środa, 17 lipca 2013

Rozdział pierwszy ,,Keep calm and run away"

Cześć Wszystkim, jestem Mana. Chciałabym zaprosić Was do przeczytania pierwszego rozdziału mojego opowiadania. Jest to mój pierwszy fanfick, ale mam nadzieję, że chociaż kilku osobom się on spodoba. Występują tu postaci związane z koreańskim zespołem EXO. Postaram się dodawać nowe posty w miarę regularnie, jednak nie wiem, kiedy akurat nawiedzi mnie przypływ weny. ^^ 
W takim razie zostaje mi tylko życzyć Wam miłej lektury! 





                Nienawidzę patrzeć komukolwiek w oczy. Po prostu nienawidzę.
                - Sehun, do cholery, nie odwracaj wzroku! Jak mam zauważyć, czy coś tam masz, skoro na mnie nie patrzysz?
                Siłą woli zmusiłem się, aby spojrzeć chociaż na nos siedzącego przede mną Luhana. To i tak było już dla mnie za wiele. Odkąd pamiętam, nigdy nie patrzyłem mojemu rozmówcy prosto w oczy. Nawet na sekundę tego nie robiłem. Zawsze odwracałem wzrok, albo wbijałem go w podłogę. Nie pomogły żadne upomnienia, pouczenia, wyzwiska. Nie umiałem się przemóc. Często powtarzano mi, że takie uciekanie wzrokiem świadczy o ignorowaniu swojego rozmówcy i nie sprawia zbyt dobrego wrażenia. Rozmówca może uważać,  że go nie słucham, tylko zajmuję się swoimi myślami.
                Próbowałem to już zmienić, naprawdę. Ćwiczyłem przed lustrem. Czytałem poradniki. Byłem męczony przez mamę. Co z tego, skoro nadal nie potrafiłem spojrzeć w oczy komukolwiek? W końcu nawet to znienawidziłem. Może teraz dałbym radę, ale nie chciałem. Jakoś spoglądanie w oczy Luhana nie sprawia mi przyjemności.
                - Sehuun!  -krzyknął chłopak - Jak mam sprawdzić, co ci wpadło do tego oka, skoro ciągle odwracasz wzrok? - spytał i spojrzał na mnie. Zobaczyłem to kątem oka, bo oczywiście nie patrzyłem na niego. Tym razem spoglądałem  w stronę  fascynującego żyrandolu na suficie.
                - To jest już wkurzające wiesz? - powiedział Luhan, po czym złapał mnie za brodę i zmusił, aby moja twarz znalazła się naprzeciwko jego.
                - No spójrz na mnie - poprosił i uśmiechnął się. - Tylko na chwilę, sprawdzę, co to jest.
                - Nie prosiłem cię o to - odparłem.
                - Może i nie, ale wnerwia mnie, kiedy siedzisz obok mnie i mrugasz tymi powiekami sto razy na sekundę - odpowiedział, mocniej ściskając moją brodę. Przekląłem go w duchu. Zorientował się, że chciałem się wyślizgnąć. Znosiłem jego dotyk w lekkim napięciu. Nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka. Szczególnie jeśli chodzi o moich przyjaciół.
                - Błagam no! - zawołał chłopak, a ja miałem ochotę się zaśmiać. Nigdy nie spodziewałbym się, że Luhan będzie prosił mnie o spojrzenie mu w oczy.
                Westchnąłem cicho. To coś, co znajdowało się w moim lewym oku coraz bardziej dawało mi się we znaki. Zacząłem mrugać jeszcze szybciej, jednak czułem, że zaraz się rozpłaczę. Nie dlatego, że jestem małym dzieckiem, którego oczko boli, ale dlatego, że piekło bardziej z każdą chwilą.
                - Sehunnie! - ryknął Luhan tak głośno, że aż podskoczyłem na krześle. - Popatrz na mnie, bo za chwilę ja nie będę mógł patrzeć na ciebie! Wiesz, jakie masz czerwone oko? I coraz bardziej łzawi. A chyba nie chcesz, żeby ktoś za chwilę tu wszedł i pomyślał sobie, że twardy i niezwyciężony Oh Sehun płacze, co?
                Nie patrzyłem na Luhana ale wiedziałem, że w tym momencie na jego twarzy rozkwitł szyderczy uśmiech. Miał świadomość, że trafił w mój czuły punkt. Nienawidzę łez. Płacz jest dla mnie oznaką słabości, pokazaniem, że jest się beznadziejnym, bo nie można poradzić sobie z problemem. Ze wszystkim można sobie poradzić. Płacz w niczym nie pomaga, jedyne co robi, to pogrąża jeszcze bardziej i czyni z człowieka kompletnego tchórza i cieniasa.
                Zamknąłem oczy, czując pod lewą powieką jeszcze większy ból. Zastanawiałem się, czy zerwać na chwilę z moją zasadą  i spojrzeć w oczy Luhana, czy jednak przy niej pozostać, zrobić z siebie płaczka i męczyć się z jakimś paprochem w oku. Prędzej czy później pewnie i tak sam by wypadł, ale wcześniej usłyszałbym prawdopodobnie mnóstwo kpin.
                - Zmuszasz mnie do podjęcia brutalniejszych kroków, Sehun  - wycedził chłopak, po czym poczułem, jak jego  palce wędrują do moich oczu i próbują je otworzyć.
                - Dobra, już dobra! - krzyknąłem, automatycznie odsuwając się od czerwonowłosego. Czegoś takiego to się nie spodziewałem.
                - To w końcu otworzysz te gały czy nie? - spytał. Był już nieźle wkurzony. Do końca nie rozumiałem, o co mu chodziło. Przecież jeśli już to ja będę się męczył, nie on, więc nie wiem, dlaczego mu tak zależało. Może byliśmy przyjaciółmi, ale jakoś nigdy nie zauważyłem u niego oznak takiej troski. To dlatego, że..
                - No dawaj Sehun - ponaglił mnie, na co zrezygnowany ponownie przed nim usiadłem i z oporem spojrzałem mu w oczy. Zadowolony nachylił się jeszcze bardziej nade mną, a mnie korciło, aby jak najszybciej się odsunąć. Jednak nie mogłem.
                Wpatrywałem się w jego ciemne oczy, skupione i poruszające się szybko to w prawo to w lewo. Próbowałem dojrzeć coś jeszcze, coś, co sprawiało, że tak wiele osób zachwycało się oczami Luhana, ale nie widziałem nic więcej oprócz czarnych tęczówek i powiększonych źrenic. Moja obawa zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Właściwie to nie rozumiem, czego się bałem. Że jak spojrzę w oczy Luhana, to w nich utonę? Zatracę się tak, że trudno mi będzie się oderwać? Zahipnotyzują mnie w takim stopniu, że nie będę mógł spać po nocach, myśląc tylko o tym, jakie są one nieziemsko cudowne? Ha ha.
                - Już wiem - Luhan odezwał się po chwili i uśmiechnął się triumfalnie. - Rzęsa ci wpadła do oka - oznajmił, po czym wstał, pogrzebał chwilę w szufladzie i wrócił z chusteczką. - Zaraz ci ją wyciągnę, ale po pierwsze: nie możesz się ruszać, po drugie: nie wolno ci mrugać, po trzecie: masz przez cały czas patrzeć do góry, a po czwarte: najlepiej nie oddychaj - skończył wyliczanie i ponownie nachylił się w moją stronę. Czułem się dosyć niekomfortowo z nachylającym się nade mną Luhanem i zapewne za chwilę grzebiącym w moim oku w poszukiwaniu upartej rzęsy, która sprawiła mi tyle kłopotów, ale uznałem, że tym razem nie będę robił problemów. Chciałem, aby to, co teraz się dzieje jak najszybciej się skończyło, dlatego usadowiłem się wygodnie, odetchnąłem głęboko i ku zaleceniom chłopaka spojrzałem do góry. Jeden plus - przynajmniej nie musiałem patrzeć mu w oczy.
                Luhan przybliżył się do mnie i jedną dłonią złapał mnie za podbródek, natomiast drugą, w której trzymał chusteczkę, powoli przytknął do mojego oka. Gdy poczułem, jak materiał dotyka twardówki, miałem ochotę zamrugać, ale... nie wyszłoby mi to na dobre. Dlatego mężnie znosiłem próby wyciągnięcia rzęsy przez Luhana. Miałem wrażenie, jakbym brał udział w jakichś zawodach z wykorzystaniem siły woli.
                - Czekaj Hunnie, jeszcze chwileczkę... - wyszeptał Luhan. Tym razem mogłem puścić mimo uszu to, jak mnie nazwał. Ogólnie nie lubiłem tego przezwiska i zazwyczaj robiłem cholernie wielki problem, gdy ktoś tak do mnie powiedział.
                - Już... jeszcze tylko... MAM! - krzyknął i cofnął się, wywijając w górze chusteczką. Oczy piekły mnie niemiłosiernie i jedyne, na co miałem ochotę to je sobie wydłubać. Zacząłem trzeć je knykciami, ale nic to nie pomagało, wręcz przeciwnie - sprawiało jeszcze więcej bólu. Poczułem na policzkach łzy. Świetnie, teraz jeszcze zaczynam płakać. Jakbym nie miał już za dużo na głowie.
                - Hunnie, głupku! Nie rób tak, bo będziesz się męczył bardziej - powiedział Luhan. Nadal z zamkniętymi oczami usłyszałem jak podchodzi do mnie i znów siada naprzeciwko mnie, po czym jego ręce wędrują do moich nadgarstków i delikatnie ściągają je na dół. Gdy moje oczy były już odsłonięte, chłopak przyłożył chustkę do moich policzków wycierając  łzy. Odgarnął mi z czoła mokre, spocone włosy, uśmiechnął się lekko i przybliżył jeszcze bardziej. Jego twarz znalazła się kilka centymetrów od mojej. Czułem się jak małe dziecko, które zrobiło sobie krzywdę i teraz potrzebuje opieki. Przez przypadek dotknąłem ręki Luhana, przez co moje ciało przeszedł dreszcz. Czerwonowłosy tylko uśmiechnął się szerzej, a jego usta znajdowały się coraz bliżej i bliżej...
                Odskoczyłem od niego jak oparzony, wpadając na ścianę, po czym poczułem w okolicach krzyża przeszywający ból. Zgiąłem się w pół, a gdy Luhan podszedł do mnie, aby pomóc mi się ruszyć, odepchnąłem go z całej siły. Spojrzał na mnie zatroskany, na jego twarzy nie było ani śladu gniewu.
                - Co tu się dzieje? Co znowu rozwaliliście? - od strony drzwi usłyszałem głos, po czym do pokoju wszedł Kai z rozczochranymi, brązowymi włosami i w obcisłych spodniach. Jego klatka piersiowa była odsłonięta, co sprawiło, że od razu odwróciłem wzrok.
                - Nic nie rozwaliliśmy, po prostu Sehun się przewrócił - odpowiedział Luhan. Podszedł do Kaia, na co ten wyszczerzył zęby w promiennym uśmiechu i dyskretnie splótł palce swojej prawej ręki z palcami lewej ręki Luhana. Powiedzmy, że dyskretnie. Jeśli myślał, że tego nie zauważę, to grubo się mylił. Odwróciłem się z obrzydzeniem w drugą stronę.
                - A ty co taki rozebrany, hm? - zapytał czerwonowłosy i zaśmiał się.
                - Chciałem trochę pocieszyć oczy dziewczyn ładnym widokiem - odparł brunet, na co obaj roześmiali się, a mnie udało się tylko przybrać na twarz jeszcze większy grymas. Moje plecy nadal bolały, nie wspominając o oczach, które łzawiły z każdą chwilą bardziej i bardziej, i zapewne były coraz czerwieńsze.
                Nie miałem tu już nic do roboty. Skoro Kai zaszczycił nas swoją obecnością, Luhan na pewno zwróci całą swoją uwagę na niego, a mnie obaj będą mieć w dużym poważaniu. Widząc, jak uśmiechają się do siebie znacząco, zabrałem z fotela plecak i ruszyłem w stronę drzwi.
                - Ej, Sehun, a ty gdzie się wybierasz? - spytał Kai, chwytając mnie za podkoszulek. Wyrwałem się najszybciej jak tylko mogłem. - Przecież mieliśmy robić próbę - dodał i spojrzał na mnie wyczekująco.
                - Sorki, ale dzisiaj chyba nie jestem w nastroju - odpowiedziałem i spróbowałem się uśmiechnąć, ale chyba nie do końca mi wyszło, bo chłopak zrobił bardzo sceptyczną minę.
                - Dajmy mu spokój Kai - Luhan pospieszył mi z pomocą. - Nie czuje się najlepiej, więc możemy sobie dzisiaj odpuścić - powiedział, uśmiechnął się do mnie ciepło i kiwnął głową w stronę drzwi. Wymamrotałem cicho „dzięki” i wyszedłem z pomieszczenia. Na korytarzu zatrzymałem się jeszcze, aby sprawdzić czy wszystko zabrałem i gdy miałem kierować sie do wyjścia z budynku, usłyszałem przytłumiony głos Kaia.
                - A jemu co się stało? Pobiliście się czy co? Wyglądał strasznie...
                - Nie - odpowiedział Luhan. - Po prostu nie ma dziś dobrego dnia i tyle.
                - Serio? - spytał z powątpiewaniem brunet. - Sprawiał wrażenie trochę bardziej przybitego i wykończonego, niż jakby miał zły dzień.
                - Oj, Kai, ale męczysz.
                - A co Luhannie, nie chcesz mi czegoś powiedzieć, tak?
                - Nie mam przed tobą tajemnic, wiesz przecież.
                - Nigdy nic nie wiadomo.
                - Nie ufasz mi? - głos Luhana stał się pełen żalu i smutku.
                - Nie, że ci nie ufam tylko…
                - No to co mam zrobić, żebyś mi uwierzył? Znowu mam krzyknąć z okna „kocham Kim Jongina, najlepszego tancerza w Seulu”?
                - W sumie by mi to nie przeszkadzało - odparł Kai. Nie zdążyłem usłyszeć odpowiedzi drugiego, bo, ignorując ból w dolnym odcinku pleców, wybiegłem na zewnątrz najszybciej jak tylko pozwalał mi obolały kręgosłup. Ostatnią rzeczą, jaka chciałem w tym momencie znosić, był krzyk Luhana, wyznającego Kaiowi miłość.
                Ruszyłem szybko do domu, marząc tylko o tym, aby zaszyć się w pokoju, założyć na uszy słuchawki i odciąć się od tego nienormalnego i przytłaczającego świata. Na ulicy krzątało się mnóstwo ludzi, co niezbyt mi pasowało, skoro Kai stwierdził, że wyglądam okropnie. Nie, żebym przejmował się tym, co Jongin o mnie myśli, ale moja rodzina była dosyć znana w okolicy i jeśli zauważyłaby mnie jakaś gadatliwa, stara plotkara, od razu by było, że syn Oh' ów rozwala się po całym mieście i bije z kim popadnie. Nie miałem ochoty na kolejne upomnienia i wyrzuty mamy. I tak wśród większości osób należących do „elity” byłem brany za „niewychowanego gówniarza z niemoralnym wyglądem i zniszczonym charakterem”. Prawdę powiedziawszy - nie miałem pojęcia, dlaczego. Ogólnie byłem dosyć kulturalny, w szkole radziłem sobie całkiem nieźle, a to, że miałem kolorowe włosy i dość często ostatnimi czasy sprzeczałem się z moimi przyjaciółmi, nie oznaczało, że jestem niewiadomo jakim bandytą.
                Przyzwyczaiłem się już, że ludzie, z którymi spotyka się mój tata, mają spaczony pogląd na świat i nie potrafią odbierać go inaczej, niż im wpajano podczas ich rozpieszczonego dzieciństwa.
                Na moje szczęście w domu nikogo nie było, więc mogłem w spokoju doprowadzić się do porządku i udawać, że nic się nie stało. Gdy wszedłem do łazienki, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było spojrzenie w lusterko. Jak zazwyczaj nie zgadzam się z Kaiem i neguję każdą jego wypowiedź, tym razem musiałem przyznać mu rację - wyglądałem strasznie. Moje zwykle ułożone włosy odstawały na wszystkie strony, ubranie było pomięte, a lewe oko było tak zaczerwienione, że odruchowo odwróciłem wzrok. Świetnie. Mój ciężko wykreowany wizerunek zostanie teraz brutalnie zniszczony przez jedną głupią rzęsę. Mogę się założyć, że co najmniej za jakiś tydzień mi to zejdzie, a w tym czasie będę zmuszony nosić okulary. I znowu będzie: „Znowu ten Oh Sehun się z kimś pobił. Pewnie nosi okulary, żeby zakryć podbite oko”. Już oczyma wyobraźni widziałem te sztywno ubrane, stare panny, wchodzące do mojego domu w szpilkach i nadające na mnie do mojej mamy. Na szczęście jeśli chodzi o te sprawy moja mama trzymała pewien dystans - gadaninę tych kobiet wpuszczała jednym uchem, a wypuszczała drugim. Pewnie, niektóre rzeczy przeze mnie wyprawiane jej przeszkadzały, ale ogólnie była dosyć wyrozumiała. I na pewno nie wierzyła w to, co gadają „przyjaciółeczki” taty. Ona ufała tylko sobie. I czasami mnie, ale nie zawsze. Na to jednak już sobie sam zapracowałem.
                Doprowadziwszy się do jako takiego porządku, ruszyłem do pokoju i włączyłem laptopa. Moim zamiarem było obejrzenie zaległych odcinków Naruto i zapomnienie o sytuacji, która dzisiaj miała miejsce. Jednakże nie było mi to dane, bo moja komórka zaczęła dzwonić, a na wyświetlaczy pojawiło się imię, które kiedyś jeszcze wywoływało u mnie jako taką radość, ale ostatnio wzbudzało same negatywne emocje.
                - Słucham?
                - Sehun, żyjesz? - głos Luhana przepełniony był obawą.  - Od kilkunastu minut próbuję się do ciebie dodzwonić.
                - Serio? Przepraszam, byłem w łazience - odparłem, zastanawiając się, jak to możliwe, że nie słyszałem, kiedy dzwonił.
                - Nic się nie dzieje. Jak się czujesz? - zapytał. Jego ton momentalnie zmienił się na pełen troski.
                - Pomijając to, że plecy cholernie mnie bolą, a oko nadaje się tylko i wyłącznie do wydłubania, to całkiem w porządku - odpowiedziałem.
                - To dobrze. Słuchaj, Sehun, co do tego dzisiaj to chciałem ci powiedzieć, że.. - zaczął.
                - Ej, Luhan, co mówiłeś? Chyba coś przerywa, nie słyszę cię wyraźnie, oddzwonię później, okej?  - rozłączyłem się i westchnąwszy, rzuciłem telefon na łóżko. Tak naprawdę słyszałem go bardzo dobrze, moi rodzice postarali się, aby w naszym domu zawsze był znakomity zasięg, ale nie chciałem rozmawiać z Luhanem. A już na pewno nie o tym, o czym zaczął mówić.
                Od jakiegoś czasu intensywnie, i jak na razie skutecznie, unikam rozmów dotyczących związku Luhana i Kaia. Robię to dokładnie odtąd, kiedy miesiąc temu obwieścili mi i kilku pozostałym przyjaciołom, że są razem. Nie mogłem tego zaakceptować. Nigdy nie byłem tolerancyjny, nie próbowałem tego zmienić, bo nie miałem styczności z taką sytuacją.  Inni od razu to przyjęli. Co więcej - i było to dla mnie kompletnie niezrozumiałe - nawet im gratulowali i życzyli szczęścia. Ja zdobyłem się jedynie na nikły uśmiech. Wiem, że do tej pory Luhan ma mi to za złe. Z całej naszej szóstki to z nim zawsze najlepiej się dogadywałem, jemu powierzałem wszystko - znaliśmy się w końcu od dziecka. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i codziennie modliłem się, aby to się nie skończyło. Moje modlitwy poszły jednak na marne, bo odkąd Luhan jest z Kaiem, nie dogadujemy się już tak dobrze. Lulu próbuje naprawić nasze stosunki, ale bezskutecznie. Wiem, że to moja wina. I czasami czuję nawet wyrzuty sumienia, niekiedy brakuje mi rozmów z nim, jakichś przyjacielskich wypadów, kiedy mogliśmy robić, co tylko chcemy. Jestem jednak zbyt dumny, żeby pomóc Luhanowi w jego staraniach. Nie mogę dopuścić do siebie tego, że mój najlepszy przyjaciel, którego kocham jak brata i z którym przeżyłem praktycznie jedną czwartą swojego życia, ma chłopaka. CHŁOPAKA. A on sam jest facetem.
                Zawsze gardziłem gejami i nadal będę to robił. Nawet jeśli sprawiam tym ból mojemu najbliższemu przyjacielowi. Nie umiem sie zmienić. Nie chcę się zmieniać.
                Luhan wie, że jestem przeciwny jego związkowi z Kaiem. Znaczy, właściwie nie obchodzi mnie, co on robi ze swoim życiem i z kim chodzi do łóżka, więc bez różnicy czy zwiąże się z Kaiem czy z kimś innym, po prostu wzbudza to we mnie tylko i wyłącznie obrzydzenie. I nieważne jakbym się starał, swojego nastawienia nie zmienię. Luhan i tak już nie będzie dla mnie  taki sam.
                Nienawidzę z nim przebywać. Jak samego Luhana czy Kaia (chociaż bardziej Luhana) jeszcze ścierpię, to gdy są we dwoje - za cholerę. Nie dość, że zajmują się sobą nawzajem, to mnie mają w dupie. A potem mają pretensje, dlaczego nie powiedziałem im, że tak dużo czasu minęło, a przecież mieliśmy robić próbę. Lulu jeszcze czasami przy mnie hamuje się z obnoszeniem się ze swoimi uczuciami, ale ostatnio zdarza się to coraz rzadziej. Pewnie, miłość, sratatata, gdy jest się przy ukochanej osobie to trudno się powstrzymać, lalala i ja to rozumiem. Po prostu nie lubię tego i tyle. Jeśli są jeszcze z nami pozostali, to jest nawet okej, przynajmniej mam z kim gadać. Ale widok obściskujących się Kaia i Luhana  przyprawia mnie o odruch wymiotny.
                Może i jestem rozpieszczonym gówniarzem, ale nie toleruję tego. I tyle.
                Jakby tego było mało, stałem się paranoikiem. I boję się, że w końcu sam stanę się taki
                - Sehun, wróciłam! - zza drzwi usłyszałem głos mamy. - Jak tam próba? - spytała, wetknąwszy głowę do mojego pokoju. Szybko odwróciłem się w przeciwną stronę, aby nie zauważyła mojego czerwonego oka.
                - Nijak. Właściwie nawet się nie odbyła - odparłem, wzruszając ramionami.
                - A to czemu? Przecież zazwyczaj ciężko pracowaliście i do domu przychodziłeś zadowolony - powiedziała i usiadła obok mnie. Pewnie, mamo, zazwyczaj tak było. Ale to „zazwyczaj” miało miejsce, zanim Luhan i Kai zostali parą.
                - Jakoś dzisiaj nie mieliśmy nastroju. Zły dzień, wiesz... - odpowiedziałem, wbijając wzrok w podłogę.
                - Wszyscy? Aż nie chce mi się wierzyć.
                - Czasami tak jest, mamo. A zresztą i tak na razie nie zapowiada się żaden publiczny występ, więc możemy sobie odpuścić próby - wymamrotałem.
                - Oj, dobrze już dobrze - westchnęła mama i wstała. - Zostawiam cię w spokoju. Zaraz zrobię kolację, więc cię zawołam - dodała z uśmiechem, po czym wyszła z pokoju. Mama nie wiedziała o związku Kaia i Luhana. Gdyby wiedziała, mój zawsze zły humor byłby w pewnym sensie usprawiedliwiony. Jedyne, co zauważyła to to, że Luhan już do mnie nie przychodzi i niezmiernie ją to dziwiło. Przecież tak się lubiliśmy. Przecież byliśmy w takich dobrych kontaktach. Co się stało, że to się tak urwało? A to się stało, że Luhan okazał się gejem i znalazł sobie chłopaka w kolesiu, którego z całej naszej szóstki lubiłem najmniej. I tak, powiedział mi o tym jakieś kilka tygodni później, podobno spotykali się jako para już wcześniej. Lulu bardzo dobrze wiedział o mojej niechęci wobec osób o odmiennej orientacji. I myślał, że skoro zatai przede mną tak ważny fakt jakim jest jego homoseksualizm i ujawni mi go później, to nie będę się bardzo złościł. Kurde, złościłbym się i tak.
                A zresztą mam to gdzieś. Luhan do szczęścia nie jest mi potrzebny. Niech się zajmuje Kaiem. Sorry, na świecie nie istnieje tylko on. Mam innych przyjaciół. Z pedałami nie będę się trzymał.

Założyłem słuchawki na uszy. W końcu Naruto na mnie czeka.


(cr: AIOLOS_SH)

14 komentarzy:

  1. Nie znam akurat tego boy's bandu ale op swietne <3 ~ pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie dziekuj <3 to szczerosc. Uwielbiam takie slodko-gorzkie opowiadanka <3

      Usuń
  3. Widzę, że udzielanie się na szablonownicy, przynosi mi same pozytywy, bo przez tę właśnie szablonarnie mogę znaleźć bardzo fajne blogi z opowiadaniami, twój jest przykładem. Naprawdę cieszę się, że na niego trafiłam, bo zapowiada się obiecująco.
    Jak na twój pierwszy fanfick, rozdział pierwszy wyszedł ci niesamowicie dobrze, właściwie ten tekst jest lepszy od dużej ilości innych, które napisały osoby, mające po tysiąc blogów z opowiadaniami. Piszesz naprawdę dobrze, co samo w sobie zachęca, do zagłębienia się w historii, którą dla nas szykujesz. Fajnie też, że wybrałaś narrację pierwszoosobową - ją najbardziej lubię, jakoś mogę się bardziej wczuć. A twój styl pisania, właśnie do niej pasuje, tak mi się wydaje ^^
    Naprawdę jestem ciekawa fabuły, bo właściwie po jednym rozdziale nie można tego stwierdzić. Ale podoba mi się, jak na razie. Sehun homofob, mający przyjaciół gejów, yay ** Jest ciekawie, ale więcej powiedzieć nie mogę. Poczekam, aż akcja się rozkręci. :3
    Dodałam twojego bloga do Polecanych na Shi-No-Hitomi.blogspot.com, bo moim zdaniem naprawdę na to zasługuje. Świetny początek i trzymaj tak dalej! Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeejku - jaki Sehun jest na NIE!
    hahaha tak szczerze, to pierwsze co przyszło mi na myśl, gdy zaczęłam czytać pierwszą scene to to:
    -Oj! Sehun... coś ci wpadło do oka?
    -Tak! TY LUHAN!
    Młahahahah - ale rozumiem, że to pojawi się trochę później. Noo jakoś dotrwam. Kocham fabuły z trójkątami miłosnymi, a u ciebie właśnie taka się zapowiada. Połączyłaś ładne paringi - KaiLu i HunHan - moje dwa ulubione (trzecim jest Taoris)
    A! I jeszcze jedno. Dziękuje za zainteresowanie moim blogiem - ostatnio mało kto mnie odwiedza, więc byłam zachwycona, że zostawiłaś po sobie jakis ślad. Dodaje cię do obserwowanych I CHĘTNIE ZAJRZĘ ;D

    WENY xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, zjawiam się tu, bo wkleiłaś link do komentarza na moim blogu. I powiem Ci, że teraz to ja nie mam słów. Naprawdę, nie wiem co mam tu napisać. Nie wiem, jak taka dobra autorka jak Ty, mogła wyrazić się tak dobrze o moim SeKai'u. Kurczę, przecieram oczy i ciągle nie wierzę! To cholerny zaszczyt. Cieszę się, że "przypadkiem" trafiłaś do mnie. Mam nadzieję, że tam pozostaniesz tak, jak ja już tutaj z Tobą. <3
    Co do treści. Sehun nietolerujący gejów? Niedobrze, niedobrze. Może on po prostu tego nie toleruje, bo jednym z nich jest Luhan? Jego przyjaciel od zawsze znajduje sobie chłopaka, więc biedny jest.. zazdrosny! A bynajmniej ja tak tutaj rozumuję, pewnie źle, więc nie zwracaj uwagi ^^'
    Powiem szczerze, że nie widzę paringu LuKai.. naprawdę, nie.. Ale ścierpię, bo styl pisania masz boski, a i fabuła zaciekawa.
    Sehun homofob, a znajdzie swoją drugą połówkę w chłopaku? Ciekawe, ciekawe. Z racji tego, iż napisałaś mi, że twój ulubiony paring to HunHan, a w opisie ogólnym na temat tego opowiadania jest "LuKai (na razie)", śmiem twierdzić, że węszę w powietrzu HunHan'a. Ale to pewnie tylko moje schizy. :D
    Dziękuję Ci jeszcze raz za wejście na mojego bloga, a na komentarz odpisałam oczywiście :)
    Lecę do drugiego rozdziału,
    H.~

    OdpowiedzUsuń
  6. Ohohohoho... !
    Świetna fabuła. Na tym blogu będzie się jeszcze działo!
    Ja to czuję w kościach.
    Podoba mi się, że jest to coś innego niż zwykle. Tak bardzo zawsze przeżywam narrację pierwszoosobową *.*. Może dlatego również często piszę w ten sposób?
    Nie przeczytałam jeszcze drugiego rozdziału, który na pewno pozwoli nam wszystkim rozpoznać relacje między resztą zespołu. Dobre jest to, że przecież nie wszystko musi być takie bajkowe i usłane różami - bo tak przecież nigdy nie jest. T^T

    Podoba mi się bardzo. Od razu dodaję cię do ulubionych *.*

    POZDRAWIAM, Juliette.
    PS.: Nie lubię spamu, ale może zechciałabyś zobaczyć moje prace? Zapraszam :http://save-me-cause-im-yours-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Och moich trzech ulubieńców w Twoim opowiadaniu ♥ Bardzo się cieszę, że trafiłam na tego bloga. pierwszy rozdział jest napisany naprawdę obiecująco i czuję, że kolejne też takie są. Pokochałam to opowiadanie już w pierwszym rozdziale. Zaraz zabieram się za kolejne dwa, bo widzę, że są. Jestem pełna podziwu i umieram z ciekawości co będzie dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ASDFGHJKL <33
    LuKai *^*
    Ja nie wiem co się ze mną dzieję... Zupełnie nie mam pojęcia...
    Ale wiem na pewno, że mam wkurwa na Sehuna xD I jeśli zaraz sobie nie poprzeglądam zdjęć z jakimiś jego derpami albo gwiyomi to chyba przestanę go lubić xD
    Piszesz tak świetnie, że daję się ponieść emocjom. SEHUN DO CHOLERY JASNEJ DEBILU ASDFGHJKL.
    Wybacz, że nie umiem zostawić jakiegoś normalnego komentarza T^T
    Biorę się za kolejne rozdziały~

    OdpowiedzUsuń
  9. No witam, witam, ja również tutaj zawitałam. :> Przede wszystkim dziękuję za miły komentarz u mnie na blogu i dodanie go u siebie w Polecanych blogach, no aż mnie skręciło z radości! Ale do rzeczy. Ogólnie opowiadanie zapowiada się całkiem ciekawie, bo Sehona nie lubi gejuchów, ohohohoh. XD Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam, szczerze mówiąc. Kurcze jeszcze opisujesz z jego perspektywy. *q* Taki niedziecinny i jeszcze niedostępny, bo nie lubi się patrzyć w oczy. XD Luhan i Kai? Dzieciaczek i mężczyzna? Okokokok, już lubię tą parę. XD Przepraszam, ale zawsze jak coś czytam, to zaczynam od bohaterów. Sehona nie umie sobie wyjąć rzęsy z oka, widać jaki męski. XD Luhan, mogłeś mu to oko wydłubać, jak tak bardzo chciał, miałam okazję ci nawet łyżkę podać. XDD I potem to jego gardzenie gejami, Sehona nie ładnie tak. XD Zaraz lecę do kolejnych rozdziałów oraz dodaję się do obserwatorów oraz dodaję twój blog u mnie do zakładki oczywiście! : >
    Przepraszam za taki komentarz, ledwo da się coś z niego odczytać. XD

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG, LuKai *o* Szkoda, że Sehun cały taki na "nie", haha XD Ogólnie ff bardzo mi się podoba, lecę czytać kolejne rozdziały ! *_*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dopiero zaczęłam czytac, ale muszę przyznac, że świetnie sie zapowiada. Lubie, gdy relacje miedzy ludzkie nie są do konca jasne. Wydaje mi sie, ze Luhan czuje cos do Sehuna, ale nie ma odwagi sie do tego przyznac :-) Znalazlam małą niescislosc logiczna, otóż raz wspominasz w tekscie ze mama robi mu awantury, jak tylko doniesie na niego jakaś plotkara, a zaraz potem informujesz, ze jego rodzicielka zupelnie nie prejmuje sie tym, co mowia o jej synu inni. To nie trzyma sie kupy. Ale tak poza tym, tosuper rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow ... Po prostu.... wow ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapowiada się świetnie! Twój sposób pisania, Sehun homofob, Luhan i Kai i po prostu wszystko... Genialny początek, od razu biorę się za czytanie reszty! :D

    OdpowiedzUsuń