Z dedykacją dla Villi. xD Skoro drugi rozdział był dla Ciebie zapychaczem, to ciekawe, co napiszesz o tym. ^^
-
Proszę cię, mamo, zrób to dla mnie i nie wpuszczaj go tutaj - wyjąkałem
błagalnie, przykładając poduszkę do twarzy. Nawet nie próbowałem już
powstrzymywać łez, które raz po raz spadały mi na policzki.
- Wiesz dobrze, Hunnie, że twój ojciec mnie nie słucha -
odpowiedziała mama. Jej głos łamał się, podejrzewałem, że widok jej zawsze
twardego i bezuczuciowego syna tym razem całego zapłakanego, jest dla niej równie
trudny, co dla mnie.
- Błagam, przekonaj go jakoś, powiedz, że jeszcze śpię czy
coś, tylko nie pozwól mu tu wejść - błagałem, czując się coraz bardziej jak
cholerny desperat. Moim ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz, którego żadnym
sposobem nie mogłem zatrzymać. Bałem się. Bałem się taty, który lada chwila
mógł tu wejść. Bałem się tego, że zacznie na mnie wrzeszczeć, rzucając w moją
stronę najgorsze obelgi. Bałem się, że znów mnie uderzy, co sprawi, iż mój i
tak już zrujnowany stan ducha pogorszy się jeszcze bardziej. Czułem
wszechogarniający strach, który rozlewał się po całym moim ciele, powodując
zdrętwienie każdej jego części. Nigdy w życiu nie poczułem przerażenia. Nie
bałem się niczego. Żadnych debilnych horrorów. Żadnych zwierząt. Nie posiadałem
żadnego lęku. Żadnej arachnofobii, klaustrofobii, awiofobii, nekrofobii,
akrofobii, nic. Na świecie istniała tylko jedna osoba, której bałem się tak
panicznie, że często unikałem chociaż patrzenia na nią. Mój ojciec.
- Proszę! - krzyknąłem. Trząsłem się jak cholera, w takim
stopniu, że poduszka, którą trzymałem, zaczęła poruszać się razem ze mną.
Za drzwiami usłyszałem kroki.
- MAMO! - zawołałem. Czułem się jak małe dziecko bojące się
horroru, które przed momentem przypadkowo obejrzało. Albo będące bohaterem tego
horroru.
Mama spojrzała na mnie przerażona, zauważyłem w kącikach
jej oczu łzy. Skuliłem się jak kot na łóżku, przyciskając do siebie poduszkę,
jakby ten marny kłębek puchu schowany w skrawku materiału mógłby mnie uratować
albo pocieszyć. Jakby był moim najlepszym przyjacielem. Przyjacielem, którego
już nie miałem.
Drzwi otworzyły się gwałtownie.
- Oh Sehun! - wrzasnął mój ojciec. Jego głos oddawał
wszystko to, co miał wypisane na twarzy. Wściekłość. Zawód . Rozczarowanie.
Wbiłem wzrok w jakiś punkt na kołdrze.
- Spójrz na mnie - rozkazał. Nie zrobiłem tego.
- SPÓJRZ. NA. MNIE - wycedził. Powoli podniosłem wzrok,
jednak skierowałem go gdzieś w dal, za nim. Nie zasłużył sobie na to, abym
patrzył mu w oczy.
- Wstań - powiedział. Jak robot podniosłem się z łóżka.
- Pracuję. Zarabiam. Haruję na to, abyś miał co jeść, pić,
w co się ubrać, robić sobie te popieprzone kolorowe włosy - odparł przez
zaciśnięte zęby. - A ty nie potrafisz nawet jak normalny człowiek wrócić do
domu i wywołać jakichś pozytywnych wrażeń wśród moich znajomych. Wyobrażasz
sobie, jak ja teraz wyglądam w ich oczach? Jak nieumiejący wychować dziecko
ojciec, który nie interesuje się synem i pozwala, aby włóczył się codziennie po
mieście i bił z kim popadnie - powiedział.
- Jakby tak nie było naprawdę - wymamrotałem cicho.
- ZAMILCZ! - ryknął, jednak usłyszawszy szloch mamy
opanował się i zniżył głos.
- Zachowujesz się jak skończony skurw****, Sehun -
oznajmił. Jego twarz wyrażała tak wielki chłód i nienawiść, że poczułem się, jak
z każdym jego przeszywającym na wylot spojrzeniem, robię się coraz mniejszy. -
Nie umiesz uszanować ciężkiej pracy ani mojej ani mamy.
Ojciec zbliżył się do mnie, zaciskając dłonie w pięści.
Resztkami sił powstrzymywałem się, aby nie pokazać po sobie, jak bardzo się
boję. Przez głowę przelatywało mi mnóstwo myśli. Byłem rozkojarzony, zaczęła
boleć mnie głowa, czułem, że za chwilę się przewrócę. Ciemniało mi przed
oczami, nogi odmawiały posłuszeństwa, a poduszka, którą dalej uparcie
ściskałem, wyślizgiwała mi się z ręki. Chciałem zamknąć oczy. Nie widzieć, co
zaraz nastąpi. Nie byłem nawet pewien, czy cokolwiek poczuję. Byłem już tak
poturbowany, także psychicznie, że myślałem, iż nie można bardziej.
Za
chwilę miałem się przekonać, że jednak się myliłem.
Tata podniósł rękę.
- Nie, SeungHae, zostaw go! - krzyknęła moja mama i
podbiegła do patrzącego na mnie mściwie ojca. Ten odsunął ją delikatnie, jednak
cofnął się, ruszając w stronę drzwi.
- Nie mam zamiaru cię nawet dotknąć, śmieciu - wycedził. -
Gdyby nie twoja matka, już dawno wyleciałbyś za próg - dodał i wyszedł. Mama
spojrzała na mnie z żalem, w jej oczach odbijała się bezgraniczna miłość,
jednak podążyła za mężem.
Jeszcze chwilę po wyjściu rodziców stałem jak sparaliżowany
w tym samym miejscu. Byłem jak manekin - znajdowałem się w jednej pozie i
ciągle z tą samą miną na twarzy. Była jednak między nami zasadnicza różnica -
on jest jedynie plastikiem, wykreowanym na kształt człowieka, bez rozumu, bez
uczuć, bez serca. Ludzie przechodzący obok, obijają się o niego, a on nie
reaguje, bo - nie czuje tego. Jest tylko martwym materiałem. Natomiast ja,
pomimo że z zewnątrz mogłem przypominać manekina, wewnątrz byłem całkiem inny.
O mnie obijało się mnóstwo emocji, których nie mogłem ot tak zignorować, bo były
za silne, żeby po prostu je olać.
Padłem bezwładnie na łóżko, przyciskając poduszkę do klatki
piersiowej. Może to dziwne, ale trzymając ją, czułem się spokojniejszy.
Poczułem zbierające się w kącikach oczu łzy. Otarłem je szybko wierzchem dłoni.
Nie chciałem znowu się rozklejać. Nie mogę ryczeć. To nie jestem ja.
Po kilku godzinach do pokoju weszła mama, przynosząc mi
talerz z kolacją.
- Hunnie.. - wyszeptała, siadając obok mnie na łóżku. -
Doszliśmy z tatą do wniosku, że przyda ci się trochę odpoczynku od gwaru i
hałasu wielkiego miasta - oznajmiła. Na dźwięk słowa ,,tata" mimowolnie
się skrzywiłem.
- Dzwoniłam do twojej ciotki z Osan. Powiedziała, że z chęcią
przyjmie cię na kilka dni. Wyjeżdżasz jutro, bilety na autobus są już kupione -
ciągnęła.
Nie odpowiadałem.
- Zjedz coś, Hunnie - powiedziała, podkładając mi talerz
pod nos. Pokręciłem przecząco głową. Mama westchnęła.
- Jak wrócę, talerz ma być pusty - odparła z uśmiechem i
pogłaskała mnie po policzku. - Spakuj się. Jutro o 15 masz autobus - dodała, po czym wyszła z pokoju, jak zwykle
zostawiając mnie samego, bijącego się z własnymi myślami. W tamtym momencie
uświadomiłem sobie, jak bardzo jestem samotny.
Z trudem ciągnąc walizkę po kamieniach i żwirze, dotarłem nareszcie
do domu ciotki. Po obu stronach ścieżki, prowadzącej do chatki, rosły drzewa z
rozłożystymi koronami, co sprawiało, że przechodząc miało się wrażenie, iż
idzie się pod jakąś zasłoną. Jedynie między liśćmi przedzierały się malutkie
promienie świecącego w górze słońca. Za mną rozciągało się ogromne i szerokie
pole. Jak mogłem stwierdzić, było tu całkiem ładnie, jednak i tak nie widziałem
wszystkiego - w końcu widoczność ograniczały mi gęsto rosnące drzewa.
Miałem dosyć mieszane uczucia co do mojego niespodziewanego
i nagłego wyjazdu. Z jednej strony cieszyłem się, że nareszcie odpocznę, wyrwę
się trochę z tej ponurej rzeczywistości i spędzę czas z dala od gnębiących mnie
problemów. Zdawałem sobie sprawę, że i tak od nich nie ucieknę - pewnie jak
przyjadę do domu, powrócą do mnie ze zdwojoną siłą, chciałem jednak na jakiś
okres o nich zapomnieć, schować się przed nimi i wyjść z ukrycia dopiero, gdy
będę na tyle silny, aby stawić im czoła. Teraz jednak nie czułem się na to
gotowy. Z drugiej strony przerażała mnie myśl, że tak dużo czasu spędzę z dala
od normalnego i głośnego świata. Mimo że miałem go dość to jednak byłem do
niego przyzwyczajony i wbrew pozorom, nie wyobrażałem sobie innego życia.
Dom ciotki był mały. Zdecydowanie mały. Nie dziwiło mnie to,
w końcu mieszkała tu tylko ona i jej schorowana matka, która korzystała
właściwie tylko z jednego pokoju - jej własnego.
Chatka była pomalowana na biało, z malutkimi kolorowymi
kwiatkami. Wokół znajdował się duży sad. Jakby nie liczyć jeszcze kilku domów
po lewej, miejsce to było całkowicie odludne. Nie zmieniało to jednak faktu, że
było również całkowicie odcięte od rzeczywistości.
Zapukałem do drzwi, które momentalnie otworzyły się przede
mną, prawie mnie przewracając. Gdyby nie ręka cioci, która złapała mnie za
podkoszulek w ostatnim momencie, zapewne leżałbym teraz jak długi na żwirowanej
drodze, jeszcze bardziej raniąc moje i tak obolałe plecy.
- Hunnie, kochanie, przepraszam cię! - zawołała kobieta,
przyciągając mnie i tuląc do dość obfitego biustu. Zanim zdążyła całkowicie
mnie zgnieść, odciągnęła moje biedne ciało od siebie i chwytając mnie za
policzki, powiedziała:
- Wyglądasz o wiele lepiej niż jak twoja matka o tobie
opowiadała. Wyobrażałam sobie to trochę inaczej, myślałam, że jesteś tak napuchnięty,
że nic na oczy nie widzisz, a tu nie jest nawet tak źle.
Mimowolnie skrzywiłem się, przeklinając w duchu gadulstwo
mamy. Uwielbiała wyolbrzymiać różne rzeczy, robiąc z jednego małego kłopotu
ogromny problem. Rozmawiając przez telefon z ciotką, pewnie opisała mnie jako
okropnie skrzywdzonego, tak obolałego, że nie byłem w stanie nawet ustać na
nogach, całego pociętego i poharatanego. Bo przecież nie odbyłem jedynie małej
bójki z Kaiem, walczyliśmy z mieczami, maczugami i siekierami na śmierć i życie.
- Wchodź, Hunnie, nie będziesz stał na progu - ciocia
zaprosiła mnie do środka, więc posłusznie skinąłem głową i ciągnąc za sobą
walizkę, wszedłem do małego ganku.
Nigdy nie byłem u ciotki. Może kiedyś, jako maluch, w
każdym razie nie pamiętałem tego. Jakoś moi rodzice nie kwapili się, żeby mnie
ze sobą do niej zabrać, może dlatego, że sami tutaj często nie przyjeżdżali.
Nie miałem pojęcia, dlaczego. Z tego co wiem, nie byli skłóceni, może po prostu
nie było czasu?
Dom wewnątrz był bardzo przytulny. Również skromny, ciotka
jednak postarała się, aby miał swój urok. Dominowały w nim barwy ciepłe, jak
brązowy, żółty, czerwony, ale nie było przesadnie kolorowo. Poczułem do cioci
ogromną wdzięczność - nie wiem, czy długo bym wytrzymał, gdyby z każdej strony
atakowały mnie rażące w oczy ściany, meble czy przedmioty.
- Zaraz zaprowadzę cię do pokoju - odezwała się ciocia,
odwracając się w moją stronę. - Ale najpierw ... - przerwała, wyciągając rękę.
- Oddaj mi telefon - zażądała, a jej głoś momentalnie, z radosnego i pełnego
optymizmu zmienił się na oschły i szorstki.
Spojrzałem
na nią przerażony, stojąc przez chwilę jak wryty. Jej twarz była beznamiętna,
nie znajdował się na niej nawet cień uśmiechu, jedynie jej oczy, wcześniej
roześmiane i wesołe, teraz emanowały chłodem. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i
położyłem ją na wyciągniętej ręce kobiety. Ta od razu zabrała dłoń, a na jej
twarz znów powrócił uśmiech.
- Świetnie. Przynajmniej nic cię nie będzie rozpraszało -
odparła, chowając telefon. - Twój pokój. Idź do góry i ostatnie drzwi na prawo
należą do ciebie. Zrób z nimi co chcesz, prosiłabym cię jednak o nie
zdemolowanie go, jeszcze się przyda - powiedziała, mrugnęła do mnie i
wskazawszy palce schody, ruszyła do kuchni.
Po ponownych trudach, tym razem ze wtaszczeniem walizki po
stopniach, znalazłem się w pomieszczeniu, które przez kilka kolejnych dni
miałem tytułować swoim pokojem. Wiedziałem, że będzie to dosyć ciężkie, gdyż
ten pokój całkowicie różnił się od tego, który posiadałem w domu w Seulu.
Tamten co do kąta był w całości zaprojektowany i urządzony przez mnie,
natomiast ten, w którym obecnie się znajdowałem, moim wymaganiom odpowiadał w
najmniejszym stopniu z możliwych - miał okno (które od razu otworzyłem na
oścież). Poza tym fioletowe ściany, baldachim nad łóżkiem i wielkie lustro wiszące
na ścianie nie pasowały do moich upodobań. Nie powiem, cieszyłem się, że w
ogóle mam gdzie spać, aczkolwiek lubiłem sobie czasami ponarzekać na coś, co mi
się nie podobało. Była to jedna z moich licznych wad.
Opadłem zrezygnowany na łóżko, przykryte puchową, niebieską
kołdrą. Zamknąłem oczy, starając się wyciszyć i wyłączyć myślenie. Poczułem
zbierające się pod powiekami łzy, szybko jednak przetarłem oczy. Ostatnimi
czasy zdarzało mi się płakać zbyt często. Miało to pewnie związek z tym, że tak
długo tłumiłem w sobie wszystkie inne uczucia i emocje, które skumulowały się i
czekały na odpowiedni moment, aby ze mnie wypłynąć.
Podniosłem się na nogi i mój wzrok od razu powędrował do
lustra, znajdującego się dokładnie naprzeciwko łóżka. Na widok mojej zmaltretowanej
twarzy, skrzywiłem się, jednak nawet przywołanie lekkiego grymasu sprawiało mi
ból. Jednakże ciotka miała rację. Nie było tak tragicznie jak się zdawało.
Myślałem, że po potężnych ciosach Kaia, będę wyglądał jak po nieudanej operacji
plastycznej, w tu wbrew pozorom - było całkiem znośnie. Nie liczą prawie
wybitego lewego oka, które powróciło do postaci po ataku złośliwej rzęsy,
sinych policzków z licznymi zadrapaniami i rozwalonej wargi, która w ogóle nie
chciała się goić - było całkiem w porządku. Do listy obrażeń mojego ciała
dochodził jeszcze przeszywający ból pleców i prawej ręki, tak przy okazji -
prawie złamanej.
Zszedłem na dół, zostawiwszy walizkę nierozpakowaną i
ruszyłem do kuchni. W pomieszczenie przy kuchence krzątała się ciocia, natomiast
przy stole siedziała zgarbiona jej matka, a moja - babcia. Ciotka była siostrą
mojego taty, jednak rodzeństwo nie utrzymywało ze sobą zbyt intensywnych
kontaktów. Ojciec stał się za bardzo zadufany w sobie i swej pozycji
społecznej, żeby kontaktować się z położonymi na niższym szczeblu w hierarchii
członkami rodziny.
- Hunnie... - wyszeptała staruszka, wyciągając w moją
stronę kruche i wychudzone ręce, pokryte licznymi zmarszczkami. Podszedłem do
niej, po czym kobieta zamknęła mnie w delikatnym uścisku. Czułem się jak
opleciony przez pajęczynę - dotyk babci był prawie niewyczuwalny. - Jak się masz, kochanie? - zapytała łamiącym
się głosem, puszczając mnie i wskazując na krzesło naprzeciwko niej.
- Całkiem dobrze, babciu - odpowiedziałem, zajmując miejsce.
Kobieta uśmiechnęła się lekko z pobłażaniem. Jej zamglone oczy wpatrywały się w
moją pokiereszowaną twarz.
- Jak zwykle - powiedziała i zaśmiała się cicho. -
Nieważne, czy leżałbyś przywiązany do torów czy zwisałbyś z urwiska, u ciebie
zawsze jest wszystko dobrze - dodała i pokręciła głową z dezaprobatą.
Uśmiechnąłem się.
- A teraz powiedz mi szczerze - jak się czujesz, Hunnie? -
zapytała, nadal wbijając we mnie swój przenikliwy wzrok. Wiedziałem, że czeka
niecierpliwie na odpowiedź. Babcia była jedną z nielicznych osób, które
przejmowały się moim samopoczuciem tak samo jak swoim, a nie pytały o nie
jedynie z grzeczności, bo tak trzeba. Jednak staruszce nie chodziło tylko o mój
stan zdrowia. Pytała także o moje samopoczucie psychiczne, które, powiedzmy
sobie szczerze, zostało ostatnimi czasy dosyć nadszarpnięte.
- Mamo, nie męcz go - od odpowiedzi uchroniła mnie ciotka,
kładąc przede mną i babcią po talerzu z zupą. Łapczywie zająłem się
pałaszowaniem potrawy.
- W coś ty się wpakował, Sehun? - spytała ciocia, siadając
naprzeciwko po drugiej stronie stołu. Postanowiłem na razie nie odpowiadać,
jednak czułem na sobie przeszywający wzrok jej i babci.
- Twoja mama nie powiedziała mi za wiele, jedynie to, że
jesteś bardzo poobijany. Ona jednak ubrała to w bardziej dosadne słowa -
powiedziała, uśmiechając się. Już sobie to wyobrażałem. Zapewne według
opowieści mamy byłem tak rozkwaszony, że niemożliwym było odróżnienie oczu od
ust.
- Posprzeczałem się z kolegą, to wszystko - odpowiedziałem
i wstałem, w zamiarze szybkiego
ulotnienia się z kuchni. Zatrzymała mnie jednak chuda ręka babci, która w
ostatniej chwili złapała mnie za krawędź podkoszulka. Był to tak lekki uścisk,
że automatycznie cofnąłem się, w obawie przed wyłamaniem kobiecie jej kruchej
kończyny.
- Chyba to nie była zwykła sprzeczka, skoro twoja twarz
wygląda jak po kilku ciosach z rękawicy bokserskiej - odparła staruszka.
Westchnąłem.
W pewnym momencie poczułem przemożną ochotę, aby wszystko z
siebie wyrzucić. Pozbyć się ciężaru, który przygniata mój umysł i sprawia, że
nie mogę skupić się na zwyczajnych sprawach. Wylać z siebie cały żal, złość,
wściekłość i nienawiść. Opowiedzieć o tym, co mnie gnębi i męczy. Podzielić się
z kimś moimi problemami, kłopotami, aby nie musieć zmagać się z tym samemu.
Powiedzieć o Luhanie, Kaiu, ojcu i zespole. O tym, ze mam wszystkiego dość. Że
jestem pieprzonym chamem, który robi z siebie nie wiadomo jaką ofiarę. Że nie
umiem poradzić sobie z własnym charakterem i tym, co dzieje się dookoła mnie.
Opowiedzieć o tym, że w jednej chwili straciłem przyjaciela i stałem się
samotnikiem wśród tłumu ludzi. Że ostatnio płaczę prawie przez cały czas, czyli
robię to, czym tak bardzo gardziłem. Bo los zrobił się na mnie cholernie cięty i wystawia na próbę mnie i
moją przeklętą słabą psychikę.
Jednak ochota ta zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
- Idę na dwór - odparłem i ignorując troskliwe spojrzenia
dwóch siedzących przy stole kobiet, ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowych. W
tym miejscu miałem spędzić kolejny tydzień wakacji, dlatego postanowiłem
rozeznać się trochę w terenie. Nie było tu zbyt wiele do zwiedzania, chciałem
jednak poznać chociaż te nieliczne okazy, które mnie otaczały.
Wyszedłem na żwirowaną drogę, skierowałem się jednak nie
wzdłuż okalających ją drzew, ale w przeciwną stronę - za dom. Aby się tam
dostać, należało przejść przez niską, drewnianą bramkę, połączoną z płotkiem,
biegnącym dookoła dużego ogrodu znajdującego się za budynkiem. Bramka była
zamknięta, dlatego przeskoczyłem przez nią, przy okazji czując, jak między
palcami przepływa mi ciepła ciecz. Podniosłem dłoń i zauważyłem, jak z przegubu
leje się strużka krwi. Westchnąłem. Jeszcze tylko tego brakowało.
Ruszyłem w głąb ogrodu, wdychając zapach skoszonej trawy
mieszający się z wonią dojrzałych owoców. W sadzie ciotki znajdowały się
właściwie wszystkie odmiany owoców i kwiatów, które rosną w naszej strefie
klimatycznej. Przechodząc między nimi i wpatrując się w kolorowe rośliny,
zapominało się o wszystkich zmartwieniach. Wśród tylu barw ciężko było się nie
uśmiechnąć. Dlatego szedłem po miękkiej trawie z uśmiechem na twarzy, udając,
że w mojej głowie panuje całkowity
spokój, mimo że w rzeczywistości było całkiem inaczej.
Podążałem przed siebie, wypatrując końca bezkresnego
ogrodu. Dookoła mnie panowała przerażająca cisza, czasami przerywana to
cykaniem koników polnych to jakichś ptasich treli. W pewnym momencie zobaczyłem
duże drzewo, którego rozłożysta korona rzucała szeroki cień. Podszedłszy tam,
położyłem się na trawie i zamknąłem oczy. Chciałem się uspokoić, na chwilę
odrzucić od siebie różne natrętne myśli, jednak te jak na złość, przesuwały się
w mojej głowie coraz szybciej i w jeszcze większej ilości.
Na siłę próbowałem
zapomnieć o kwestii, która od samego początku gnębiła mnie w największym
stopniu. Luhan zakorzenił się w moim umyśle jak złośliwy chwast i za nic nie
mogłem go stamtąd wyrwać. Jeśli tylko przypomniałem sobie, że istnieje osoba o
takim imieniu, od razu zaczynałem myśleć o czymś innym. Jednak największą wadą
ludzkiego umysłu jest to, że im bardziej próbuje się o czymś nie myśleć, tym
trudniej o tym zapomnieć, dlatego przez cała drogę autobusem moją głowę
zaprzątał Luhan i jego ostatnie słowa, które do mnie wypowiedział: ,, Nigdy ci
tego nie wybaczę. Nigdy". Gdy tylko udało mi się skierować moje myśli na
inny tor, napotykałem na nim Kaia. Wyraźnie widziałem w głowie jego
rozwścieczoną twarz i momentalnie powracał do mnie cały ból, jaki mi zadał.
Potem na chwilę nachodziła mnie fala ulgi i triumfu, kiedy przypomniałem sobie,
jakie cierpienie ja sprawiłem Jonginowi. Czułem się wtedy jak psychopata,
ciesząc się z tego, że przez kilka kolejnych dni, Kai nie wyjdzie z domu, bo
będzie bał się opinii ludzi na jego niezbyt przyjemny widok. Tutaj między mną a
nim pojawiało się następne podobieństwo - obaj dowaliliśmy sobie w wysokim
stopniu i mieliśmy podobnie pokiereszowane twarze. Dalej, w mojej głowie
pojawiała się postać Xiumina, Chanyeola i Baekhyuna. Moim ciałem wstrząsnął
dreszcz. Nie wywoływali oni we mnie tak negatywnych emocji jak Luhan i Kai,
jednak myśląc o nich, miałem dosyć mieszane uczucia. Z jednej strony byli moimi
przyjaciółmi, ale jakby nie patrzeć, z tamtymi dwoma też się przyjaźnili.
Dlatego czułem narastającą obawę. Nie miałem pojęcia, po której stronie staną,
a znając pewne podziały w naszej grupie, taki wybór będzie konieczny. Kiedyś
myślałem, że stawi się za mną Xiumin. Ogarnęło mnie jednak minimalne
zwątpienie, miałem jednak nadzieję, że chociaż Minseok mnie wesprze.
Podejrzewałem, że pozostali zachowają się tak, jak przy każdej mojej i Kaia
kłótni - Xiu, mimo wszystkich moich licznych wad i tego, że bijąc Jongina
zachowałem się, jakbym chciał go zabić, stanie za mną. Chanyeol ze wszystkich
sił, będzie chciał uchronić się od wyboru. Jednak biorąc pod uwagę to, że jako
tako dogadywał się ze mną lepiej niż z Jonginem, mogłem mieć nadzieję, że
poprze mnie. Baekhyun natomiast, kiedy zobaczy, że za mną znajdują się już dwie
osoby, zacznie współczuć Kaiowi, że ma tylko Luhana i stanie po jego stronie. I
jak zwykle - trzech na trzech. Tego najbardziej nienawidziłem w naszym zespole
- że przez moje i Jongina kłótnie, tak często jesteśmy podzieleni.
Wraz z powiewem wiatru, przez który wzdrygnąłem się z
zimna, do mojej głowy powrócił obraz Luhana. Wbrew wewnętrznemu głosowi,
mówiącemu mi, abym jak zwykle uciekł i zaczął myśleć o czymś innym,
postanowiłem tym razem stanąć mu naprzeciw. Pod powiekami poczułem zbierające
się łzy, szybko jednak zostały one wysuszone przez kolejny gwałtowny podmuch
wiatru. Właściwie to sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Odrzuciłem
przyjaźń Luhana, mimo że był dla mnie praktycznie najważniejszą osobą. Kochałem
go jak brata. Od dziecka nie odstępowaliśmy się na krok. Wszystko jednak
zmieniło się, kiedy Luhan zaczął chodzić z Kaiem. Od tego czasu obaj się
zmieniliśmy - on przestał zachowywać się jak dawny Lulu, włączając w to kwestię
metamorfozy jego charakteru, a także to, że coraz bardziej mnie odtrącał.
Natomiast ja stałem się jeszcze bardziej zagubiony, agresywny i szczerze
znienawidziłem Kaia. Z dnia na dzień. Wiecznie przed tym uciekałem, ale w końcu
powinienem przyznać sam przed sobą, że brakuje mi Luhana. Żałowałem, że wtedy,
po dyskotece go uderzyłem, rozpoczynając całą lawinę problemów i zmartwień. Nie
było mi przykro z powodu pobicia Kaia i spowodowania u niego, możliwe, że
trwałych urazów. Czułem wstyd, że dałem z liścia Xiao. Miałem jednak nadzieję,
że dzięki temu czerwonowłosy się opamięta. Nie rozumiałem, co miało znaczyć
jego dziwne zachowanie, czyli publiczne obściskiwanie się, przeklinanie i
palenie. Byłem przekonany, że to wszystko wina Kaia i za nic nie chciałem
dopuścić do siebie innej możliwości. Może dlatego, że po prostu innej nie
dostrzegałem.
Chciałbym jeszcze kiedyś posiedzieć z Luhanem przed
telewizorem. Pograć z nim na Play Station i widzieć jego równocześnie wściekłą
i rozżaloną twarz, kiedy przegrywa. Posłuchać jego narzekań na rodziców i słów
zachwytu, kiedy jego ulubiony zespół odnosi kolejny sukces. Wyżalić się na
nauczycieli, którzy wymagają ode mnie więcej niż od innych uczniów. Wysłuchać
jego wyrzutów na temat mojego pogardliwego wyrazu twarzy i pooglądać jego
starania naśladowania mnie.
Łapię się na tym, ze tęsknię za Luhanem. I mimo tego, co
ostatnimi czasy miało miejsce i co wygadywałem, nadal chciałem uważać go za
przyjaciela. Biorąc jednak pod uwagę jego ostatnie słowa, wymazałem naszą
przyjaźń na dobre.
- Co robisz, Hunnie? - usłyszałem nad sobą przytłumiony
głos i otworzywszy oczy, zauważyłem nad sobą uśmiechniętą babcię, siedzącą w
elektronicznym wózku inwalidzkim.
- Nic takiego. Powiedzmy, że odpoczywam - odpowiedziałem,
podnosząc się. Już miałem wstać, kiedy kobieta, kiwnęła ręką, abym pozostał w
pozycji siedzącej, co oczywiście wykonałem. Wpatrując się we mnie, babcia
wyciągnęła przed siebie trzęsącą się dłoń i pogłaskała mnie po policzku. Dotyk
trwał zaledwie dwie sekundy, jednak staruszka przelała nim na mnie wszystkie
swoje uczucia - współczucie, czułość, wrażliwość i .. miłość.
Położyłem głowę na jej kolanach, pozwalając, aby delikatna
dłoń gładziła mnie po włosach.
- Wszystko będzie dobrze, Hunnie - wyszeptała. Ponownie
poczułem, jak po policzkach spływają mi słone łzy. Zwykłe zdanie, które może
wypowiedzieć każdy i które zazwyczaj w ogóle nie pomaga, w ustach babci
zabrzmiało jak obietnica, w którą od razu uwierzyłem.
Nie miałem pojęcia, ile czasu spędziłem, leżąc na kolanach
babci i słuchając jej cichego nucenia. Były to jednak jedne z najlepszych chwil
mojego życia i miałem nadzieję, że będą trwały w nieskończoność. Dlatego, kiedy
do ogrodu weszła ciocia z zawołaniem:
- Mama i Sehun marsz do domu! Zdajecie sobie sprawę, która
godzina?
zrezygnowany
wstałem i ruszyłem do budynku z głębokim smutkiem wypisanym na twarzy, żałując,
że nie mam znowu siedmiu lat, kiedy to mogłem przesiadywać pod tym drzewem do
późnej nocy.
Drugiego dnia pobytu na wsi przekonałem się, że nie
przyjechałem do ciotki tylko po to, aby wylegiwać się na trawie i marzyć o
niebieskich migdałach.
Z samego rana, około godziny ósmej, wpadła do mojego pokoju
i zrywając z mojego ciała kołdrę, krzyknęła:
- Oh Sehun! Może w domu śpisz do dwunastej, ale dopóki
twoja noga stąpa na terenie mojej posiadłości, nie ma obijania się! Za dziesięć minut widzę cię na
dole, rozbudzonego i gotowego do działania!
Po ty słowach, zwinąwszy kołdrę w kłębek, rzuciła nim we
mnie i wyszła z pokoju. Przez chwilę wpatrywałem się ogłupiały w ścianę,
przypomniawszy sobie jednak o postawionym mi limicie czasowym, wyskoczyłem z
łóżka i w pośpiechu zacząłem się ubierać. Odruchowo sięgnąłem ręką do kieszeni
spodni, w nadziei znalezienia w niej komórki, jednak uprzytomniłem sobie, że
przecież zabrała mi ją ciocia. Tym sposobem odcięła mnie od normalnego świata w
sposób całkowity. Chociaż jakby nie patrzeć, nie miałem z kim się kontaktować.
Chyba że z mamą, która utrzymując tradycję z czasów, gdy chodziłem do
podstawówki, wydzwaniałaby do mnie pięćdziesiąt razy na dzień.
Zbiegłem na dół po schodach, prawie z nich spadając.
Usiadłem przy stole w kuchni i zająłem się jedzeniem postawionych przede mną
kanapek.
- Mam nadzieję, Hunnie, że jesteś gotowy na odrobinę
wysiłku - oznajmiła ciocia, stając nade mną. Na jej twarzy gościł szyderczy
uśmiech.
- Co to znaczy? - spytałem. Nie podobał mi się ton, jakim
to wypowiedziała.
- To znaczy, że od dzisiaj aż do twojego wyjazdu będziesz
pomagał mi w pracy - odparła wesoło, zabierając mi talerz. - Jak zauważyłeś,
jestem w posiadaniu dość sporych rozmiarów ogrodu i tenże ogród został wiele
razy wychwalony przez dużą liczbę osób, i zapewne jesteś w stanie sobie uświadomić,
że powody do tych pochwał nie zrobiły się same, prawda?- zapytała. Spojrzałem
na nią szeroko otwartymi oczami.
- Ciociu, jest środek lata. O ile mi wiadomo, wszystko, co
miało zakwitnąć i dojrzeć, już to zrobiło, więc co ty chcesz tam robić? - odpowiedziałem
pytaniem. Kobieta spojrzał na mnie zszokowana.
- Chwasty ciągle rosną, kochanie. A przecież one nie wyrwą się same, nieprawdaż?
Moje
milczenie ciocia uznała za odpowiedź zadowalającą jej oczekiwania.
- Czekam za domem. Rękawice leżą na parapecie w korytarzu.
Jak wypijesz herbatę to bardzo proszę o stawieni się w wyznaczonym miejscu i
nie chcę słuchać narzekań - powiedziała, uśmiechnęła się ciepło i wyszła.
W innej sytuacji z całą pewnością olałbym to, poszedłbym do
swojego pokoju, zamknął drzwi na klucz i siedział w nim do momentu, który
uznałbym za koniec pracy. Prawdę mówiąc, miałem ochotę na takie posunięcie.
Niezbyt uśmiechało mi się klęczenie w trawie i wyrywanie złośliwych chwastów.
Poza tym byłem pewien, że ciocia ponownie poruszy temat moich obrażeń. Nie
chciałem o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać, więc ciotka nie spotkałaby się z
miłym odzewem .
Z ociąganiem wstałem od stołu, zabrałem rękawiczki i
powłócząc nogami, ruszyłem do ciotki. Mimo że ostatnio zachowywałem się nieco
jak nie ja, płacząc, żaląc się i myśląc o rzeczach, które zazwyczaj chowałem w
największych czeluściach mojego umysłu, coś jednak zostało z dawnego Sehuna -
idąc za dom i nakładając rękawice, mruczałem pod nosem, jak bardzo nie chce mi
się wykonywać tej nudnej pracy, do której zmuszała mnie kobieta.
- Jesteś - oznajmiła bez sensu, otwierając szeroko oczy,
kiedy stanąłem za nią, nachylającą się nad dosyć potężną kupą chwastów. -
Znając twoje zamiłowanie do wykonywania jakiejkolwiek pracy, myślałam, że nie
przyjdziesz - dodała, wracając do przerwanego przeze mnie zajęcia. Nie
odpowiedziałem, tylko klęknąwszy obok niej, zacząłem wyciągać spomiędzy
kolorowych kwiatków, zbędne tam rośliny.
Przez pewien czas panowała między nami dość niezręczna
cisza. Ciotka gwizdała sobie pod nosem, natomiast w mojej głowie kłębiło się
mnóstwo myśli, a widok oczojebnych roślinek w ogóle nie pomagał.
- Myślałam, żeby
zasadzić magnolie - odezwała się po chwili, nie przerywając pracy. -
Wujek je lubił, a ja jakoś zawsze ignorowałam jego propozycje zasiania ich -
dodała, po czym uśmiechnęła się. Przez kilkanaście minut nie dała mi dojść do
słowa, opowiadając o różnorakich odmianach kwiatów, drzew i krzewów. Nie
przeszkadzało mi to. Zapewne i tak bym się nie odezwał, a poza tym lubiłem słuchać.
Może za bardzo nie interesowało mnie to, o czym ciocia mi mówiła, jednak
uważnie słuchałem każdego słowa.
Do końca dnia udało nam się jeszcze usunąć chwasty w kilku
innych miejscach, ponadto odnowiliśmy staw z lotosami, a także zrobiliśmy
porządek na jednym z licznych klombów.
Po kilku dniach ciocia kupiła nasiona magnolii. Ich
zasadzenie zostawiła mi, tłumacząc się tym, że jest zajęta, a poza tym wierzy,
że taki zdolny chłopiec jak ja na pewno poradzi sobie z tak łatwym i przyjemnym
zajęciem.
Niezbyt
uśmiechało mi się ślęczenie nad kawałkiem ziemi i zasypywaniem nasionek, jednak
nie miałem wyboru. Ciotka dosyć dobitnie wyjaśniła mi, co mnie czeka, jeśli z
premedytacją zignoruję jej polecenie. W takiej sytuacji wolałem jednak pobawić
się w ogrodnika i posadzić te magnolie.
Grzebałem
w walizce, bezskutecznie szukając jakichś ubrań, które mógłbym bez żalu
upaprać. Jako że nie byłem przygotowany na to, co zafundowała mi ciotka, nie
posiadałem nic, co nadawałoby się do pracy. Zrezygnowany podszedłem do
ogromnej, dębowej szafy i zacząłem przerzucać wszystkie ciuchy, które się w
niej znajdowały. W końcu znalazłem dżinsowe, starte już ogrodniczki, które - ku
mojemu zdziwieniu - pasowały na mnie. W innej sytuacji nigdy bym czegoś takiego
nie założył, ale uznałem, że skoro i tak nikt mnie nie będzie oglądał to mogę
zaryzykować. Nie chciałem być próżny, ale moje ubrania były za cenne, aby je
bezkarnie wykorzystać do sadzenia kwiatków, dlatego raz mogłem zrobić z siebie
wieśniaka i włożyć obciachowe ogrodniczki.
W holu znalazłem czerwone kalosze, postanowiłem więc, że je
także założę.
Z
całym wyposażeniem, to jest łopatką, ziemią, nawozem i nasionami w woreczku,
ruszyłem do ogrodu. Na miejsce rośnięcia magnolii, ciocia wybrała kawałek
wolnego terenu przy drzewie, które w wolnym od pracy czasie tak chętnie
oblegałem. Przez pięć dni mojego pobytu tutaj, każdy wieczór spędzałem pod tym
drzewem, przyklejony do kolan babci i opowiadający jej o moim życiu. Babcia
była bardzo dobrą słuchaczką, a mnie w jej obecności wyjątkowo rozwiązywał się
język, co skutkowało tym, że mówiłem jej wszystko, co mi leży na sercu, a co
tak skrzętnie ukrywałem w głębinach mojego umysłu. Babcia stała się
powierniczką wszystkich moich sekretów i tajemnic. Nie oferowała mi pomocy w
odkręceniu moich problemów, ale ja nie potrzebowałem żadnej pomocy. Wystarczyło
mi to, że w końcu odszukałem osobę, przy której umiem się otworzyć. Przez te
pięć dni bardzo zbliżyłem się do babci i wiem, że kiedy stąd wyjadę, jej będzie
mi brakowało najbardziej.
Z ociąganiem zabrałem się za wykopywanie dołka do
zasadzenia magnolii. Zmuszałem się do myślenia o jakichś zwyczajnych i
przyjemnych rzeczach, gdyż do mojej głowy znów wpychał się Luhan. Może nie
gościłby on w niej tak często, gdybym nie przejmował się tak bardzo jego
ostatnimi słowami. Ciągle miałem przed oczami jego rozwścieczoną twarz,
świecące oczy i zaciśnięte zęby, przez które wycedził te kilka wyrazów, które
tak bardzo mnie dotknęły, mimo że próbuję tego po sobie nie pokazywać.
Mój wewnętrzny monolog został jednak przerwany przez dłoń,
która poklepała mnie lekko po ramieniu. Odwróciłem się i mrużąc oczy przed
słońcem, zobaczyłem przed sobą dziewczynę, z sięgającymi do ramion brązowymi włosami i uśmiechającą się do mnie ciepło. Była całkiem ładna, ubrana w krótką
sukienkę w kwiatki i zielone trampki.
- Cześć. Jest może pani Kang? - spytała, nadal się
uśmiechając, jednak jej wzrok przebiegł szybko po całej mojej sylwetce. Na jej
twarzy pojawił się cień rozbawienia, zapewne spowodowany moim ubiorem, jednakże
ja nie czułem zażenowania, zawstydzenia ani nic w tym stylu. Pomimo mojego
żałosnego stroju, a jej urody, nie miałem jakoś potrzeby zasłaniania się czy
tłumaczenia. Trochę mnie to zdziwiło, jednak nie miałem czasu na dalsze
przemyślenia, gdyż dziewczyna spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
- Nie, nie ma - odparłem szybko, przypominając sobie o
wyjeździe ciotki do miasta. Na twarzy dziewczyny pojawiło się rozczarowanie. -
Mogę ci jakoś pomóc? - spytałem. Po raz kolejny zaskoczyłem sam siebie, gdyż
zazwyczaj dobrowolnie nie oferowałem pomocy.
- Pani Kang zrobiła dla mnie bukiet i dzisiaj miałam
przyjść go odebrać - odpowiedziała. Pokręciłem głową. Nic nie słyszałem o
żadnym bukiecie, więc jednak moja propozycja pomocy poszła na marne.
- No nic. Przyjdę kiedy indziej - odparła. Przez chwilę
stała przede mną z pustym wyrazem twarzy, po chwili jednak rozjaśnił ją uśmiech i zwracając się do mnie,
powiedziała:
- Jestem Sulli.
po
czym wyciągnęła przed siebie chudą rękę, którą momentalnie uścisnąłem.
- Sehun - przedstawiłem się.
- Moi rodzice robią jutro grilla, pani Kang przychodzi,
może też wpadniesz? - spytała. Zaskoczyła mnie jej bezpośredniość, jednak
pokiwałem twierdząco głową.
- Świetnie! - zawołała. - Lecę do siebie, więc widzimy się
później - dodała, po czym skierowała się w głąb ogrodu, zapewne do furtki,
która się tam znajdowała. Uśmiechnąłem się. Powrót do pracy stał się trochę
przyjemniejszy.
Kolejnego dnia razem z ciotką (i wyczekiwanym przez Sulli
bukietem) ruszyliśmy do jednego z sąsiednich domów. Zastaliśmy tam ładnie
udekorowany stół i zapach świeżo przyrządzanych przekąsek.
Od wczoraj rozmawiałem z brunetką jeszcze kilka razy, gdyż
często wpadała do mojej ciotki. Przez ten czas zdążyliśmy się trochę
zaprzyjaźnić i ku mojemu zdziwieniu, dogadywałem się z nią całkiem nieźle.
Po przedstawieniu się, opowiedzeniu o sobie i zjedzeniu,
udaliśmy się z Sulli do ogrodu jej rodziców. Był on nieco mniejszy od sadu
ciotki, jednak tak samo ładny i zadbany. Rozłożyliśmy się z Sulli przy
niewielkim jeziorku.
- Okej, a teraz powiedz mi, dlaczego jesteś tak poobijany?
- dziewczyna zaczęła rozmowę, wskazując na rany na mojej twarzy.
- Pobiłem się z kolegą - odpowiedziałem tonem sugerującym
zakończenie tematu. Sulli jednak była uparta i nie zaniechała rozmowy.
- Czemu? Pokłóciliście się o coś? To był jakiś bliższy
kolega czy bardziej nielubiany? - zapytała, patrząc na mnie. Wbiłem wzrok w
duży kamień naprzeciwko. Nie miałem ochoty na tę rozmowę. Wiedziałem
jednak, że im bardziej będę uchylał się od odpowiedzi, tym bardziej Sulli
będzie naciskać.
- W sumie to jedno i drugie - odparłem, napotykając
zdziwione spojrzenie dziewczyny. - Był jednym z moich przyjaciół, ale odkąd
zaczął chodzić z moim NAJLEPSZYM przyjacielem, nasze relacje trochę się zmieniły.
Podobnie jak z jego chłopakiem - dodałem.
Sulli zaśmiała się.
- Czyli geje - powiedziała wesołym tonem i poklepała mnie
po plecach.
- Co w tym takiego śmiesznego? - zapytałem przez zaciśnięte
zęby, dziewczyny jednak nie zraził mój nieprzyjemny ton.
- Widzę, że Sehun nie lubi homoseksualistów - oznajmiła.
Chciałem pokiwać głową, ale uświadomiłem sobie, że gdyby na przykład Sulli
okazała się lesbijką to nie przeszkadzałoby mi to. Dlatego nie zareagowałem w
żaden sposób.
- Wiem, co ci chodzi po głowie, nie przejmuj się, jestem
hetero - powiedziała ze śmiechem, jednak po chwili spoważniała. - O co tak
naprawdę chodzi, Sehun? Czy tylko o to, że ci twoi przyjaciele..
- Kai i Luhan - przerwałem, na co Sulli pokiwała głową.
- Kai i Luhan są gejami? - spytała.
Nie odpowiedziałem. Czyżby przejrzała mnie tak szybko?
- Dlaczego? - zapytała.
- Nie rozumiem po prostu tego, jak dwoje ludzi tej samej
płci może być razem.. Zakochać się w sobie.. Nie pojmuję tego.. - odparłem.
Złapałem się jednak na tym, że nie mówiłem tak do końca prawdy.
- Czemu? Przecież miłość nie wybiera. Zakochanie kobiety i mężczyzny
niczym nie różni się od uczucia na przykład mężczyzny i mężczyzny. Jeśli dwoje
ludzi się kocha to nieważne są wtedy różne czynniki zewnętrzne typu wiek, rasa
czy nawet płeć - ciągnęła Sulli, jednak jej słowa spływały po mnie jak po
kaczce.
- Wyobraź sobie, że na świecie żyliby ludzie tylko jednej
płci. Wtedy nieuniknione byłoby łączenie się w pary - powiedziała dziewczyna.
- Tylko wtedy nikt nie uświadamiałby sobie, że istnieje
jakaś inna płeć, bo nigdy nie mieliby z nią styczności - odparłem.
- Jednak nie przeszkadzałoby im to, że są tak samo
zbudowani i w ogóle, dla nich liczyłoby się uczucie - odpowiedziała Sulli.
Doceniałem jej starania, jednakże wiedziałem, że nie zmienię zdania ani
nastawienia.
Brunetka spojrzała na mnie z pobłażaniem i pokręciła głową
z dezaprobatą. Przez chwilę panowała między nami idealna cisza.
- Wiesz co, Sehun? - spytała Sulli, podnosząc się z koca. -
Ja myślę, że tu nie chodzi tylko o twoją rzekomą homofobię - powiedziała,
kładąc nacisk na przedostatnie słowo. - Podejrzewam, że bardziej ma to związek
z tym, iż Luhan, jak mogę wywnioskować z twoich skrótowych wyjaśnień, nie jest
już tylko twój. I nie wiem, co sobie teraz o mnie pomyślisz, ale powiem ci to
wprost: sądzę, że ty nie czujesz niechęci do wszystkich homoseksualnych. Jesteś
zły, bo twoi przyjaciele okazali się takimi osobami, a ponadto jeden z nich -
Kai - sprzątnął ci sprzed nosa osobę, która była dla ciebie wszystkim. I myśl sobie,
co chcesz, ale pewnie jesteś po prostu o Luhana zazdrosny, bo.. - przerwała,
zagryzając wargę, szybko jednak jej pewność siebie powróciła i dopowiedziała -
bo podświadomie jesteś w nim zakochany, ale tego do siebie najzwyczajniej w świecie
nie dopuszczasz.
Po tych słowach pobiegła szybko w stronę domu.
P.S To dziwne, bo ten rozdział jest w sumie najnudniejszy, a najdłuższy. O.O ^^
Poza tym zostałam nominowana do Liebster Award przez Yuki i Avę Lee, ale pozwolicie dziewczyny, że zrealizuję to trochę później. ^^ <3
(cr: Tingo115)
Cześć! ^^
OdpowiedzUsuńNa początek: Nie powinno Ci być wstyd, bo jednak ten rozdział pisałaś CAŁKOWICIE sama, bez mojego ględzenia (Za które jeszcze raz przepraszam T.T). Jedyne, co jest moją zasługą to imię Ojca Sehuna, nic więcej. Więc pomimo wszystkiego - powinnaś być z siebie dumna. Nie dość, że napisałaś tylko i wyłącznie dla własnych intencji, to jeszcze podczas wakacji, gdzie powinnaś odpoczywać, a ja Cię bombardowałam smsami. Zła Hikari Q.Q
Powiem szczerze, że błagałam mamę Sehuna razem z nim. Nie chciałam, żeby ojciec wchodził i się wyżywał. Byłam przerażona i z wrażenia aż dwa razy zamknęłam sobie kartę i dostało mi się od Ani. (CZY TO MOJA WINA, ŻE MI RĘCE LATAŁY?! Trochę wyrozumiałości. Q.Q)Tak w ogóle to zauważyłam, że większość nastolatków boi się właśnie swojego ojca, a na krzyki i żalenia matki nie reagują. Jestem chyba inna, to smutne. D:
Jak do pokoju wleciał ojciec, to automatycznie podskoczyłam na krześle i znowu mi się dostało. Bezuczuciowe ludzie. Z małpami się chowali, a nie. Hikari przeżywa, to się drą. Odpłacę się kiedyś ><
Kontynuując - z przerażeniem patrzyłam, czy ojciec NAPRAWDĘ podniesie na niego rękę. ZNÓW. Miałam czarne scenariusze i nie widziałam opcji, żeby Sehun nie dostał w twarz albo nawet gorzej. Czy ja naprawdę muszę wszystko tak przeżywać? To straszne. Pamiętasz, jak mówiłam o ludziach z kaftanami? Cóż, chyba teraz się przydadzą.
Słucham? Sehun zachowuje się jak skończony skurwysyn? No, ojczulek się chyba z kimś na łeb pomieniał. Nie mam na niego określenia i jedyne, czego teraz pragnę, to go rozszarpać. Wsadzić do jakiejś niszczarki czy coś. Byle tylko sobie poszedł i nie dręczył Sehuna, a przy okazji mnie. Nienawidzę jego postaci tutaj.
"Gdyby nie twoja matka, już dawno wyleciałbyś za próg". Gdyby nie to, że nie istniejesz, już dawno wąchałbyś kwiatki od spodu :)))) Taka mała uwaga, Ojczulku ;3
Widzę, że jednak znalazłaś jakieś miasteczko. Przepraszam, że zawiodłam i nie potrafiłam pomóc Q.Q Jestem ciotą internetową chyba ^^' Osan brzmi całkiem przyjemnie, skojarzyło mi się z Osaką, nie wiem czemu xDD
Widziałam opis krajobrazu oczami wyobraźni i bardzo spodobał mi się ten widok. Chciałabym kiedyś zamieszkać w takich okolicach, a nie w spalinach, które męczą mnie codziennie. Mimo, że nie jestem wielką fanką wsi, to jednak z chęcią wybrałabym się na jakiś dłuższy czas tam, a może nawet zamieszkała, jak napisałam wyżej.
Może to dziwne, ale cieszę się, że domek ciotki był mały. Chyba mam jakąś awersję do olbrzymich placówek. Małe często znaczy przytulne, jak potwierdziłaś wyżej. Z resztą, po co im wielki dom, skoro są tylko we dwie. Przynajmniej czują swoją obecność, czego nie byłyby w stanie robić przy dużym domu.
Powitanie ciotki tak bardzo pasowało do wygniecenia mnie dziś przez, co dziwne, także moją ciocię, która wpadła w odwiedziny. Prawie się udusiłam, a była niższa ode mnie. Takie małe, a tyle siły.
Jak wspomniałaś o bójce na miecze, maczugi i siekiery, to wyobraziłam sobie ich w takich prehistorycznych szmatkach, ledwo co zakrywających pewne rzeczy i bijących się po łbach maczugami. TO STRASZNY WIDOK. Mam nadzieję, że nie będzie mi się śniło. Q.Q
Jak to zabrała mu telefon? o.o Nie można tak! Q.Q To jedyne źródło kontaktu ze światem, co on biedny bez niego zrobi... ;c Jak byłam młodsza, to często na szkolnych koloniach zabierali telefony i miałam bardzo podobne skojarzenie. xD
Uwielbiam tę babcię. Kocham całym sercem i mam ochotę się do niej przytulić. Tak bardzo, że aż mam łzy w oczach. Pewnie dlatego, że sama mam bardzo dobry kontakt z moją babcią, tak samo chudziutką i kruchutką, jak ta tutaj. Serce mnie aż boli od tego opisu, bardzo dobrze oddałaś jej postać. Taka kochana pani, która zwykłym przytuleniem jest w stanie sprawić, że wszystkie problemy znikną. Chyba się popłaczę. Q.Q
Staruszka świetnie przejrzała Sehuna - z pozoru niewzruszony, a wewnątrz płochliwa sarenka, którą wiele dotyka. Zdecydowanie ulubiona postać w tym ficku, adoruję ją całym sercem i nigdy nie przestanę. Mam jakieś niejasne myśli, że będziesz ją chciała uśmiercić, nie wiem dlaczego. Tylko spróbuj, a poznasz gniew zasmarkanej i płaczącej Hikari.
UsuńDrzewo. Jesteś pewna, że nie czytasz mi w myślach, Pinky Mano? Na wsi mam drzewo, pod którym zawsze siadam i śpię, albo słucham muzyki i skrobię jakieś opowiadanie. Ile ja łez pod nim wylałam, a ile się wyśmiałam. Q.Q Nie da się zliczyć, prawdopodobnie. ~
Chyba Cię powieszę gdzieś. Najlepiej na tym drzewie, które tak świetnie opisałaś. NIE POTRAFISZ ODDAWAĆ UCZUĆ, CO? To ja chyba jestem Hitler. ;;; Przecież tak bosko opisałaś cały stosunek Sehuna do wszystkiego, w tym jego przyjaciół. Tak samo wcześniej, gdy była wzmianka o babci i o tym, jak bardzo chciałby jej wszystko opowiedzieć, ale zrezygnował. Nie potrafisz, hę? Zdenerwowałam się. Czemu zawsze dobre autorki mówią, że czegoś nie potrafią i wszystko im się nie podoba? No tylko złapać i nakopać do tyłka. ;;
Biorąc pod lupę słowa Sehuna o dzieleniu się w grupie - Nienawidzę czegoś takiego. Jak jest grupa, to każdy dogaduje się z każdym i nie ma żadnych dzieleń. >< Jak szkoda, że niestety w prawdziwym życiu wszyscy mają gdzieś moją opinię i potem stoję między młotem, a kowadłem. Nie znoszę wyborów, jeśli idzie o przyjaciół. Pf, ja nawet nie potrafię zdecydować, które żelki wolę, a oni mi wszyscy wyjeżdżają z takimi poważnymi decyzjami.
Tak świetnie utożsamiam się tu z Sehunem, nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Po prostu jakby to on opisywał to, co czuję. To dziwne uczucie, naprawdę przerażające. Doskonale rozumiem jego uczucia - Przyjaźni się z Luhanem, jest dla niego jak brat. Zupełnie jak drugie alter-ego, a tu nagle przychodzi taki Jongin i zabiera wszystko, co dla Sehuna miało sens. To tak, jakby.. jakby.. nie mam słów. Q.Q
Babcia, która przyjechała na wózku (Nie wspomnę, że najpierw przeczytałam "Elektrycznym wózku" i wyobraziłam sobie taki wózek na wstrząsy o.o).. łzy toczą mi się po policzkach, bo to wszystko jest za dużo na mnie. Jestem cieniasem, zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu kocham relację Sehuna i babci. Nie znają się długo, a tak się do siebie przywiązali. Zupełnie jak ja do Ciebie - to przerażające, jak bardzo. Taak, zdecydowanie jestem cieniasem.
Sehun ogrodnik. O Boże, już wiem, co miałaś na myśli. <3 Tak się cieszę, że wcisnęłaś tu te ogrodniczki i kalosze. Zdecydowanie mój faworyt, haha :D Nie pogardziłabym takim ogrodnikiem. *-* Szkoda, że on pogardziłby mną. Q.Q
UWIELBIAM MAGNOLIE! ;;; Czemu tu wszystko jest tak bardzo.. mi bliskie? To jest przerażające, ale nie mam Ci za złe. Dzięki temu czyta się wszystko lepiej, w moim odczuciu.
Specjalnie wszystko czytam od początku, żeby komentarz był składny i ciągle nie mogę z tej pomyłki, którą Ci wysłałam na Skype. xD To chyba jest równe z moim uśmiechaniem się kącikami uszu. ^^ Nasze teksty jeszcze zaistnieją w świecie, zobaczysz Pinky Mano.
Kocham tu Sulli. Jezu, uwielbiam ją. Jest taka.. pozytywna. Zupełnie jak Ty, przysięgam. Wszędzie jej pełno i zawsze służy radą. No i jest kochana. Q.Q Ze świecą takich ludzi szukać. ~
Kurczę, ona go.. po prostu przejrzała. Jakby miała rentgen w oczach. Była bardzo tolerancyjna, gdy okazało się, że Luhan i Kai są gejami. Nie uciekła z krzykiem i piskiem, uwielbiam ją. A w sumie to Ciebie, bo to Ty ją kreowałaś. <3
Sull zdołała podczas kilkuminutowej rozmowy zauważyć coś, czego Sehun nie był w stanie przez kilka lat przyjaźni z Luhanem. Cud, a nie dziewczyna. Jej ostatnie myśli zupełnie jakby wyjęte z mojej głowy.
Dokładnie to samo mówiłam Ci pod, prawdopodobnie, drugim rozdziałem. Co prawda wnioskowałam jeszcze jeden pairing, ale ten w pełni mnie zadowala.
UsuńNa końcówce siedziałam z rozdziawioną paszczą i mokrymi policzkami (Po rozmowie z babcią mi jeszcze zostało ^^), a Ania obok była nie lepsza. Jej zdanie już Ci napisałam, więc teraz także znasz moje (O ile przebrnęłaś przez tę epopeję narodową. Przepraszam, że się tak rozpisuję. To i tak nie oddaje moich uczuć, a na żywo jestem zbyt nieśmiała, żeby polatać po placu zabaw i wykrzyczeć, co myślę. Czy to nie brzmi Ci bardzo podobnie? ^^)
Może i rozdział jest jednym z "zapychaczy" (Ja tak nie sądzę, to Twoje słowa Q.Q), ale tu jest tak wiele przemyśleń, że moja głowa od nich pulsuje. Czuję się, jak Sehun. Jestem pewna, że jak ktoś by mnie na ulicy zawołał jego imieniem, to bym się odwróciła i spytała, o co chodzi. JAK JA MOGŁAM SIĘ Z NIM TAK ZWIĄZAĆ PRZEZ... CZTERY ROZDZIAŁY?! ;;;;
Obiecuję Ci, że jak jeszcze raz powiesz coś nie tak o sobie/swoim blogu, to się przejadę do Ciebie albo zrzucę ze schodów (Ew. z okna) na konwencie. Nie pozwalam Ci, Pinky Mano. Wyobraź sobie mój gardzący wzrok, mówiący "NIE WOLNO".
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pójdzie Ci z lepszymi motywacjami i bez zbędnych przeszkód, tak jak w przypadku tego. Co nie zmienia tego, iż uwielbiam ten rozdział całą sobą. Nie było tu dużo akcji, jak w poprzednim, ale były uczucia. Mnóstwo uczuć. Kocham uczucia. Czemu ja się powtarzam? xD
W każdym razie, kończę. Nareszcie, prawda? Pewnie odetchnęłaś z ulgą. Palce mnie bolą od walenia w klawiaturę (Jakkolwiek to brzmi TT), więc serio wypadałoby skończyć.
Powiem Ci szczerze, że na żywo polubiłam Cię jeszcze bardziej (To tak się da? Sama siebie szokuję) i jestem dumna,że poznałam tę cudowną autorkę Scornful Hunniego.
Pozdrawiam,
Zdruzgotana Hikari, która jednocześnie jest rozwaloną kupką uczuć i dumną osobą, bo zna Pinky Manę.
Hwaiting! ~ ♥♥
H.
Kocham Cię, ale to wiesz. <3
W odpowiedzi na Twój komentarz, bo mnie okrzyczałaś na Skype T.T Chcesz spamu to masz spam - 4 komentarze xD
OdpowiedzUsuńCZEMU CI TAK ZA WSZYSTKO WSTYD. Przecież krótki komentarz nie znaczy zły komentarz. Czasem wyraża więcej, niż ten dłuższy, a bez sensu. (Co tam, że ja kocham wszystkie formy Twoich komentarzy. Czy to na żywo, czy na bloggerze czy na skype. KOCHAM.)
Moje ficki odbierają słowa swoim pogmatwaniem i głupotą, wiem. :D (NIE BIJ. Nawet maczugą. q.q)Ja za to kocham monologi, bo uczucia, uczucia i uczucia. <3
Ostatnio w wiele rzeczy co do bloga wątpię, więc wybacz ten... początek w stylu emo. Nie wiem, co się ze mną dzieje ostatnio. Chyba stres przed szkołą. Q.Q
A znasz inną Pinky Manę? Bo ja nie. Tak, Ciebie miałam na myśli, bo zawsze jesteś. I rozumiesz. I krzyczysz, żebym się ogarnęła. xD
Mi w sumie też nie pasuje, ale zdjęcie idealnie obrazuje ich w moim ficku. Krótkie włosy - bo wyszedł z wojska. No i akurat Ryeo każdy sobie może wyobrażać inaczej, ale na zdjęciu nie wygląda źle. xD
Nie podziwiaj mnie, nie masz za co. Naprawdę dobrze opisałam jego uczucia w tym monologu? Wydawały mi się... wyjątkowo słabe. Q.Q Chyba wyczerpałam swój zasób pozytywnego słownictwa i dlatego tak uważam...
Tak bardzo się cieszę, że wczułaś się w jego postać tam. <3 Zupełnie jak ja w SH i w postać Sehuna. ^^' Czyżbyśmy się uzupełniały? ;3
Dokładnie. Ja bym uschnęła z tęsknoty, gdyby osoba, którą kocham wyjechała na dwa lata i nie miałabym szansy się z nią skontaktować. Sądzę, że pod tym względem byłabym jak Ryeowook.
Przyszedł prosto z wojska. To na pewno poświęcenie, ale ja zrobiłabym to samo, nieważne jak bardzo zmęczona bym była.
Jak tak dalej będziesz sobie wszystko zapisywać i wieszać (Opis pocałunku i ew. złote myśli) to Ci miejsca nie starczy xD Nie tylko te blogowe złote myśli? A na żywo/na komunikatorze powiedziałam coś, co zasługuje na uwiecznienie? o.o
Taak, zrozumiałam. Pinky Mana Forever in love with TaeKai. xD Czy w takim razie ja będę musiała mieć tyle mężów, ile rozdziałów będzie miał Scornful Hunnie? Przerażające. o.o
Nie gardź sobą! Nie pozwalam Ci, dziewczyno. Walnę Cię maczugą. :D
Oczywiście, że wystarczy. Kocham go. Wydrukowałabym sobie, ale nie mam jak. *Z serii problemy Hikari* ;;; Szczęściara, że masz drukarkę. Ja miałam taką świetną z bajerami, ale głowica jej poszła. Q.Q
Ja też Pozdrawiam i przepraszam za spam. <333
H.
PS. Kocham Twój śmiech na skype ♥
Nie przepraszaj mnie, Mano. TTT Naprawdę nie jestem zła, dlaczego bym miała? Już kilka razy Ci mówiłam, że rozumiem, iż masz swoje własne sprawy i problemy. Komentarze nie są najważniejsze, więc się nie przejmuj. Zła nie byłam, było mi po prostu dziwnie.. pusto, a to nie to samo. ^^
UsuńTeraz mi głupio, że sądziłaś, iż napisałam tylko jeden komentarz. Ja się ledwo w trzech zmieściłam, a Ty o jednym myślałaś, weź... xD
Wiem, że mimo wszystko Ci bombardowanie nie przeszkadzało, ale jednak nie lubię naciskać, bo czasem kogoś to denerwuje i się rzuca z pazurami, mówiąc "NAPISZĘ JAK NAPISZĘ, WIĘC SPIEPRZAJ!".
Nasza reakcja była normalna. Jedynie Ania wzdychała co chwilę i rzucała komentarze w stronę ojca. A, i wrzeszczała, jak zamknęłam kartę z blogiem. ;-; Opisana reakcja jest naprawdę tym, co ja wtedy czułam. Poza tym lepiej mi się pisze, niż mówi o moich uczuciach. :c
Mimo wszystko chciałam pomóc i nie mogłam, za to przepraszam. I nie, ja serio jestem ciotą internetową. xDD
Malutkie domki są fajne. *^* Ja w dużych lubię być, ale tylko w towarzystwie. Sama bym się panicznie bała takiej dużej przestrzeni. W końcu wszędzie może czaić się jakiś złodziej, który ma ochotę Cię tylko walnąć bejsbolem w łeb. ;-;
Dlaczego nie mogę być Hitlerem? Nawet podobna jestem xDD Mi nie można tak powiedzieć, Mano. Źle myślisz, naprawdę źle. Tamto zdanie napisałam DO CIEBIE i nie możesz go brać pode mnie ^^
Jedna z rzeczy, które Ci się udały? Chyba naprawdę czepiasz się wszystkiego, żeby nie iść jutro do szkoły. I NIE PÓJDZIESZ, JAK POŁAMIĘ CI NOGI ;-;
Sull tu jest idealna, naprawdę. Pasuje jak ulał do całej scenki i wszystkiego **
A teraz zacytuję Ciebie: "Okej, skoro przejedziesz się do mnie, to zacznę tak najeżdżać na SH i siebie, że będę Cię pewnie widziała u mnie bardzo często! Zapraszam w takim razie!" To jest takie kochane, że chyba zacznę się turlać po podłodze. ;;; I uwierz, jak mnie zdenerwujesz, to naprawdę wsiądę w busa i przyjadę do Ciebie, żeby kopnąć Cię w zad. Nawet w roku szkolnym, w końcu to tylko godzina jazdy. Sądzisz, że nie jestem w stanie? ^^
TEN ROZDZIAŁ NIE JEST NUDNY. Manoo, nie możesz tak mówić, naprawdę. ;; To mnie boli. :c
Wariat Pinky Mana na placu zabaw była urocza. xD Ale wystraszyła mnie na śmierć i byłam zdezorientowana. Czułam się jak Jeleń Luhan, którego oślepiło światło i nie ma pojęcia, co robić. ^^
Każdy jest wyjątkowy na swój sposób i spróbuj to kiedyś pojąć. "Dla jednych jesteś nikim ważnym, a dla drugich praktycznie całym światem" Usłyszałam to kiedyś od ważnej osoby, więc dzielę się tym tutaj z Tobą. Naprawdę, weź to do siebie i więcej nie mów, że nie jesteś wyjątkowa <3
" Pinky Mana forever in love with Hikari's TaeKai" To zdanie jest takie kochane i jeszcze masz je napisane w takim widocznym miejscu, że aż mi się łzy w oczach zbierają T_T
Wiem, że zapraszasz. Przyjadę. I Ty nawet wiesz kiedy. *^* Ah, i przy okazji zapoznam Cię chyba z moim dobrym przyjacielem. MŁOTEM. Którym dostaniesz w łeb, jak nie przestaniesz gadać takich bzdur. ;;;
Dziękuję, że tak sądzisz. ;; Myślałam, że skoro HeeWook to praktycznie sam monolog, wydawać by się mogło, opuszczonego Ryeo to każdego znudzi. Cieszę się, że mimo wszystko nie usnęłaś i przeczytałaś do końca. ^^
Kocham Maczugę, to się upieram. Wiesz, że jak byłam młodsza, to jadłam takie chipsy "Maczugi" właśnie w takim kształcie? xDD To pewnie po tym mam taką zajawkę **
Nie przepraszaj, Mano. Rozumiem. To, że publikuję komentarz nie oznacza, że masz na połamanie nóg lecieć do laptopa i odpowiadać. ^^
Zagryzę Cię za to Liebster Award, przysięgam. TT Ja myślałam, że żartujesz.... ;;;
Ostatnie zdanie tak bardzo precyzyjne. xD Skoro wiesz, to się nie powtarzam! ^^ <3
H.~
(Nie wierzę, że tu zmieściłam się tylko w jednym. To straszne. TTT Chyba szkoła na mnie źle działa. Wybacz mi TTTT)
Ależ ja się cieszę, że to Ty! ^^
UsuńJa w sumie też nie dałabym rady czegoś takiego napisać komuś, ale ja to ja. Ludzie mają własne poglądy i zdania, więc.. trudno mi oceniać. Mimo wszystko jakoś lubię Cię motywować (a raczej zmuszać) do działania. Mam wtedy jakąś dziwną.. dumę, że dzięki mojej małej motywacji Mana ma chęć na pisanie. Fajne uczucie, serio.
Jestem ciotą internetową. Mogę to napisać dziesięć razy, jak w podstawówce na dyktandzie, gdy się źle napisało słowo. Jestem nią, ponieważ naprawdę czasem gubię się w otchłani tego.. internetu i często nie wiem, co się dzieje. xD Nieważne, że zawsze miałam dobre stopnie z pracy przy komputerach. Ludzie się nie znają. xD
Pinky Mana z piłą mechaniczną jest jeszcze gorsza niż złodzieje z bejsbolami. Szczególnie wkurzona Mana, która ma ochotę powiesić Hikari za nogi i bujać nią na drzewie, żeby wypluła wszystkie złe słowa na temat bloga. Nieprawda? ^^
Hitler --> Hikari. Nawet na tę samą literkę się zaczyna, łatwo pomylić. xD Zawsze myślałam, że to nie jest Stalin, tylko Satlin.. i kojarzyłam go z Satelitą, lol. Moja Pani od Historii by się załamała, naprawdę. :D Czy pod względem charakteru jestem podobna do Hitlera.. hm. Wiesz, że nie mam pojęcia? To w sumie bardzo możliwe...
Czemu masz mnie denerwować, skoro i tak przyjeżdżam? :D
Wiem, to zdanie jest takie.. idealne. Kocham je całym sercem i zawsze sobie powtarzam, gdy mam dołka. Mam nadzieję, że i Tobie pomoże. Warto mieć tę świadomość, że jest się dla kogoś ważnym, prawda?
Poznasz go. I to baaardzo dokładnie. Młot na pewno się ucieszy, że zawrze nowe znajomości :))
Czym ja nie grzeszę... xD Cóż, monologi często są.. nudne i gubiące. Ile razy to ja się gubiłam w myślach bohatera i czytałam kilka razy, a na nic się to zdało. Mam nadzieję, że nikt się nie pogubił w myślach Ryeo. ;-;
JADŁAŚ JE?! Aw, my naprawdę jesteśmy przerażające pod względem wspólnych rzeczy. TO JEST CREEPY.
Kiedy ja coś dodam.. Hm. HeeWook był 21 sierpnia, więc planowałam dodać coś w moje urodziny, ale nie wiem. ;; Jeśli tak bardzo masz niedosyt, to mogę Ci wysłać jakiegoś shota, który nie widział światła dziennego, tylko mi powiedz ^^
Wiem, i ja Ciebie także. Mogę Ci to mówić milion razy, tylko uwierz w siebie <3
H.~
(Dlaczego mi odpisałaś na ten komentarz, skoro dziś nie ma nastroju na takie rzeczy? Zła Mana, nie przemęczaj się TT)
Cześć, tu Twój kochany spamer. Wiem, że się cieszysz xD
UsuńNigdy nie spotkałam się z inną Pinky Maną, zaś z Maną owszem xD I niestety widziałam też jedną Hikari, trudno być wyjątkowym ;-;
Oww, "Hikariś". Przynajmniej nie "Hikaryś", bo tak kiedyś na mnie wołała przyjaciółka. Zawsze mi się kojarzyło z rysiem o mojej twarzy. Takie tam zboczenie... D:
To, że lubię nie oznacza, że nie mogę przepraszać, że to robię. xD Ja mogę to lubić, Ty niekoniecznie. Dlatego zawsze staram się w miarę w możliwości przeprosić. Ja w ogóle często przepraszam.. D:
Mana z takim wyposażeniem daje wyraźne ostrzeżenie "Nie zbliżaj się, Pinky Mana jest bardzo zdenerwowana i nie odpowiada za ewentualne uszczerbki na zdrowiu". Może ja serio przyjadę w tym słoiku albo pancerzu...
Ale Mana zaczyna się na "M" i zachowuje się jak moja druga mama.xD To jest kochane <33 A Hikari i "H"... chyba nie ma żadnej innej możliwości niż "Hitler". :C
"W takim razie zapoznam Twojego młota z moim młotem, może się polubią? *.* xDD" <-- zabrzmiało bardzo... dwuznacznie. Chyba jestem dziwna (Dlaczego najpierw napisało mi się "dziwa".... BOŻE, NIE.) Ale możemy je poznać, będą się lały nawzajem.~
Cieszę się, że się nie pogubiłaś. W sumie nie chciałam, żeby ktoś się zaplątał w tych przemyśleniach. TTT
H.
Piszesz, że najdłuższy i najnudniejszy post... Jeżeli tak, to ja chcę więcej takich najdłuższych i najnudniejszych, bo nie nudziłam się w żadnym stopniu ^^. Po pierwsze - taki Sehun, który wie jak bardzo się nad sobą użala jest świetny. Wraz z faktem, że zdaje sobie sprawę z beznadziejności swojej sytuacji i tak bardzo trudnego, jak i kruchego charakteru. To, co mnie urzekło to opisy uczuć i ja teraz ci składam pokłony. Mówiłaś, że to niby ja mam je dobre - KŁAMCA. Miałam wrażenie, że fruwam pomiędzy jego emocjami jak motyl. <--- tak tak, moje porównania xD. Chodzi mi o to, że grasz słowami jak na gitarze - wiesz który próg przycisnąć i którą strunę poruszyć, żeby tekst napierał barwy i światła. Kai. Tak bardzo smutek, ze to własnie on odgrywa tutaj czarny charakter, ale... pasuje tutaj. Szczególnie, że jakoś on i Luhan nie bardzo do siebie pasują i HunHan jest tutaj potrzebny od zaraz <3. babcia Hunniego mnie wzruszyła. Jednak co jak co, ale miłość babci do wnuków jest jedną z większych miłości i nie można tego porównać nawet do matczynej. Ojciec Sehuna mnie wkurwił. Tak, tak wulgaryzmom mówimy nie, ale musiałam to napisać. O.o To bolało. jak on mógł powiedzieć tak mojemu oppie? Serce mi się krajało, gdy wyobrażałam sobie Sehuna zawiniętego w kłębek, przytulonego do poduszki. To nie jest fajne, gdy tak wyraźnie zaznaczasz uczucia, Mana! Nie rób tak, bo będę płakać! Zero kontaktu z rzeczywistością? Brak telefonu? Mnie chyba też by się cos takiego przydało... No i Sulli. Myślałam, że ona będzie się do Sehuna kleić i wgl że wplączesz ich jako parę i zaczęłam normalnie prawie ryczeć (tak tak feelsy the best) bo przecież tak nie może być i już miałam na Ciebie nawrzeszczeć bo co to ma byc jakkiaś Sulli wchodzi i rujnuje i bazgrze i wgl WOW aaa i masakra na ziemi świętej O.o
OdpowiedzUsuńAle na szczęście nie, a Sulli okazała się być mądra i tym sposobem- zyskała sobie moje uznanie, a w moim sercu pojawił się spokój a w umyśle zupełne opanowanie. Sehun, czy ty na prawdę nie widzisz, ze kochasz Lulu, czy tylko udajesz takiego idiotę?
~AVA (Juliette) <-- tak tak zmieniłam nick xD
PS.: zapomniałam, żeby napisać o szablonie, który jak zobaczyłam, tak mi oczy na wierzch wyszły xD. Bardzo fajny i świetnie się czyta. No i co do rozdziału no to jest cudny <3
Ahh! Moje feelsy dotyczące Sulli jakieś takie pogmatwane wyszły O.o . Sama widzisz jak się na nią wkurzyłam xD jak widać zupełnie nie potrzebnie :P
UsuńE-ej!
UsuńJak możesz być sceptycznie nastawiona do swoich opisów uczuć? O.o Nie czaję. Przecież one są naprawdę świetne!Nie możesz sobie ujmować (a zauważyłam, że masz do tego skłonności O.o)
Co do odpowiedzi do komentarzy na moim blogu, to wgl bardzo Ci dziękuję, że weszłaś i skomentowałaś... Wiesz, że od Ciebie mam komentarze pod każdym postem? (wow...)
Dziękuję <3
Chciałabym Cię popędzić, żebyś szybciej napisała kolejny rozdział, ale wiem, ze wena i leń robią swoje (+ początek roku szkolnego =.=), więc nie będę pospieszać <3
Hwaiting!
Och szkoda, że nie widziałaś mojego pięknego wyszczerzu gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy post :) Tak bardzo się ucieszyłam, że głupia zaczęłam aż klaskać w dłonie z radości ^.^
OdpowiedzUsuńPo pierwsze nadal przerażają mnie reakcje ojca Sehuna. Jak taki człowiek może w ogóle istnieć?! Kompletnie nie obchodzi go to dlaczego jego syn wrócił pobity, w dodatku sam mu dokłada zmartwień. I przeraziłam się jak przeczytałam, że nie kontaktuje się ze swoją siostrą (czyli ciocią Sehuna), bo jest od niego niby gorsza? Nizina społeczna? No to już mną wstrząsnęło... Przerażające jest to, że tacy ludzie naprawdę istnieją
Ten pomysł z wyjazdem był świetny. Na początku myślałam, że będzie nudno - no bo Sehun, sam? Na jakiejś wsi tylko z ciocią i z babcią. BEZ LULU, a tu taka niespodzianka. Przyznam, że mnie zaskoczyłaś :)Sehun miał się w końcu komu zwierzyć i wyżalić i od razu się lepiej poczułam. Dobrze mieć taką kochaną babcię.
Z tym wyolbrzymianiem jego mamy - hahahah padłam. Bitwa maczugami i siekierami na śmierć i życie? W tym momencie lałam się ze śmiechu chociaż sama mam niestety często skłonności do wyolbrzymiania niektórych sytuacji (takie tam drobne wady xd).
I drugi moment przy którym padłam ze śmiechu - mianowicie Sehun w ogrodniczkach i kaloszach z łopatką gotowy do sadzenia magnolii. Przed oczami miałam tak wyraźny obraz tego zjawiska, że po prostu zabrakło mi słów żeby to opisać.
Tak czytam sobie dalej i nie wierzę w to co widzę: Sulli? Dziewczyna? Och, nie! Już myślałam, że zamienisz to opowiadanie w hetero, i tak modlę się "oby nie, oby nie!" Tłumaczę sobie w głowie, że przecież Sehun kocha podświadomie Luhana, że będą razem. I uff... Na szczęście okazało się, że Sulli to bardzo miła dziewczyna, która uświadomiła Sehunowi w końcu parę rzeczy i że nie ma powodu by ją mordować XD Także wszystko bardzo dobrze się skończyło, przynajmniej częściowo, bo teraz będzie zapewne problem z Luhanem, ale jestem bardzo zadowolona :)
Aj Mana, Mana. Jaki najnudniejszy rozdział? Ja ci tu zaraz dam najnudniejszy! Ty nie umiesz pisać nudnych rozdziałów! Wszystkie są cudowne ♥
Oczywiście realizuj nominację kiedy Ci wygodniej. I bardzo ładny szablon. Jak tylko weszłam to taki zachwyt :)
Pozdrowienia :) I życzę weny! Oczywiście czekam na kolejny rozdział.
Cholera, zamiast pisać ci komentarz, gapiłam się przez dobre pięć minut na zdjęcie Sehuna xD Te zdjęcia na początku rozdziałów mnie rozpraszają, bo każde z nich muszę dokładnie obczaić, nie ważne, że wcześniej milion razy je widziałam xD Ale napatrzyłam się, więc teraz mogę coś napisać.
OdpowiedzUsuńOgólnie to strasznie czekam na rozdziały od ciebie i ucieszyło mnie, że ten wreszcie się pojawił i był taki długi :3 I wcale nie nudny, więc mnie okłamałaś ;_______; mi się podobał, bo jednak coś się działo, zwłaszcza na samym końcu, kiedy Sehun przeszedł poważną rozmowę z Sulli i mimo że nienawidzę babek w opowiadaniach, to mam ochotę ją wyściskać za to, że uświadomiła Sehunowi pewną bardzo ważną rzecz, którą sama też zauważyłam, ale biedny Hunnie niestety już nie, ale mam cichą nadzieję, że w końcu jakoś pomiędzy nim a Luhanem się ułoży. Gdy tylko ten zrozumie, że homoseksualizm nie jest wcale taki zły, nawet jeżeli sam jest biseksualny, czy gejem. Boję się, że znów mu coś odbije i będzie gorzej, niż jak się dowiedział, że jego najlepszy przyjaciel i Kai są w związku. Poza tym jestem ciekawa, jak się to stanie, że się pogodzą. Ale mam wrażenie, że wybiegam za daleko w przyszłość, bo przecież dopiero co się pokłócili. XD
Obiecałaś mi, że Hunniemu już nic się nie stanie, a już jak przyjechał na tę wieś, prawie wylądował tyłkiem na kamieniach. Dobrze, że ciotka szybko zareagowała, ale nic nie zmienia faktu, że cały czas poturbowany chodzi, biedak XD Mam wrażenie, że on jest tak samo pechowy, jak i ja. Cokolwiek by nie robił, to wiecznie coś musi mu się stać. Po prostu mistrz <3
Współczuję mu. Niby ten wyjazd na wieś mu w jakiś sposób pomógł, ale i tak masakra. Musiał oddać telefon, czyli został odcięty od świata, całkowicie (ja bym nie wytrzymała, yaoice same się nie przeczytają xD) i musiał pracować. A praca w ogrodzie do najciekawszych nie należy, wiem, bo raz pomagałam mamie, ale po tym jak wyrwałam jej kwiatki zamiast chwastów, nie pozwoliła mi tam wchodzić xD Hunnie też tak mógł zrobić, przynajmniej miałby spokój *^*
Rozdział jest świetny i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego, na którego mam nadzieję, ze miesiąca nie będę musiała czekać, bo umrę xD Ja nie popędzam, po prostu sygnalizuję, że uwielbiam to opowiadanie i ciągle mi go mało ♥
Hahaha Po pierwsze; Bardzo dziękuję za tą dedykacje podniosła mnie i zmotywowała do pisania dalszych rozdziałów, po drugie: Łał Hunn jednak posiada uczucia?O_o oczywiście żartuję, żartuję. Rozdział nie jest nudny, jest odetchnieniem (Drugi był nudniejszy :P). Podobają mi się jego rozmyślenia, charakter oraz relacje z babcią. Sulli też jest całkiem pozytywna postacią. Na początku było " Jakaś dziewucha przyszła namieszać w jego i tak już niedorozwiniętym móżdżku jeszcze bardziej", ale teraz nawet ją polubiłam. I po trzecie: Nie rób ze mnie potwora, który chciałby tylko krytykować. To boli T_T
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jak zwykle piszę najmniej, ale nie jestem dobrym komentatorem. życzę ciągłej weny ;D
waaa~! Co za fajne opowiadanie! ROzdział, w którym Sehun pobił Kai.. Cholera przesadził.... Przesadził kiedy tknął Luhana... Od pierwszego rozdziału widać, ze bohater sobie nie radzi. Szkoda mi Sehuna... Za jego upartość i to wszystko w co się wplątał... Chyba jeszcze bardziej od Sehuna pragnę by podszedł w końcu i przytulił i przeprosił Luhana.... Już za bardzo go skrzywdził.... Sehun obudź się!
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę świetnie! Czekam na kolejny rozdział! Weny!:)
Muffinka<3
haha, trochę mi się czytanie opóźniło, bo mama zawołała mnie na obiad i przy okazji zgarnęła do mycia naczyń. XD już myślałam, że ten stary zrobi jeszcze większą rozpierduchę, ale skończyło się na wyzwisku. ;___; widać, jaki ojciec. -,- wyjazd na wieś, noo spoko, Sehun wieśniak. XDD tak sobie czytam, czytam, a tu jeb oddaj mi telefon ja takie wut i no chyba jednak nie, a ta jeszcze do niego, że nic cienie będzie rozpraszało. ja bym się poczuła, jakbym wchodziła do więzienia czy czegoś podobnego. XD Sehun ma pokój niczym dziewczynka. *q* ale on się kurde zmiękczył, najpierw taki zimny, teraz ma ochotę wszystko powiedzieć, nono, Mana (mogę tak na ciebie mówić? XD) zaskakujesz mnie. XD i jeszcze ta scena w ogrodzie, no aż sobie musiałam go wyobrazić, jak tak się szczerzy. ♥ o Sehona pracująca w ogrodzie, już widzę jak jego tęcza na głowie doskonale współgra z kwiatkami. XD tak Sehun, jesteś wieśniakiem i zawsze nim będziesz, nie patrząc na to czy masz ogrodniczki, czy nie. :> LOL, ja też mam czerwone kalosze..... przypadeg? nie sondze. XDD Sehun jak tylko jakaś laska przyjdzie to jest taki miły, doprawdy co za gejuch. XD dżentelmen w każdym calu. :> o lol Sehun ty potrafisz wszędzie zobaczyć homo, no co za wstyd... XD Sulli, jaś ty mądra, już cię lubię i kurde jaka ona spostrzegawcza, wytknęła Sehunowi wszystko, czego on podświadomie nie wiedział, ehehe, masz za swoje i teraz już wiesz. XD i nie zgodzę się z tobą, bo ten rozdział nie był nudny. :>
OdpowiedzUsuńżyczę dużo weny i chęci do pisania, mimo szkoły (;____;) hwaiting! :)
P.S przepraszam, ten komentarz jest strasznie powalony, ale pisałam go i czytałam dalej, żeby mieć mniej więcej poukładane. XDDD
O jeny... Powiem ci, że mam teraz taką minę, jak Luhan zazwyczaj... To znaczy totalny nieogar i buzia otwarta na całą szerokość... Komentuję ostatni rozdział, ale wiedz, że od wczoraj przeczytałam wszystkie cztery^^ I muszę ci powiedzieć, że każdy zrobił na mnie ogromne wrażenie... Takiego Oh Sehuna uwielbiam - bezczelny, niedostępny, a jednak ma jakiś słaby punkt, który go powoli od środka niszczy. Jestem okropna, ale lubię czytać o takich problemach Oo Nie weź mnie tylko, proszę, za psychopatkę xD Po prostu potem mam jeszcze większą przyjemność w czytaniu o tym, jak wszystko zaczyna się układać^^ Chociaż u ciebie jeszcze się na to nie zanosi jak na razie... A więc, ekhem... Może scharakteryzuję każdego bohatera z osobna, dobrze?:) Zacznijmy od Lulu, bo Sehun już był. Soł, Xia trochę mnie wkurza, bo miał takiego dobrego, oddanego przyjaciela, a spieprzył to przez związek z Kaiem... I jeszcze to, że zaczął pić (czego nigdy wcześniej nie robił), przeklinać no i ćpać... Niepokoi mnie to, bo nie lubię czytać o takim Luhanie. I jeszcze to jak potraktował Sehuna... Inna sprawa, że tamten go uderzył, ale...należało mu się!(chyba pierwszy raz w życiu bronię Sehuna, a nie Lulu Oo) Jak można tak olewać przyjaciela?! Jeszcze zastępując go kimś takim jak Kai. But on the other hand... Rozczula mnie troska Luhana, jaką obdarzał (no właśnie, czas przeszły-.-) Sehuna. Nie wiem, co o nim myśleć już teraz... Następny jest Kai... Nie będę się rozpisywać i napiszę o nim tylko jedno - WPIEPRZA MNIE JAK NIE WIEM CO I TEN WPIERDOL OD SEHUNA MU SIĘ NALEŻAŁ. No... Xiu - on jest takim typowym sobą - dobry przyjaciel. Trochę mi brakuje tego jego zwyczajowego szaleństwa, ale miło jest poczytać coś innego czasem. Baek - niewiele go tu było, ale on chyba ma trochę wyjebane na to, co go otacza. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Może rozwiniesz jakoś jego wątek?*oczka psiaka* Chanyeol - on jest niezmienny - zabawny, bezkonfliktowy, taki dobry duszek^^ Takiego go uwielbiam<3 Co jeszcze... Tao:] Już myślałam, że mojego biasa nie będzie Oo A jednak^^ Bardzo miłe zaskoczenie;) Może nad jego postacią też troszkę pomyślisz?*jeszcze ładniejsze oczka* Kris... W sumie jego też lubię, ale srednio toleruję TaoRisa... Możesz go w sumie zostawić jak dla mnie xD Tutaj chyba nie odgrywa większej roli. Ojciec Sehuna - wkurza mnie prawie tak bardzo jak Kai... A jego mama... Ona taka niezdecydowana. Niby się o niego martwi sratatata, a jak przychodzi co do czego, to go na wieś wysyła i ucieka przed problemem w pewnym sensie. Ciotka Sehuna - ona jest spoko xD Fajna kobieta XD Twarde zasady i to mi się podoba. Najbardziej mi się podobało, jak mu zabrała telefon XD A Hunnie się nawet nie sprzeciwił Oo Coś nowego xD No i jeszcze babcia - jest dla mnie chyba najbardziej pozytywną osobą w tym opowiadaniu. Potrafi wysłuchać, a pomaga nic nawet nie mówiąc. Coś pięknego^^ A Sulli - jedyna osoba, która powiedziała Sehunowi prawdę. On go przecież kocha... No, ale zobaczymy kiedy to do niego dotrze. A jak na razie to życzę weny, i żebyś szybciutko wracała z piątym rozdziałem^^ Zapraszam też do siebie (klikasz w profil i tam jest link, a ja nie zostawiam, bo nie chcę spamować).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Yuri^^
Cześć. Tak, to znów ja. Nie gardź mną, musiałam odpisać na takie piękne komentarze. Q.Q
OdpowiedzUsuńNie, byłaś drugą osobą, która go przeczytała, ale naprawdę z niewielkim obsunięciem. ^^ Powinnaś się cieszyć, bo to było tak przedpremierowo :D (Próbuję sobie przypomnieć, co tu wcześniej napisałam, ale pamięć marna, a komentarz się usunął TT)
Rozumiem, co miałaś na myśli z tym wytrzeszczem. Ja często jestem w szkole ganiona,że mierzę kogoś "pogardliwym spojrzeniem" (Czo tu się dziwić, jak laska w zaawansowanej grupie z angielskiego mówi SZkul i nie potrafi odmienić to be.) i ogólnie mam dziwny wyraz twarzy. SORRY, TAKA SIĘ URODZIŁAM, CHOLERA JASNA.
Gardzę sobą, że zdradziłam Ci zakończenie (tak troszkę) i ogólnie... Miałabyś więcej frajdy z czytania, a tak to dupa i wszystkie uczucia poszły w cholerę. Od początku miałam w planach napisanie czegoś, co chwyciłoby czytelnika za serce (ewentualnie gardło, ale bez odruchów wymiotnych, proszę xD) i sprawiłoby, że ten przystanie i pomyśli "Kurczę, wypadałoby się lepiej przyjrzeć tej sprawie, którą Hikari opisała w tym dennym ficku". Tak, chciałabym tego prawie tak samo jak tego, żeby ktoś go zapamiętał.
Wiedziałam, że ten HunHan Cię tak strasznie ucieszy. Q.Q Stwierdziłabyś, że jest cudowny nawet wtedy, gdyby taki nie był. ;;;
Luhan w garniturze jest vshvsjhsavsjhs, a Xiao bez marynarki i w krawacie, który dziko szarpie jest dfbdjfsbdsukdgds x100. *.* Maczuga?... Mano, rly? xD Maczugą się niby nie da posiekać, ale da się ostro przywalić ^w^
Właśnie sama wymyślałam określenia na Sehuna i bardzo spodobało mi się "Tęczowy chłopak", więc tego użyłam w sumie tylko jako określnika w myślach Luhana. <3 Moja zdolność do wymyślania ksywek funkcjonuje chyba tylko w Twoim przypadku, bo dla siebie nie jestem w stanie czegoś ładnego wymyślić. Q.Q
W sumie na Luhanie pokazałam własny przypadek, gdy palnęłam "Ma pani ładne.. spodnie!", gdy nauczycielka oblała się kawą i tego nie zauważyła... xD W takim razie klub ciot robi eliminacje <3
Mi, jako autorce, podoba się najbardziej fragment z rozbieganym Luhanem, który nadal ma talerz w ręce i pisze smsa do Hunniego "Tak, jestem gotowy, zaraz będę wychodził". Zupełnie jak ja niekiedy </3
Wiesz, nigdy nie powiedziałam, że tak jest AŻ tak źle. Ja po prostu... ulepszyłam wszystko do ficka. Poza tym, kto wie, jak tam jest naprawdę? Nam, Europejczykom w sumie daleko do poznania prawdy. Niestety wiele korporacji, a nawet ludzi zachowuje się tylko z pozoru milutko.
Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę. Serio płakałaś? Q.Q I to po raz drugi nad czymś, co było napisane.. przeze mnie? Jezu, jaki zaszczyt. Q.Q Zebrałabym sobie te łzy do jakiegoś słoiczka i oprawiła w drut kolczasty, który by kopał, jeśli ktokolwiek chciałby go dotknąć. W sumie lepiej nie, bo i bez tego mają mnie za niezłą świruskę xD
UsuńWidzę, że nie tylko u Ciebie jest wyjątkowo duże przyciąganie ziemskie z rana :) W moim domu to wygląda mniej więcej tak:
*alarm*...*drzemka*...*alarm*...*drzemka*...*alarm*...*drzemka*...*alarm*...*sprawdza czas*..."szlag!!"
N-Naprawdę te akapity o przemianie Luhana są dobre? Bo mi się wydaje, że nimi właśnie zawiodłam. Q.Q "Trzeba być naprawdę utalentowaną autorką". Jezu, Mano. Dlaczego jesteś taka miła, no.;;; Obiecuję, że się ode mnie nie uwolnisz, jak przyjadę.
TAk. DOKŁADNIE TO MIAŁAM NA MYŚLI. fdbdvsdkh. Że Luhan odebrał sobie życie w altanie, tak samo jak i Hunnie. Nie wiedziałam, że ktoś to wyłapie. ^^
Tak mnie chwalisz w tym komentarzu, że mój powinien się składać z samego "Dziękuję Ci" i "Czym jesteś, Mano" Q.Q Naprawdę Dziękuję <33333
Ostatnie zdanie mnie katowało całą noc. Naprawdę całą noc! Nie dość, że ficka pisałam do pierwszej, to usnęłam jakoś koło drugiej, a wstałam o szóstej trzydzieści z "Zawsze będziesz moją traumą, Sehun" na ustach. Q.Q
Naprawdę mi się udało sprawić, że ten shot komuś został w głowie na dłużej? Boże, tak strasznie się cieszę. o.o
Pomyślałam, że Cię zawiodę, ponieważ dokładnie wiesz, jakim cieniasem jestem, jeśli chodzi o moją samoocenę.. Przepraszam. Q.Q Nawet bez pomocy Mickiewicza świetnie rozumiem, co czujesz, naprawdę. <3
Z każdym fickiem, którego pisałam miałam ochotę wpleść tam takie jedno, kluczowe słowo. Z początku miał to być "Tęczowy Chłopiec", ale gdy już raz napisałam "trauma", to nie mogłam się od tego uwolnić. Zdradzę Ci w sekrecie, że tej końcówki o podcięciu żył miało w ogóle nie być. Dodałam już w ostatniej chwili, zanim zamknęłam laptopa, bo mnie coś tknęło ^^
Jak mówisz o konwencie to aż się uśmiecham na myśl, ile z nim było problemów. xD Zgubiona legitymacja, złu nastrój i paniczny strach. Dziękuję Niebiosom, że jednak mnie tam zatargali. <3
Równie dobrze ja mogę powiedzieć, że zniosłaś moje milczenie i samo "bycie", bo czasem jest denerwujące. xD
Kocham Twoje "NIE PYSKUJ" pomimo wszystkiego, co mówię. Uwierz mi. <3 Nie będę się znów bawić w wyliczankę, za co Cię kocham. Po prostu uwielbiam to, że przy mnie jesteś i wspierasz mnie, kopiąc w zad, gdy narzekam i nie mam na nic siły. I dzięki temu, że za niedługo znów się spotkamy cała szkoła minie mi pod pretekstem "Byle do 27-ego!" <3
Hahhaa, to nadal brzmi tak samo śmiesznie, jak wcześniej. Kocham te Twoje wstawki. Są takie spontaniczne i ukazujące, jak serio podchodzisz do moich ficków. K.O.C.H.A.M. *,*
Nie dziękuj za dedykację, należało Ci się przecież. Q.Q I cieszę się, że będziesz mnie wspierać. Często trzeba mnie ściskać, bo się rozlatuję. Q.Q
Ha, planowałabyś kolejny napad fangirlingu na placu zabaw? :D
H.~
To nie jest Spamer Pinky Mana. D: To jest Wonderwoman Pinky Mana! xD
UsuńCieszę się, że nie wygadałam Ci tyle, ile Ani na wolnych godzinach WF'u. o.o Jak otwierałam usta to krzyczała "NIE! CICHO! SAMA PRZECZYTAM!", ale i tak się wcześniej wygadałam, że Sehun umrze. x.x
Czekam na przesyłkę ze słoikiem, w takim razie. :D Tylko jakimś niezbyt mocno zakręconym, bo ja cienias jestem.
PÓKI CO nie chcesz się ode mnie uwolnić. xD Pewnie jeszcze zmienisz zdanie :D
Niech Mana nie bierze spraw w swoje ręce, po prostu Hikari ma takie dupne postrzeganie siebie i tego, co pisze.
Ty mówisz, że jest długi - inni, że pomimo długości ucięłam większość ważnych szczegółów i są tylko wspomniane... xD
Nie słyszałam o limicie, ale na pewno musiałabyś mieć tyle samo kont pocztowych ^^ I w sumie też dodałabym się po raz kolejny do obserwatorów. Q.Q Ból, że nie można.
H.
Jak tam Ci idzie piąty rozdział? ;3
Jak to najnudniejszy?
OdpowiedzUsuńTo chyba dobrze, że najdłuższy, co nie?!
Nie wiem jak to się stało, ale od jakiś dziesięciu minut czytam przy czym śmieje się i mam ochotę płakać na zmianę. Jakby ktoś się na mnie patrzył właśnie w tym momencie pomyślałby sobie, że jestem jakaś chora, czy coś.
W sumie sama tak o sobie pomyślałam, jak czytałam jakiś komentarz Sehuna i zaśmiałam się sama do siebie. To takie trochę dziwne uczucie. xD
Zacznę od tego, że jakoś dopiero w tym rozdziale przeszła na mnie cała ta bezsilność Sehuna. Zaczęłam się przejmować tym co się stanie z jego przyjaźnią z Luhanem i Kaiem. Po prostu niesamowicie wczułam się w jego sytuację - co oznacza, że takie rozdziały w których nie dzieje się szczególnie nic wpływającego na fabułę są przydatne.
Pomysł z wysłaniem Sehuna na wieś był dobry. Od razu budowałam scenariusze tego, co może się tam stać. Myślałam jeszcze, że w twoim planie fabuły nagle pojawi się tam ktoś inny. Może... jakiś inny członek EXO i Sehun zakocha się w nim, czy coś w tym stylu. Myślałam jeszcze, że spotka tam Luhana (tak, że niby on też ma tam jakąś rodzinę, czy coś). Dopiero moją ostatnią opcją było, że zaprzyjaźni się z kimś, kto wreszcie spojrzy na to wszystko co on czuje z innej perspektywy. Nie miałam pojęcia, że to będzie Sulli.
Jeszcze o dziwo jedna z pierwszych scen... a właściwie sceneria i zachowanie ciotki Sehuna lekko mnie przeraziło. Nie wiem dlaczego, ale od razu pomyślałam sobie - dlaczego ona chce wziąć jego telefon? Może jeszcze zamknie mu okna i zabije drzwi deskami? Jeszcze w dodatku wyobraziłam sobie jej minę i jakoś... przeszły mnie ciarki. hahahah (dziwna jestem) hahaahha
Za to naprawdę się wzruszyłam, jak przeczytałam o tym, jak dobry kontakt Sehun ma ze swoją babcią. To takie słodkie, że jest ktoś kto może go wysłuchać - a nie tak jak jego ojciec.
No dobra - ja idę czytać kolejny ... bo nie wytrzymam z tej ciekawości:D
Wcale nie nudny! Moim zdaniem tu podziało się najwięcej. Moje emocje są w stanie uniesienia. Babcia Sehuna to ucieleśnienie prawdziwej dobroci, ciotka też, natomiast zaskoczył mnie negatywnie jego ojciec. Mimo wzmianek o jego zapracowaniu, miałam go za, w gruncie rzeczy, dobrego człowieka, tymczasem okazał się chamem. Cokolwiek, by jego syn nie uczynił, jestem zdania, że rodzice powinni wspomagać swoje dziecko, a nie traktować je jak śmiecia ;c
OdpowiedzUsuńJak potem pojawiła się Sulli to przeszło mi przez myśl, że chyba jednak Sehun nie będzie zakochany w Luhanie, ale pod koniec moje wątpliwości się rozwiały :D A więc miałam racje! :D