
wystarczą? Że zapomnę o tym wszystkim, co zrobiłeś? Że potraktowałeś mnie jak
śmiecia, kiedy chciałem ci pomóc i naprawić relacje miedzy nami? –spytał, a
jego głos przepełniony był goryczą. - Bo naprawdę zależało mi na tym, żeby
wszystko było w porządku. Jak dawniej. Ty wolałeś jednak chronić swoją własną,
pierdoloną dumę i zostawić mnie z wyrzutami sumienia. Wiesz, że nawet
rozważałem zerwanie z Kaiem? Męczyło mnie to, że przez nasz związek mój
najlepszy przyjaciel cierpi. Widocznie dobrze zrobiłem odrzucając ten pomysł,
bo ten mój rzekomy najlepszy przyjaciel po kilku dniach zachował się jak chuj i
pokazał, że ma gdzieś moje uczucia i starania. A teraz chcesz mnie przepraszać?
Pokiwałem głową.
- Za późno, Sehun - wycedził,
wyrzucając z ust moje imię, jakby wypowiedzenie go było co najmniej trujące. -
Kiedyś może bym ci jeszcze wybaczył i przymknął oko na twoje wybryki. Ale już
za późno. Za późno było już wtedy, kiedy uderzyłeś mnie pod „Heaven” -
powiedział. Przez jego twarz przebiegł cień smutku, szybko jednak zmienił się
on w grymas niezadowolenia i wściekłości.
- Co mam zrobić, żebyś mi
wybaczył? - zapytałem błagalnie, czując jak w kącikach oczu zbierają mi się
malutkie łzy. Natychmiast je przetarłem. Byłem słaby, ale nie chciałem tego
pokazywać. Nie chciałem narażać się na kpiny Luhana. Nie teraz, kiedy każde
jego słowo sprawiało mi ból. A sprawiało mi go, bo wiedziałem, że to prawda.
Szczerość boli najbardziej i już nieraz się o tym przekonałem.
Luhan milczał. Nagle odwrócił się do mnie plecami i
powrócił na swoje poprzednie miejsce na łóżku. Gdy już miał zakładać słuchawki,
spojrzał na mnie i odparł:
- Przeproś najpierw Kaia. To
jemu bardziej się te przeprosiny należą niż mnie.
po czym machnął na mnie lekceważąco ręką, zbywając jak
niepotrzebną przeszkodę, która swoją destrukcyjną obecnością kradnie mu cenne
minuty jego szczęśliwego i nieskazitelnego życia.
Zamknąwszy drzwi i wyszedłszy
z pokoju, zawołałem „do widzenia”, jednak nie doczekawszy się odpowiedzi,
opuściłem budynek, trzęsąc się jak galareta. Emocje robiły swoje, a we mnie aż
od nich buzowało.
Jak robot, skierowałem się do
miejsca, które podczas swojego życia odwiedziłem może dwa razy - dom Kaia.
Jednak gdy nikogo w nim nie zastałem, postanowiłem udać się tam, gdzie normalny
i dbający o swoje życie człowiek nigdy by się nie zapuścił.
Wchodząc w te mroczniejsze i ciemniejsze okolice Seulu,
czułem jak z każdym krokiem dawny Sehun wracał. Nie bałem się, wręcz śmieszyło
mnie to, co za chwilę się wydarzy. Sprawiałem wrażenie schizofrenika - przy
każdej osobie zachowywałem się inaczej. Tak jakby w jednym ciele znajdowały się
dwie dusze, stale bijące się o najwyższe miejsce na podium, które zapewni im
całkowitą kontrolę nad ubezwłasnowolnionym organizmem.
Jedynym, co odczuwałem,
zbliżając się do ulubionego punktu potajemnych schadzek Jongina, była niechęć i
obrzydzenie. Wokół walały się zgniecione puszki po piwie, rozbite butelki,
wypalone skręty i szlugi. W powietrzu unosił się odór zgnitego jedzenia, a ze
ścian stojących tam budynków schodziła płatami pleśń. Mimo wczesnej pory w
miejscu tym było ciemno, jedynie pojedyncze promyki słońca przebijały się
między natłokiem dachów, dając nikłe światło i oświetlając teren, który w
świetle wydawał się jeszcze bardziej odrażający. Powstrzymując odruch wymiotny,
który wstrząsnął moim ciałem, usłyszałem niedaleko głośny śmiech.
Nareszcie.
- Kogo my tu mamy? -
zaświergotał Jongin, kiedy wyłoniłem się zza rogu. Z jego twarzy nie schodził
szyderczy uśmiech, uwypuklając jeszcze bardziej znajdujące się na jego
podbródku znamię.
Rozejrzałem się. W otoczeniu
ciemnowłosego znajdowało się kilka osób - ludzi, którzy stoczyli się już tak
bardzo, że jedynym miejscem, gdzie ich chciano, były takie zapuszczone i
obrzydliwe meliny. Kai oczywiście nie był takim człowiekiem - miał za bardzo
nadzianą rodzinę, aby ot tak zrezygnować z kasy. Po prostu od niepamiętnych
czasów miał skłonność do kolegowania się z osobnikami niższej sfery społecznej.
Lubił się tym dowartościowywać - wiedział, że wyróżnia się spośród nich. A oni
mieli tą satysfakcję, że ktoś taki jak Kim Jongin był łaskaw się z nimi
zadawać.
Skąd to wszystko wiedziałem? Swego czasu przyjaźniłem się
z Kaiem w tak wysokim stopniu, że wszystko mi powiedział. Ja nie byłem jednak
tak naiwny, aby wyjawić mu moje tajemnice.
- Możemy pogadać? - spytałem,
ignorując wcześniejsze gruchania chłopaka. Wspomniany wstał i obrzucając
pozostałych znaczącym spojrzeniem, podszedł do mnie.
- Czego chcesz? - zapytał,
kładąc dłonie na biodrach.
- Przyszedłem, żeby powiedzieć
ci, że jest mi niezmiernie przykro za to, co zdarzyło się wcześniej miedzy nami
i ... - przerwałem, czując jak w moim gardle pojawia się wielka gula. - Sorry -
dodałem szybko i odwróciłem się w zamiarze szybkiego odejścia, Kai jednak w
ostatniej chwili złapał mnie za podkoszulek i z powrotem obracając mnie ku
sobie, spytał:
- Luhan cię przysłał, co?
Skrzyżowałem ręce na piersi.
- Nawet jeśli to co? -
odpowiedziałem pytaniem. Chciałem jak najszybciej się stamtąd wydostać i nie
musieć już znosić tego nieprzyjemnego napięcia miedzy nami.
- Nic - odparł, w jego oczach
dostrzegłem jednak cos na kształt ulgi. Zmarszczyłem brwi.
- Luhan wie, że tu jesteś? -
zapytałem, na co Jongin pokręcił powoli głową.
- Popierdoliło cię? Nie ma
pojęcia - powiedział i przygryzł dolną wargę. - Nie może się o tym dowiedzieć -
dodał. Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem Kaia tak bezbronnego i
nieszkodliwego, bez pogardliwego uśmiechu błąkającego mu się na ustach. Kai
wstydził się tego, że zadawał się z takimi osobami. Nie pasował do nich i
doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Luhan nie miał pojęcia, że Jongin po
kryjomu spotyka się z seulskimi menelami. Owszem, miał świadomość, że jego chłopak
lubi sobie czasami popalić w odpowiednim i chętnym do tego towarzystwie, nie
wiedział jednak, że to miało o wiele głębsze dno. A Kai robił wszystko, aby
Xiao nadal miał o nim jak najbardziej wyidealizowany pogląd. W końcu gołym
okiem widać, że ci dwaj są jak ogień i woda - całkowicie od siebie różni.
Dlatego Jongin wszelkimi sposobami starał się choć trochę upodobnić do swego
perfekcyjnego w każdym calu ukochanego.
Wiedziałem jednak, że widok
bezbronnego i niewinnego Jongina nie może trwać długo, gdyż chłopak otrząsnął
się, zacisnął dłonie w pięści, a jego twarz ponownie wykrzywił złośliwy grymas.
- Cos jeszcze? - ponaglił
mnie, dając mi do zrozumienia, że rozmowa ze mną tylko i wyłącznie go nudzi. -
Nie mogę kazać im aż tyle na mnie czekać - dopowiedział, a kiedy pokręciłem
głową, pomachał mi i wrócił do swoich „przyjaciół”.
Czując, że spełniłem swoją
powinność, postanowiłem ponownie odwiedzić dom Luhana. Jednak po kilku minutach
bezczynnego stania przed drzwiami i gapienia się w klamkę, zorientowałem się,
że nikt mi nie otworzy. Byłem pewien, że dom nie był pusty - chwile wcześniej w
oknie widziałem czerwoną czuprynę Luhana. Uświadomiłem sobie, ze chłopak nie ma
zamiaru ze mną rozmawiać, widocznie czekał na jakąś wiadomość od Kaia.
Zrezygnowany ruszyłem w stronę domu, drgając pod gwałtownymi podmuchami wiatru,
który niespodziewanie się zerwał.
Czułem się okropnie. Może nie
ze względu na samopoczucie, w końcu nie odczuwałem żadnych fizycznych
dolegliwości. Miałem wrażenie jakby cały świat zwrócił się przeciwko mnie,
mając radochę z tego, że pogrążam się coraz bardziej.
Myślałem, że nie może być
gorzej. Że jak na jeden tydzień limit przykrości dla Sehuna się skończył. Że
będę mógł wrócić spokojnie do domu, zamknąć się w pokoju i po dołować się
trochę w jego zaciszu.
Przeceniłem jednak możliwości
losu, gdyż kilkadziesiąt metrów od mojego domu, stojącego nieruchomo przy dużej
fontannie, zobaczyłem Xiumina.
Stał twarzą do mnie, usta
zaciśnięte miał w cienka linię, a jego oczy zdawały się przenikać mnie na
wylot. Nawet nie miałem siły, a tym bardziej ochoty, żeby obrzucić go
pogardliwym spojrzeniem, dlatego mój wyraz twarzy nadal wyrażał moją wewnętrzną
boleść i niezadowolenie. Zdziwiłem się jednak, gdyż wzrok Minseoka nie wyrażał
wściekłości, nienawiści czy szyderstwa. Był smutny, co całkowicie kłóciło się z
nakreślonym przez Chanyeola stosunkiem chłopaka wobec mnie.
Nie zdając sobie do końca
sprawy, co tak naprawdę robię, zbliżyłem się do Xiu, stanąłem naprzeciwko niego
i spytałem:
- Możesz mi powiedzieć, o co
ci, kurwa, chodzi? - spytałem prosto z mostu. Mina Minseoka momentalnie
zmieniła się na rozwścieczoną.
- Mi? To nie ja napierdalam na
przyjaciela za plecami - odparł. Mimo że byłem gotowy na taką reakcję, to
jednak w środku poczułem nieprzyjemne ukłucie.
- Serio wierzysz Jonginowi? -
spytałem. Tym razem zaskoczyłem sam siebie, bo ton mojego głosu był tak
beznamiętny jak nigdy. W innych okolicznościach zapewne już bym wybuchnął.
- Dlaczego miałbym mu nie
wierzyć? - odpowiedział pytaniem, zakładając skrzyżowane ręce na piersi.
- Bo to przecież ze mną się
przyjaźniłeś, nie z nim... - wyjąkałem, na co Xiumin zaśmiał się szyderczo. Co
oni mu zrobili? To nie był prawdziwy Xiu. Jasne, Xiu czasami był chamski i
szorstki, ale nie w tym sensie. I nie wobec mnie…
- Dobrze, ze powiedziałeś
„przyjaźniłeś”, bo należało tu użyć czasu przeszłego - odparł. - Ja nie
tytułuję cię już swoim przyjacielem, w końcu trudno nazywać tak kogoś, kto jest
tak zajebiście dwulicowy. A poza tym nawet nie informuje, ze gdziekolwiek
wyjeżdża - dodał. W jego głosie usłyszałem wyrzut.
- Ale Xiu, to nie tak, ja…
- Nic nie mów, Sehun. Nie mam
ochoty z tobą gadać - powiedział, spojrzał na mnie jak na nic niewartego
skurwiela i odszedł.
Siedząc w pokoju, zacząłem
zastanawiać się, co w ogóle nadaje sens mojemu życiu. Po kilkudziesięciu
minutach tępego gapienia się w pęknięcie na ścianę, doszedłem do wniosku, że
czegoś takiego nie ma. Byłem istną kupką nieszczęść, a na szybki koniec moich
zmartwień raczej się nie zapowiadało. Nie oczekiwałem jakiegoś fascynującego
życia. Nie planowałem pozostania gwiazdą. Chciałem jedynie być tym dawnym
Sehunem, którego nie obchodzi, co inni o nim myślą, Sehunem, który ma grupkę
pięciu przyjaciół, dach nad głową i tyle. Straciłem już dwie rzeczy. A jeśli
moje relacje z ojcem nie ulegną zmianie, mogłem zostać pozbawiony nawet tego
ostatniego elementu.
- Hunnie, dobrze się czujesz?
- zza drzwi usłyszałem zatroskany głos mamy.
- Tak, mamo - odpowiedziałem
automatycznie.
- Ale na pewno? Jesteś jakiś
przybity i ...
- Mówię, że nic mi nie jest,
idź stąd mamo, nie chcę z nikim rozmawiać! - krzyknąłem i nie wytrzymałem. Po
raz enty w przeciągu dwóch tygodni z moich oczu poleciały ogromne łzy. Czułem
się przytłoczony. Tym, że z rodzicami miałem tak napięte stosunki. Tym, że Minseok
uważa mnie za ostatniego chuja. Tym, że osoba, której tak bardzo mi brakowało,
nie przyjęła moich przeprosin. To wszystko skumulowało się we mnie, sprawiając,
że nie wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.
Krzyczałem, ryczałem, wrzeszczałem, a w pokoju bez
przerwy rozlegało się gwałtowne pukanie. Powoli traciłem nad sobą panowanie,
miało to jednak nieco inne zabarwienie niż to podczas bójki z Kaiem. Wtedy
moja wściekłość spowodowana zachowaniem ciemnowłosego, wymierzona była właśnie
w niego, natomiast ta, którą czułem
obecnie, wynikała z bezsilności. Mojej własnej bezsilności, która sprawiała, że
jedyną osobą, której wtedy nienawidziłem, byłem ja sam.
I kiedy już miałem zrobić coś,
czego mógłbym potem żałować, usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka, a następnie
do pokoju wpadł Luhan i wyrywając mi niebezpieczny przedmiot z rąk, przytulił
mnie, zdrową dłonią głaszcząc moją bolącą, ale ukojoną dotykiem chłopaka głowę.
P.S Nie ukrywam, że ciężko pisało mi się ten rozdział. Nie mam pojęcia, dlaczego, skoro plan do niego miałam już napisany, co przy wcześniejszych mi się nie zdarzało. W każdym razie Mana jak zwykle ma wątpliwości, a największa to ta, czy nie skrzyczycie mnie za sentymentalnego i ugodowego Sehuna. o.o Bo wiem, że większości osób podobał się Sehun bezczelny i chamski, a tutaj jest ciut inny.. Cóż, to było w sumie konieczne, ale mam nadzieję, że jednak choć trochę przypadł Wam do gustu. :) Mam jeszcze nadzieję, że akcja nie idzie za szybko.. Ale no, dobra, nie nawijam już, bo znowu mnie pobijecie, że mam niskie mniemanie o swoich rozdziałach. ^^
cr: ?
Po raz pierwszy się mi zdarzyło, żebym u Ciebie miała otwartą kartę z komentarzem i nie miała pojęcia, co tu napisać...
OdpowiedzUsuńDlaczego ostrzegałaś mnie przed tym rozdziałem? Naprawdę masz za niskie mniemanie o swoich rozdziałach i to źle. Jestem w stanie po prostu powiedzieć, że wgniotłam się w fotel, a na końcu chusteczka wyleciała mi z ręki... Nieważne, że leciałam do laptopa jak powalona i rzucałam notatkami z matmy. Pozbieram później (Notatki jak i siebie, bo jestem teraz.. galaretą.)
Ale od początku, żeby to miało ręce i nogi (Choć i tak pewnie wyjdzie do dupy, liczą się starania).
Wątek z urodzinami babci taki... awww *^* Taka miła rozmowa telefoniczna, zazwyczaj też taką przeprowadzam jak rozmawiam z moją babcią. Krótko, zwięźle i z uczuciem *^* Kocham Sulli, naprawdę. xD Taka dobra duszyczka i strasznie martwi się o Hunniego i Luhana. Jeju, aż się cieplutko na sercu robi (wmawiam sobie, że to nie przez gorączkę...).
Te rozmyślania Sehuna są cudowne, lubię się wczuwać w jego postać tutaj. Mimo wszystko Twój wykreowany Hun chyba nie smarka co chwilę w papier (I to podwójnie.... katar + feelsy), ale pomińmy ten fakt. WCZUWAM SIĘ, i koniec kropka.
Moim zdaniem Luhan również jest jakby.. "pod wpływem" Jongina. Xiao taki nie był, a ludzie.. nie mogą zmienić się tak szybko.. wierzę w to z całego serca. TT Coś czuję, że ten komentarz będzie bardzo.. sentymentalny, wybacz. Związek Jongina i Xiao to jakby walka rozumu z głupim sercem, znaczy się ja tak to widzę. Serducho mówi Luhanowi "Idź do Sehuna", a rozum "Nie dawaj się tak łatwo podejść, pokaż mu jak bardzo kochasz innego". Sorki skarbie, nie nabrałam się. Nie niszcz mi tu HunHana, Luhan, bo przyjdę z maczugą. Ewentualnie z karabinem maszynowym, a to niezbyt miła opcja. Ogarnij swoją szanowną dupę i zrzuć ten pancerz, który nieudolnie zarzuciłeś na siebie, proszę.
Sehun... dlaczego próbujesz wyprzeć się czegoś, co jest oczywiste? Nieładnie, nieładnie. Jesteś gejem i przyznaj się do tego przed sobą. Zazdrość to zło, a z dupy się nie bierze. ;)
Analizuję tekst od początku i zwracam się w komentarzu do wymagających uwagi momentów, a tego nie popuszczę - MANA I NIEZAKROPKOWANE PRZEKLEŃSTWA? Chyba zrobię screena, żeby to uwiecznić. *^* CO to yaoi z Tobą zrobiło....
"Co się ze mną dzieje?" Najzwyczajniej w świecie wpadłeś jak śliwka w kompot, ewentualnie jak uszaty słoń w jabłonkę. Ten stan nazywa się "zakochaniem" i przynosi czasem cierpienie, ale i tak każdy próbuje. Nie posłuchasz mnie (i dobrze TTT), więc po prosto leć do Luhana na skrzydłach miłości. Nie zapomnij o procy ze strzałą amora, bo na ładne oczy go chyba nie weźmiesz...
"Synu, czy możesz podać mi sól?" Jeju, jak oficjalnie. U nas w bufecie szkolnym jest: "Te, typek przy drzwiach, kopsnij się po sól do Magdy"... Co kraj to obyczaj, ekhem.
Co to za szorstki ojciec.. normalnie jak pumeks do pięt mojej mamy. Taki gburowaty, bo coś poszło nie po jego myśli, kurczę. Zamiast wybaczyć, to on robi jakieś sceny (oczywiście udaje, że zawsze taki jest) i tylko zatruwa atmosferę. Nie lubię takiego bagna, ale w sumie nie ruszaj gówna, bo zacznie śmierdzieć...
OdpowiedzUsuńTa mama to taki duch domu, chociaż wiem, że w ostatnim komentarzu na nią pojechałam... xD Jestem czasem zbyt impulsywna, ale należało jej się. Wracając do tematu - To miłe, że stara się wziąć rodzinę do kupy, szkoda tylko że akurat wtedy, gdy szczęście leci przez ręce, na odchodne machając środkowym palcem... Czasem po prostu uświadamiamy sobie, jak wiele dla nas coś znaczy (dla mamy rodzina) dopiero wtedy, gdy to stracimy (A jak widać, tutaj jest dość.. grobowa atmosfera).
Bardzo lubię takiego gówniaka Sehuna, który zrzucił swoją maskę chłodu i pogardy.. i stał się po prostu Sehunem, który nie przejdzie obok rannego ptaka obojętnie. Żeby jeszcze taka transformacja spotkała Jongina, to wylecę na skrzydłach szczęścia gdzieś daleeeeko~~
Jak przeczytałam, że Luhan jest w szpitalu, to jakoś tak... wszystko mi zwiędło D: Jak mogłaś... jeju... nie. Nie zgadzam się, cholera jasna. Nienawidzę szpitali, przypominają mi o śmierci. Nadzieja? To ona w ogóle istnieje w tym zakładzie? Tam pozostaje Ci się tylko modlić o wyrozumiałość lekarzy na brak pieniędzy, ale większość jednak jest jak maszyny. Masz forsę? - Dadzą Ci gwiazdkę z nieba, nie posiadasz jej? - Zapisz się na listę jako 23823332813921 osoba i czekaj w kolejce. Masz raka? Życzymy powodzenia w czekaniu i wytrwałości w walce z chorobą.
Pielęgniarki.. jak leżałam kiedyś na oddziale, to akurat trafiłam na te miłe, ale niekiedy po prostu.. .masz ochotę taką walnąć w ryj, gdy patrzy na Ciebie tymi wyłupiastymi gałami z miną pt. "Nie wiem kim jesteś, ale nie mów do mnie, bo jak chuchasz to ja też się zarażę". Nienawidzę takich ludzi. Jezu, ile ja ludzi nienawidzę... wychodzę na jakąś osobę z urazami do całego świata. Kto wie, może taka serio jestem....
"Czego tu chcesz?"... A wiesz co, tak przyszedłem się pochować za filarem. WTF. Takie pytania chyba są oczywiste... Skoro Sehun ma wstręt do szpitali to musiało stać się coś ważnego, żeby przekroczył jego próg. Jongin, jointy wypaliły Ci nie tylko resztki poczucia człowieczeństwa, ale też i mózg?
Dlaczego mam ochotę przejechać Jongina koparką z live'a do Growl? ;;; Taka obezwładniająca chęć, że aż zaciskam ręce na biurku w przerwach na pisanie komentarza.. *^*
Sehun, kutwa, jak mogłeś wrócić do domu?... Tak.. po prostu? Co Ty brałeś człowieku, Twoje szczęście znajduje się w całkowicie innym miejscu! Leży na sali numer 18 i ma na imię Luhan, a przy okazji beznadziejnie Cię kocha, choć oboje jesteście ciotami i się do tego nie przyznajecie. AMEN.
Dziwna jest ta mama... TT Raz wysyła syna do babci, potem się cieszy ze wrócił, a na końcu się o niego martwi... nie zmienia to faktu, że ta scenka z oglądaniem filmu i tuleniem była mistrzowska. <3 Kocham takie fragmenty, aż miło się czyta. Ludzie, którzy nie mają dobrego kontaktu ze swoimi rodzicami naprawdę wiele tracą...
Rozmyślania Sehuna, jej. Q.Q Aż mam łzy w oczach, Hunnie jest taki.. sentymentalny tutaj! Zdecydowanie na plus (Nie ma nic na minus, a ty Tak obawiałaś się o ten rozdział....)
SEHUN POSZEDŁ DO LUHANA? Nie wierzę. O.o Ja bym nie była zdolna, niestety TTT Gratuluję odwagi, choć troszkę późno... mimo wszystko jak to mówią, lepiej później niż wcale.
Mama Luhana taka miła... *^* Ja czuję w niej shipperkę HunHana i nie wmówisz mi, że nie xD
Taki oschły Luhan... Jezu, jeleń, ogarnij dupę, bo Ci skóra płatami zacznie odłazić z tej gburowatości. Czy to teraz będzie Scornful Xiao? Bardzo by pasowało...
Bójka pod "Heaven" i słowa "Sprawię, że będziesz w niebie" nabierają nowego znaczenia, czytaj: Tak Ci przypierdolę, że znajdziesz się w niebie, a aniołki zrobią sobie z Ciebie tor do kręgli. :')) Z serii przemyślenia Hikari, zawsze je gdzieś wcisnę. ;;;
W sumie rozumiem troszkę zachowanie Luhana, żeby przeprosił Jongina, ale jednak.. sam ruszyłby dupę i powiedział, że żałuje tego wszystkiego.. To, że jest jeleniem nie oznacza, że jest chroniony w prawdziwym życiu. No, dopóki nie przyczepi sobie rogów do głowy i nie zacznie latać goły po lesie.
UsuńTa melinka, w której prowadza się Jongin... Czuję się jakby oblazły mnie karaluchy jakieś czy cholera wie co. Straszne ;;; Miło ze strony Sehuna, że to on wyciągnął pierwszy "rękę na zgodę", chociaż Kai i tak nieźle obił mu mordkę.. Widać, że bardzo zależy mu na Luhanie, skoro uchylił swojej godności i odważył się na taki krok. Naprawdę coraz bardziej mnie zadziwia!
Myślę sobie (podczas czytania) - Okej, Luhan na niego naskoczył, Kai po części też, gorzej być nie może, a tu dowalasz mi Xiu... Czym jesteś Mano... (I NA PEWNO NIE PINKY MANĄ, PINKY MANA NIE RANI!!!!) Pomimo tego, że Xiumin też taki z dupy wyjęty, niesamowicie mnie zdenerwował. Ja rozumiem, że Jongin wcisnął mu fałszywe informacje, ale powinien uwierzyć Sehunowi, albo chociaż spróbować to wyjaśnić. Nie zrobił nic, nawinie wierząc. Pytanie do Xiumina - Masz swój własny mózg, czy te resztki Jonginowego myślą za Ciebie?
Krzyczałam mentalnie do siebie na ostatniej scenie... w głowie krążyły mi słowa Kei "Nie wierzę, że to tak skończyłaś" i byłam przekonana, że Sehun po prostu sobie coś zrobi... Postąpiłby bardzo głupio, a ja przepłakałabym cały dzisiejszy/jutrzejszy dzień. Podskoczyłam ze szczęścia (i zdziwienia!) jak do pokoju wparował... Luhan! No, nie spodziewałam się. Najpierw odtrąca Sehuna, a potem pojawia się jak jakiś pieprzony chłopak z mocą do teleportacji w domu młodszego.... JAK. I jeszcze tula... Jezu.. Bujam się jak dziecko z chorobą sierocą i nie zapowiada się na to, że przestanę... ;;;
Nienawidzę Cię i kocham jednocześnie...
Dziękuję za taki miły prezent na urodziny, których co prawda nie mam dziś, ale... jest blisko! <3 Ja Ci na urodziny nieświadomie sprezentowałam JongKey, zaś Ty mi szósty rozdział. Żyć nie umierać (bliżej tego drugiego, bo jednak ten katar mnie męczy Q.Q), Mano.
Pozdrawiam i ściskam,
Hikari!~ ♥♥
(Do jutra!:D - Jak to dziko brzmi... o.o <3)
Kyyyyyyyyya <3.<3
OdpowiedzUsuńKocham Manuś!
Rozdział jak zwykle fajny, pełen akcji i pomimo twoich spoilerów nadal ciekawy i wciągający. Naprawdę miło się go czytało,zwłaszcza leżąc w łóżku przykrytym 3 kołdrami. Tak, tak jestem chora i wiem, że się o mnie martwisz :3 Hahaha... przesadzam? Nie? To spoko. Jak zwykle pisze bez sensu. No cóż życzę dalszej weny i czekam na next :D
Nie powinnaś się przejmować. Chamski i brutalny bohater jest wiarygodny i ciekawy tylko wówczas, gdy ma w sobie coś z człowieczeństwa. Inaczej, mamy do czynienia ze zwykłym psychopatą. Sehun w twoim wydaniu jest boski! Kaia nadal nie toleruje, a Luhanowi życzę, żeby z nim zerwał. Chociaż w tym rozdziale pokazałaś, że Kai także ma swoje problemy, które stara się ukryć przed światem. Nie rozumiem tylko, czemu on nastawia innych przeciw Sehunowi. Czyżby czuł, że Lulu coś czuje do przyjaciela i był o to zazdrosny?
OdpowiedzUsuńKurcze, strasznie mi się podoba to opowiadanie.
Skomentowałam wszystkie poprzednie rozdziały, ale to, co chcę teraz powiedzieć, zostawiłam na koniec.
Jak piszesz dialogi to robisz mały błąd :) Otóż, po wypowiedzi bohatera, kiedy piszemy powiedział, odezwał się, zwrócił uwagę, zdenerwował się - dajemy od małej litery i tu masz dobrze. Natomiast po wypowiedzi wszystko typu "Uśmiechnął się", "Wstał", "Podszedł", "Chciał dodać, że.." piszemy od dużej. To tyle :)
PS: Aha, może dodam, że mogłabyś wyłączyć antyspam w komentarzach. Konieczność przepisywania kodu nieco utrudnia komentowanie :)
Maanaa~~. Nie wiem co mam napisać. Czytam to drugi raz (raz dziś w szkole) i ze łzami w oczach kończę rozdział. On jest tak zajebisty, że nie da sie tego opisać słowami. Nawet nie patrzyłam na błędy, ortografię czy co tam jeszcze jest w polskim. Nie mogłam się od niego oderwać. Po prostu mistrzostwo. Jestem pod jeszcze większym wrażeniem teraz jak to przeczytałam w domu niż jak czytałam w szkole. Końcówka była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Wow. asdfghjkl. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie umiem pisać długich komentarzy, ale ja sama nawet nie wiem co w nich zapisać. Z resztą nie lubie pisać komentarzy. Nigdy nie pisałam, ale jak was poznałam, to by wypadało.. Dlatego mi to mozolnie idzie :/ Mianeh~. Anyway. Bardzo mnie ten rozdział podoba byle tak dalej. Pinky Mana FIGHTING~!
Będę cię prześladować, żebyś sprowadziła Sulli! Ona musi wzbudzić swoją obecnością przy Sehunie zazdrość w Luhanie albo coś bardziej skomplikowanego ;D
OdpowiedzUsuńMęczę cię, ale nie mogę się powstrzymać xd
Nie spodziewałam się takiego Xiumina i Lulu. Kai nieźle namieszał im w głowach;p
no, Mana, doczekałaś się mojego komentarzu na temat rozdziału. już zaczynam. sto lat babci Sehuna, sto lat, niech żyje jeszcze długo! zgadzam się w sto pro, że Sehun zakochał się w Luhanie. XD Sehun, nie oszukuj siebie, wszyscy wiedzą, że jesteś gejuchem. ♥ wiedziałam, że coś mnie łączy z Sehunem, wiedziałam! NIE.NIE.NIE no jakbym mówiła to ja no. XD
OdpowiedzUsuń- Synu, czy możesz podać mi sól?
- Tak, tato, proszę.
halo halo, sielanka, totalna sielanka. XDD aż mi się zachciało śmiać. wyobraziłam sobie Sehuna w jakiejś wytwornej marynarce, a akcja rozgrywa się w okresie barokowym, wat. XD
ale rany, jak jego ojciec mnie wkurza, ma dużo pracy i nie może nic z rodziną zrobić, no ja pierdole, serio? a wypchaj się stary pryku tą robotą! XD
a potem takie COOOOOOO, LUHAN W SZPITALU. O NIE WIERZE. SEHUN JEDŹ DO NIEGO KURDE... WIEM, ŻE GO KOCHASZ! XDD
lol, Sehun odnalazłeś swoją siostrę, pielęgniarka jest dokładnie taka sama jak ty. przypadek? nie sądzę. XD
stary, Chanyeol chciał ci to powiedzieć, ale ty, zamroczony miłościądo Luhana i zmartwiony jego stanem, pobiegłeś do niego. teraz masz sapy, że Kai u Luhana. XDD lol Jongin, wkurzyłeś mnie teraz, ja gdybym była na miejscu Sehuna, wykrzywiłabym mu tę jego buźkę. :))))
zrobiło mi się momentalnie smutno. ale w sumie nie dziwię się Luhanowi, że nie chce przyjąć przeprosin. Sehun zachował się jak jakiś nie wiem kto. ale Luhan też kurcze nie powinien go tak zbywać i wysłuchać choć trochę monologu Sehuna. ;___;
lol Kai i te jego szalone miejsca i jeszcze Luhan nie może się dowiedzieć, gdzie przesiaduje, no propsy chłopczyku. XD inna, taka moja wersja: Jongin spotyka się z menelami dlatego, że zobaczył wśród nich Kyungsoo, zostawiając Luhana w słodkiej niewiedzy. XDDDD
Xiumin, kolejny kolo, który mnie wkurza, zaraz po Jonginie... no stary, komu ty wierzysz? Sehun nie jest niczemu kurde mać winny, zastanów się idioto. Kai pieprzy jakieś niestworzone rzeczy, żeby tylko Sehunowi dopiec...
SEHUN, PŁACZĘ RAZEM Z TOBĄ, NAPRAWDĘ. ;_____________; szkoda mi go, wszyscy się kurde od niego odwrócili. jest na skraju i nagle bum, zapewne nóż w ręce. no już myślałam, że sobie coś zrobi. drugie bum, pojawia się Luhan a ja takie wat. XDD nie spodziewałam się, Mana, ty szaleńcze! XD
nie, ja ci nic nie zrobię, ja będę lubić Sehuna w każdej postaci! ♥ moja opinia jak zawsze niezmienna, coś ty, akcja jest w sam raz. :D
weny, chęci Mana! czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i oczywiście szocik. ♥
hwaiting! ♥
ps. ten komentarz jest najgorszy z możliwych, przepraszam. XDD
Genialne <33
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że to mama Sehuna zawiadomiła Luhana. Dobrze, że zjawił się w porę. Szczerze to jestem ciekawa jakby to było, gdyby Sulli się pojawiła, zazdrosny Luhan <3
Jestem ciekawa co dalej, nie wiem czy wytrzymam XD
Hwaiting!
Awww dlaczego miałabyś za to dostać opieprz?
OdpowiedzUsuńOczywiście tamten Sehun mi się podobał, jednak przeprosiny musiały kiedyś nastąpić. Cieszę się, że poszedł do Luhana - jednak za mało mu powiedział! Dlaczego nie powiedział, co wtedy czuł, dlaczego był taki wściekły... albo właściwie dlaczego nie powiedział, jak bardzo mu zależy na tym, żeby między nimi było "przynajmniej" tak jak dawniej.
No i Kai.
Nie wiem dlaczego ale gdzie tylko coś czytam, to JongIn to skończony cham itd.
Zastanawiam się, czy to przez to, że na takiego wygląda? O nie! Może dlatego jest moim biasem! hahahha Taki BADBOY!
Widziałam u niego podczas rozmowy z Sehunem nitkę człowieczeństwa. Szkoda, że zaraz potem znikła.
Jedno powiem! Bardziej niż Kai... wkurza mnie XIUMIN!
Co on z siebie robi? Jak mógł uwierzyć... akurat Kaiowi?! To się w pale nie mieści.
Aww kocham to opowiadanie. Ma taką fajną atmosferę (chociaż czasem mnie szlak trafiał, jak stawałam na miejscu Sehuna... już nie powiem, że mam jakieś kłopoty - bo moje na pewno nie są takie jak jego).
I ta końcówka *__* HUNHAN FOREVER!!!
Czekam na kolejny!
I to teraz...
...
Weny xD
Cześć! Tutaj adminka fanpejdża ONLY EXO. Jako, że jestem twoją czytelniczką, a na stronce mamy spis fanfików, pozwoliłam sobie dodać tam też twój. Mam nadzieję, że to nie problem, ale jeśli tak, to śmiało pisz ;u; https://www.facebook.com/notes/only-exo/spis-blog%C3%B3w/179682048877731
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!
Tak, wiem. Rozdział miałam skomentować już daawno temu i teraz jestem na siebie cholernie zła, bo zwlekałam z tym tydzień. Muszę zacząć komentować regularnie, wtedy nie będę aż tak bardzo zalegać. A jak nie skomentuję, to mam cholerne wyrzuty sumienia, które męczą mnie tak bardzo później. Nie wiem, czy to akurat dobrze, czy nie, ale przynajmniej zostawiam jakiś ślad po sobie, że przeczytałam. Ale nieważne, bo nie o tym chciałam tu pisać. Po pierwsze, nim zacznę się rozwodzić nad treścią, muszę pofangirlowac nad wczorajszym spotkaniem. Yay, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wreszcie cię zobaczyłam : D Cholera, wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że spotkam się z tak wieloma autorkami świetnych, zresztą moich ulubionych ff, a teraz, kiedy to już za mną, to czuję się tak dziwnie, ale zajebiście jednocześnie *^* To niesamowite uczucie, poznać tak naprawdę kogoś (nie przez internet, tylko tak realnie, na żywo) i mieć świadomość, że przede mną stoi ktoś, kogo twórczość wręcz uwielbiam i podziwiam. Wcześniej cholernie się denerwowałam, bo myślałam że zamilknę i nie będę się nic odzywać, że będzie niezręcznie i wgl, ale tak nie było. Te wszystkie moje obawy były bezpodstawne i beznadziejne, no teraz jak na to patrzę, to było zajebiście i tak bardzo tęsknie *^* Żałuję tylko, że tak krótko to trwało, niestety z mojej winy i jestem na siebie zła. Gdybym mogła, to siedziałabym w Krakowie do samego wieczora i nigdzie nie szła, wypiła jeszcze 32758237835 kubeczków(?) bubble tea i pofangirlowała nad twoim opowiadaniem. Takie spędzenie dnia byłoby znacznie ciekawsze, niż siedzenie wśród tych wszystkich dzikich ludzi z mojej rodziny, którzy raczej żadnej rozrywki mi nie dostarczali. Cholernie dobrze mi się z tobą rozmawiało. Już jak pisałyśmy na tt, to cię polubiłam, ale naprawdę, jak już miałam okazję z tobą osobiście porozmawiać, to stwierdzam, że jesteś świetną osobą :3 I autorką, ale to oczywiste przecież jest. I dalej chyba do mnie nie dociera to, że cię widziałam. Ale mimo wszystko strasznie się cieszę. Chyba już w sumie o tym ci kilka razy pisałam xD.
OdpowiedzUsuńAle teraz może przejdę do rozdziału, bo jak zacznę pisać o wczoraj, to nigdy tego komentarza nie skończę x.x
Wiesz, jak bardzo nie mogłam się doczekać szóstki? Pamiętam, jak powiedziałaś, że będzie Hunhan. Wtedy myślałam, że te wszystkie feelsy mnie zabiją, bo to mój otp i jeszcze u ciebie w opowiadaniu, gdzie powoli się 'ujawnia'. Nic tylko umierać ze szczęścia. W sumie czytając początek, zastanawiałam się, kiedy będzie jakaś choć mała akcja pomiędzy nimi i wreszcie się doczekałam, kiedy była na końcu rozdziału, ale była i to najważniejsze : D
Biedny Sehun, już sam nie ogarnia tego uczucia, jakim darzy Luhana. To normalne, że jako 'homofob', którym po części jest, a po części nie - ciężko mu się przyznać, że mógłby mu się podobać jakiś chłopak, a nawet co gorsza, go kochać. Poza tym, to przyjaciel. Miłość do przyjaciela tej samej płci.. To dosyć nietypowe i cholernie trudne, dlatego po części rozumiem Sehuna i w sumie trochę mi go żal. Współczuję też mu. Na ja jego miejscu prawdopodobnie bym się załamała, albo wpadła w jakąś depresję. Ale to Sehun, całkiem inny typ charakteru i myślę, że jemu to nie grozi. Poza tym, jeśli faktycznie kocha Luhana, ale tak naprawdę, to w końcu przestanie przeszkadzać mu to, że obaj są chłopakami. Przecież prawdziwa miłość przezwycięży wszystko, prawda? Ale i tak nie jest źle. Bo w końcu Sehun zrobił coś, żeby odzyskac Luhana, jako przyjaciela i chyba pomógł mu ten telefon od Chanyeola. Gdy zadzwonił, byłam niemalże pewna, że Lu i Kai zerwali. Niestety to nie to, a wiadomość, że Lulu jest w szpitalu nieco mnie zdołowała. Biedny. Ale całe szczęście dużo mu się nie stało, Luhan żyje, nie umiera, czyli jestem spokojna.
Znów zdenerwowałam się na Jongina. No cholera, uwielbiam go, ale tutaj go ścierpieć nie mogę. On za bardzo 'rządzi' Luhanem. Co on ma do tego, że Sehun przyszedł Lu odwiedzić? Nic właśnie. Powinien siedzieć cicho i dać Hunniemu działać. Może i to dla niego wygodne nie byłoby, ale ja bym się cieszyła i nie narzekała XD.
UsuńLuhan w tym rozdziale też trochę mnie wkurzył. Niby rozumiem, że nie chciał wybaczyć Sehunowi po tym, co ten mu zrobił, ale przeproszenie Jongina... To Kai powinien przepraszać Sehuna, a nie odwrotnie. Ale jak widać to pomogło. A ja się cieszyłam, bo na końcu Lu przytulił Hunniego. Prawie piszczałam z radości, serio. Niby to niewiele, ale dla mnie to przełom w tym opowiadaniu. Tam myślę, że teraz może być tylko lepiej (błagam, powiedz że się nie mylę xD).
Yay, coraz mocniej uwielbiam to opowiadanie <3 i przepraszam, że komentuję dopiero teraz x.x wstyd mi za siebie.
I pisz tego angsta z Baekyeolem, na którego czekam *^*
Weny <333
;_______________; *moje feelsy*
OdpowiedzUsuńDobra, zacznę od początku, bo specjalnie se notatki robiłam - czułam, że ten rozdział będzie przełomem ^^. Po pierwsze - kocham Sulli. Ona jest od dzisiaj jedną z moich ulubionych postaci, choć tak bardzo jej przecież nie lubiłam :/. Jednak pozory mylą (dzięki Bogu) xD. Ona przyczyniła się do faktu, że Sehunnie chociaż pomyślał nad swoim gejostwem, które na pewno się wkrótce ujawni. :D. Już normalnie nie mogę się doczekać :P. Przecież on jest gejem. Kochasz swojego Luhanka, Sehun? Nie? No to jeszcze się zdziwisz! xD Co do sytuacji rodzinnej, to jestem wstrząśnięta O.o Ojciec tyran - wiadomo to już od dawna, czyli w sumie nic nowego, ale zadziwiło mnie zachowanie jego matki. No bo, kurdę - widzi, że jej mąż syna nienawidzi, to po co pcha ich sobie w objęcia? Hunniego to jeszcze bardziej boli - fakt, że zostaje odrzucany przez rodziciela ;______;. I to odzywanie się do siebie przy stole. Zrobiło mi się smutno D; A teraz zaczyna się akcja. Gdy przeczytałam, że Luhan jest w szpitalu, to aż mi kurdę belę szczena opadła i myślałam, że nie wyrobię. Spadł ze schodów??? Ten to kurczę nabawił się jakiegoś Onew-condition, czy co?! Eh.. Cóż zrobić. - niestety, ja jak to ja, doszukuję się w tym wszystkim głębszego dna i wyobraziłam sobie, jak Jongin pcha Luhana w przepaść, jak ta z Alicji w Krainie czarów... O.o. Może dlatego, że chciałabym, by jego czarny charakter w końcu ujrzał światło dzienne? :D - Ja dziękuję Bogu, że Channie nie powiedział Sehonie, że z Luhanem jest Kai, bo wtedy Sehun by do niego nie przyszedł. Lub przyszedłby, ale w takim super tajniackim stylu ninja, że Lulu by go nie zauważył, a tak - to przynajmniej było wiadomo, że Lulu wie że Sehun się o niego martwi *___*. (o ile rozumiesz cokolwiek z mojej wypowiedzi xD). Kai... Kai...Kai... Ja bym normalnie chciała go zabić w tym opowiadaniu O.o. jak przeważnie zachwycam się jego zgrabnym tyłkiem (tak, ma bardzo zgrabny tyłek ;3), to po twoim opo mam ochotę skopać mu te jego cztery litery, żeby się odwalił od HunHana... ;______________; *moje feelsy*. On go tak oszukuje... :/ Nie lubię tego!
Szczerze mówiąc nadal nie wierzę, że Lulu jest taki naiwny w stosunku do Kaia. Może on faktycznie go kocha? No bo w sumie wierzy mu zupełnie bezgranicznie, a nawet czasem pozwala podejmować decyzje za niego samego O.o. Momentami nie mogę zrozumieć Lulu. Wtedy, gdy jeszcze powiedział, że Sehun ma przeprosić Kaia, to aż się we mnie zagotowało! No kurna jak to?! Przecież Sehun jest niewinny! No dobra, nie do końca, ale i tak uważam, że głównym problemem jest wielki książunio Kai, który nie wie kiedy się wycofać. czy on kocha Luhana? To mnie nadal zastanawia. Uczucia Luhana i Kaia są... prawdziwe? OMO! To mnie wnerwia, że nic nie wiem. Grrr...
Jednak Sehun przełamał swoją dumę dla Lulu. Jestem normalnie z niego tak dumna, bo nawet się nie zawahał. Luhan poprosił - Sehun wykonał *.*. To jest po prostu rozbrajające. Zachciało mi się płakać. Później jednak w mojej wyobraźni pojawił się obraz Kaia pośród zjaranych meneli oraz samego Kaia jako menela, więc na chwilę zrobiło mi się lepiej ;3. Niech zostanie menelem, a HunHan robi swoje! xD. Xiumin jest równie naiwny co Lulu. Niby kurdę taki przyjaciel Sehuna, a uwierzył seksi tyłeczkowi Kaia... :/
No i wtedy po raz pierwszy zrozumiałam Luhana. Bo wrócił do Sehuna, gdy ten potrzebował go najbardziej. I był przy nim i wgl OMO! *moje feelsy again*. No po prostu cud miód i orzeszki ! <3 Tak bardzo się ucieszyłam. Luhan to prawdziwy przyjaciel Sehuna i myślę, że on w głębi serca wie o przekrętach kaia, tylko nie chce się do tego przyznać. No bo... może on na prawdę go kocha?
;_____________________________; Mana! Zrób coś, bo ja umieram przez ciebie! To było świetne. Wgl BRAWO, że napisałaś i że wyszło ci takie zajebiaszcze . ;****
To tyle z mojej strony.
Hwaiting! (przesyłam wenę :D)
~AVA
PS.: Nie mogę przeżyć głupoty Xiumina... :/
ehmm...
OdpowiedzUsuńuhh.......
ekhm..
Wiem, że nie możesz teraz zobaczyć moich czerwonych, załzawionych oczu, dlatego ci to mówię. Nadrobiłam całe twoje opowiadanie, a że zostałam dziś w domu to mogłam spokojnie skomentować i przeczytać przy okazji 6 rozdział. Spodziewałam się bardziej Sehuna, który wróci od ciotki do Seulu i będzie znowu taki pogardliwy, chamski, 'whatever' i wszystko będzie w jednej, wielkiej, ciemnej dupie.
Ale nie.
Wiesz co, Xiumin jest jakiś głupi, bo no nie odzywa się do Sehuna, ponieważ 'Kai jest najszczerszą osobą na kuli ziemskiej'. lleluja, Archanioły, niech żyje miłość ;; W ogóle kocham Kaia, ale tutaj jego i Luhana strasznie nie lubię ; Znaczy no Luhan ujdzie, nie lubię go dlatego, że tak się zachowuje w stosunku do Sehuna, nawet jeśli ma swoje powody.
JEZU TYLE SŁÓW DO TEGO ROZDZIAŁU MI SIĘ CIŚNIE NA USTA, ALE JESTEM JAKAŚ ZABLOKOWANA I NIE WIEM JAK TO NAPISAĆ >.< Tak szkoda mi tu Hunniego, bo to jego i Baekhyuna (pomińmy fakt, że to jego faworyzuję, pomimo tego, że nie jest tu aż tak ważną postacią, ale ya know, bias i te sprawy xD) najbardziej lubię i po prostu no ... no.
*bierze pompony* BAEK-HYUN, BAEK-HYUN, BAEK-HYUN, BAEK-HYUN, YAY BAEKHYUNN !
MAŁA AGRESYWNA GADZINA ^^
wszystko co on zrobi jest słodkie,nawet jakby beknął to by było słodkie, bo pewnie beknął by uroczo, więc ta agresywna ewakuacja z domu Oh była świetna. Niepotrzebnie Sehun powiedział 'nie chce mi się', bo tamten w furię wpadł xD ciągnął go tak bez butów na próbę, której nie było, bo tamte derpy postanowiły się nie zjawić. Kurwa mać rozdział 5 mi się miesza z 6 x.x
A teraz ci powiem w wielkim skrócie,że myślałam o czymś poważnym i zaczęłam się bać, kiedy się okazało, że lu jest w szpitalu T.T Gupi Sehun nie posłuchał do końca Yeola i napierdolił tam jak mały samochodzik prosto do LuKaia. Hahahah Kai taka wisienka ^^
No i musiał wyjść. Aż szkoda mi się go zrobiło, jest taki słaby..
Podziwiam go, że odważył się przyjść, przeprosić itd, a luhan cały czas go odrzuca i jeszcze to 'przeproś Kaia' . NO TERAZ TO HUNNIE TRACI GODNOŚĆ X.X
Hahahhahahah Jongin z menelami, ja pdly, ciekawy sposób dowartościowywania się i wow, Sekai się przyjaźnili? :o
A Luhan jest chamski, bo nawet nie raczył otworzyć mu drzwi, o Xiuminie już nie wspomnę, bo tego nie przeboleję.
On w końcu płacze, Sehun płacze :CCC i coś sądzę, że będzie mu lepiej, uwolni się od tych złych emocji.. ale co on brał? Żyletkę lub coś? Na szczęście w porę przybiegł Luhan i odciągnął go od tego ! Ten rozdział strasznie mną wstrząsnął *o*
No więc Mano, mam nadzieję, że wybaczysz to, że tak długo nadrabiałam to wszystko i że komentarz jest chaotyczny, szitowy i krótki, ale nigdy nie umiałam ich pisać :c
Hwaiting <333
Cześć, Pinky Mano!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że właśnie dziś tak rozmyślałam, co u Ciebie i miałam ochotę po prostu napisać i o to spytać, ale zrezygnowałam. Po prostu ostatnio mi się tęskni strasznie i nie mam bladego pojęcia, co ze sobą robić, smutne. Dlatego też bardzo się ucieszyłam, gdy to Ty do mnie napisałaś i jeszcze z miłą wiadomością o pozostawieniu komentarza u mnie. Od razu zrobiło się cieplutko i pomimo złego samopoczucia zaczęłam się uśmiechać. <3
Za bardzo się przejmujesz tym, że nie miałaś okazji skomentować pierwsza. Doskonale wiem, jaka jest Twoja opinia na temat ficka i nawet jeśli nie mam tego na piśmie w postaci dwuczęściowego komentarza to i tak jestem usatysfakcjonowana. (No, teraz już to mam ^^)
Owszem, publikujemy po to, żeby poznać opinię, ale nie warto czyhać na każdego z maczugą, że przeczytał i zlał sprawę komentarza. Jak uzna, że dzieło jest godne skomentowania to to zrobi, proste. I tak, chcę Ci powiedzieć, że rozumiem, iż nie miałaś czasu skomentować. Przecież Cię nie zjem, powtarzam po raz któryś. Nigdy nie wymagałam i nie będę wymagać, żebyś od razu po przeczytaniu leciała i komentowała, nie jestem taka. Spokojnie czekam na opinie innych, nieważne w jakiej postaci. :)
Po raz drugi usłyszałam, że to opowiadanie jest prawdziwe. Nawet nie wiesz, jak miło mi to słyszeć, naprawdę. Bardzo staram się oddać prawdziwe oblicza postaci w moich opowiadaniach. Głównie dlatego, żeby nie wyglądały jako tako jak papierowe, raczej chciałabym, żeby miały duszę, pomimo tego, że tak naprawdę są moim wytworem.
Tak, można być zadowolonym z życia, ale mimo wszystko czasem zdarzą się sytuację, gdy jest się lekko.. przygaszonym, choć nasz uśmiech nadal gości na twarzy, Mano. I spokojnie, nie przeszkadzają mi Twoje myśli, cieszę się, że miło spędziłaś czas u Gaby. Anai i ja pozdrawiałyśmy Kei i Ciebie, jak rozmawiałyśmy z Gabu przez telefon wczoraj. ~
Jak miło, że zwróciłaś uwagę na to nieszczęsne "wszystko w porządku". Owszem, to jedna z najczęstszych odpowiedzi i po prostu napisałam, jak ja to widzę. Nie mówię, że u każdego "wszystko w porządku" to od razu "Jest źle, idę się powiesić". Po prostu wszystko nie jest takie super, jak być powinno...
Zawsze chwalisz moje opisy uczuć, zauważyłaś? Strasznie mi miło, jak słyszę to właśnie od Ciebie, bo takowe opisy są jakby... większą częścią mojego pisania. Przykładam do nich straszną wagę i jestem poniekąd z siebie dumna, gdy ktoś to docenia.
Właśnie z tego fragmentu o świeczkach i niezapominajkach jestem zadowolona. Długo myślałam, jak oddać ich symbolikę... a tu proszę, wpadło mi coś takiego do głowy i napisałam. Przykro mi, że Twoje serduszko się ścisnęło, nie chciałam do tego doprowadzić. TTT
Doceniłaś moje zakończenia ficków... jak tu się nie rozryczeć, jak się słyszy takie miłe słowa. Kurczę, dlaczego doprowadzasz mnie do takiego stanu, Mano? Jeśli pytasz o to, co daje mi takiego kopa do wymyślania zakończeń... powiem szczerze, że po prostu chyba staram dać się jakąś mądrą, przejmującą myśl na koniec. Może taką, żeby zapadła czytelnikowi w pamięć? Tak, chyba właśnie to jest moim głównym celem i właśnie dlatego jestem taka zadowolona, że Ci się podobało. <3 Przepisz sobie, przepisz. Ja zaraz się wezmę za przepisanie Twojego komentarza, bo to chyba jeden z niewielu, które mnie tak cholernie wzruszyły. ;;
Ja także uwielbiam monologi (No co Ty, Hikari, nikt by się nie domyślił....) i kocham je czytać, bo często są w stanie przekazać to, czego nie jest w stanie pokazać dialog.
Nie przepraszaj za komentarz - tak jak mówiłam, jest cudowny. Adoruję go całą sobą i jestem niesamowicie dumna, że to EunHae Ci się spodobało. *^* <3
Tak, ten shot był czymś takim, że od razu jak go napisałam to poczułam chęć podzielenia się tym z innymi... pewnie ze względu na zbliżające się też święto, które pięknie współgra z tematyką shota.. Nie jestem pewna, jak to będzie z dalszymi dziełami czy ich publikacją, nadal mam pewne wątpliwości... Zakładam, że jak już coś napiszę, to to wstawię, ale moja wena jest kapryśna i pewnie teraz chleje gdzieś z tą Berr.
UsuńNigdy nie zerwę z Tobą kontaktu, Mano. Wiem, że brzmi to bardzo.. sztucznie i możesz stwierdzić, iż pierwsza lepsza osoba jest w stanie tak powiedzieć, ale ja mówię całkiem szczerze. W dość krótkim okresie czasu stałaś się mi bardzo bliska i wniosłaś takie światełko do mojego życia i z racji tego jest tak.. ciemno, gdy nie piszemy. Całe szczęście, że potem przychodzi jakieś oświecenie w postaci krótkiej łączności internetowej, a za niedługo także i realnej. Powtarzam, nigdy nie mam zamiaru zrywać z Tobą kontaktu, nie byłabym zdolna, żeby zranić samą siebie takim ruchem.
Dobrze. Opublikuję coś jeszcze kiedyś, choćby to miało być tylko dla Ciebie. Przysięgam.
A Bar Bar Bar to piosenka, która do końca życia będzie przypominała mi Ciebie.... ;;;
Hwaiting and I love you too,
Hikari. ♥
Daj z siebie wszystko.
Jezu nie mogę nic powiedzieć po prostu nic. Ten rozdział jak i poprzednie przyparł mnie do muru i sprawił że słowa z siebie wykrztusić nie mogę... Luhan na samym końcu sprawił że nie mogę powiedzieć teraz nic. Czekam teraz tylko aż coś dodasz bo aktualnie mnie skręca od środka z niewiedzy... hawaiting! ~
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, to raczej ja jestem tutaj debilem, bo jestem do tyłu aż z trzema rozdziałami -.- I to w dodatku nie mam żadnego mądrego wytłumaczenia na mój okropny uczynek. Mogę tylko obiecać poprawę i nadrobienie wszystkiego (tym bardziej, że zauważyłam jakiś One shot ^.^ )
OdpowiedzUsuńOczywiście jestem pod ogromnym wrażeniem. No,bo Mana mogłaby napisać coś co nie jest świetne? Oczywiście, że nie. Kocham każdy Twój rozdział. Chciałabym zostawić tak długi komentarz jak moi poprzednicy, ale nawet na to mnie nie stać, ponieważ po prostu zabrakło mi słów. Może to dlatego, że dawno już czytałam coś od ciebie i nie jestem przyzwyczajona do takich cudowności.
Mówisz, że akcja dzieje się zbyt szybko? Och nie nie nie. Ja myślałam, że oni się już w szpitalu pogodzą, później że jak Sehun przyszedł do Luhana, a tu dopiero teraz :) Cieszę się że Lulu utulił zapłakanego Sehuna. Teraz już mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze.
I podoba mi się nowy Hunnie mimo iż byłam ogromną fanką chamskiego i bezuczuciowego Sehuna.